Witajcie !
Jestem starym piernikiem, który rok temu zaczął próbować wrócić do tych zabaw po ćwierćwiekowej przerwie.
Prawie nie umiem latać i mam lęki.
Bardzo mało wiem o lataniu i jestem zacofany : używam jeszcze 35 MHz.
Przez rok przeczytałem prawie wszystko na jednym takim Forum i lekarze są już bezradni.
Mieszkam w środku lasu, kilkanaście km od prowincjonalnego mazowieckiego miasteczka, którego najdłuższy rynek w Europie nie nadaje się na lądowisko.
Daaawno temu uczyłem się latać spalinką Kyosho Concept 30 z obręczą od hula-hop (to taki pierścień ze sztywnego pręta fi jakieś 180 cm) na podwoziu, bo symulatorów do helików ani niczego wtedy nie było. Jakoś tam się naumiałem, ... pojęcie względne, z płaczem i zgrzytem zębów wizytując często wiadome sklepy w W-wce. Znałem tylko dwa dla desperatów... Został mi z tamtych lat jeden cały kompletny taki Kyosho, już ponad ćwierć wieku czeka na unboxing.
Postanowiłem, że wkrótce się doczeka.
Miałem chyba ze 4 albo 5 latek, gdy nisko nade mną przeleciał powoli SM-1 (albo coś w tym guście), infekcja okazała się nieuleczalna i z nawrotnymi atakami co i raz.
Mam symka i ćwiczę sobie na zimno, tzn. bez adrenaliny. Nie rozpaczam. Żeby jakoś łagodnie się wdrożyć w śmigłowce, polatuję tymczasem samolotami nad niedaleką łączką wybitnie podstępną , pełną zasadzek i kretowisk. A także niecodziennych i niezbadanych zjawisk meteo, nieprzyjaznych pilotom. W koronach wysokich drzew dookoła łączki czai się złe, które dybie na przelatujące samoloty i pożera je. Lub przynajmniej nadkąsza.
Ogólnie z upodobaniem dłubię w elektroniczno-elektromechanicznym sprzęcie, co szczęśliwie jest także zawodem chlebowym. Tego Kioszaka ubzdurałem sobie przerobić na elektryka, mając w pamięci tłuste latanie ze spalinką 5ccm OS MAXa. Tak tylko, żeby jakoś tam latał i służył jako przyjazny trenerek, nie musi wywijać wygibasów - i tak nie dałby rady.
Dumam sobie, że taki uroczysty unboxing to przynajmniej ofotkować by trzeba ...