Lądowanie autorotacyjne jest to manewr lądowania awaryjnego po utracie napędu wirnika.
Do wykonania treningu istotne jest zaprogramowanie przed lotami funkcji HOLD w nadajniku, która po aktywacji przełącznikiem zmienia zakres kątów łopat (zazwyczaj +/- 11 stopni) blokując jednocześnie regulację samego silnika.
W modelach elektrycznych silnik pozostaje odłączony, w spalinowych jest zablokowany na ustawionych jałowych obrotach (odłączenie wirnika na sprzęgle), niezależnie od ruchów drążka gazu.
Oczywiście w sytuacji awaryjnej nisko nad ziemią czy z braku czasu nikt nie będzie się bawił w pstrykanie i wyląduje tak jak akurat wypadnie lądować.
Po wyłączeniu zasilania, aby utrzymać obroty wirnika należy przestawić cyklikę (PITCH - drążek gazu) wirnika na kąty ujemne. Dzięki temu podczas opadania napierające od spodu powietrze rozkręca wirnik gromadząc w nim energię potrzebną do wylądowania. W przeciwnym wypadku łopaty na kątach dodatnich wytwarzają opór, co doprowadza do zatrzymania wirnika podczas opadania.
Sam manewr lądowania jest dosyć krótki i dynamiczny w czasie. Parę metrów nad ziemią pilot zmienia kąty z ujemnych na dodatnie wyhamowując opadanie i siada modelem na murawie.
Od razu zaznaczę, że popularnie zwane "autosy" można robić każdym modelem z łożyskiem jednokierunkowym, jednak ze względu na efekt żyroskopowy wykorzystywany w lądowaniu najlepiej próbować tego z modelami od klasy 500 wzwyż. Mniejsze mają bardzo małą bezwładność, co daje krótszy czas manewru i bardzo mały margines na korektę błędu.
W celach treningowych ustawiamy się pod wiatr na wysokości 30-50 metrów i ok. 50 metrów od siebie, włączamy HOLD-a i płynnie zmieniamy kąty na ujemne (ok. 30% gazu). Model przechodzi do opadania lekko szumiąc łopatami [1]. Podczas manewru model ma tendencję do zadzierania nosa, co korygujemy trzymając drążek pochylenia do przodu [2].
Bezpieczny kąt schodzenia to ok. 40 stopni. Jeżeli już z daleka słyszymy furkot łopat odrobinę zmniejszamy ujemny kąt (drążek do góry). Z kolei gdy zanika szum i widzimy, że wirnik zwalnia (widoczne wyraźnie pojedyncze łopaty) należy zwiększyć ujemny kąt łopat.
Czekamy cierpliwie do wysokości ok. 5 metrów [3] i płynnie dodajemy kąty jednocześnie trochę zadzierając nos aby wytracić prędkość postępową [4]. W chwili gdy model przestanie opadać stabilizujemy pozycję i osadzamy model na murawie [5]. Pamiętajmy, że wirnik nie jest napędzany i posiada tylko energię nagromadzoną podczas opadania, więc nie trzymamy modelu za długo w zawisie. Duże łopaty dają możliwość korekty a nawet chwilowego uniesienia modelu, ale tylko na chwilę.
Z mojej praktyki wynika, że bezpieczniej jest usunąć gumki z płóz co ułatwia bezpieczny ewentualny dobieg na murawie, poza tym z dwojga złego lepiej zawisnąć za wysoko i opaść pionowo niż lądować z dobiegiem. Łatwiej wylądować modelem zatrzymanym niż poruszającym się do przodu.
W pierwszej sytuacji co najwyżej stracimy płozy, w drugim można połamać łopaty, belkę itd.
Po załatwieniu dwóch płóz kupiłem dla modelu 500 podwozie od 600-tki i problemy się skończyły
Manewr wygląda tak strasznie tylko w tym opisie
Gorąco zachęcam wszystkich do treningu, co daje później świetne wyczucie modelu przy lądowaniu, odstresowuje i daje większe poczucie bezpieczeństwa w locie. A o skuteczności treningu przekonałem się latem podczas oblatywania spaliniaka kolegi. Po nagłym zgaśnięciu silnika wykonałem autosa zupełnie machinalnie ratując oczywiście model.
Najlepiej jednak gdy obejrzymy manewr na filmie:
Materiał powiązany tematycznie - [Tutorial] Wstęp do treningu autorotacjiJeszcze jedna uwaga - łożysko jednokierunkowe pracuje tu znacznie intensywniej niż normalnie, więc wymaga zwiększonej kontroli. W Gaui 500 załatwiłem dwa firmowe, dopiero po wymianie na inny typ problem ustał. Pomogło też usunięcie jednej z podkładek tego łożyska.
Pozdrawiam