Cześć!
Absolutnie daleki jestem od teorii spiskowych oraz oczerniania producentów czegokolwiek, więc z góry uprzedzam, że wrzucam to jako ciekawostkę/pytanie (czy ktoś się z tym spotkał i ma już na ten temat opinię) a nie jako jakikolwiek negatywny komentarz pod kątem producenta akumulatorów SLS.
Dzisiaj dotarły do mnie 2szt. zamówionych SLSów: Quantum 3S 2200 65/130C.
Są to pakiety, z których do tej pory byłem ekstremalnie zadowolony - stąd też wybór przy zakupie kolejnych sztuk padł właśnie na nie. W ogóle po co kupowałem kolejne sztuki? Z obecnych jestem zadowolony na 110% i pomimo przelatanych 3 sezonów nic się z nimi nie działo (nie puchły, nie tracą pojemności/mocy chwilowej etc.). Otóż po prostu jeden z nich zgubiłem niedawno na łące (długa historia, trochę mocniej mnie wzięło ostatnio na samoloty, mam takiego 1,2m Messerschmitta FPV z systemem Kombat (IR) który idealnie lata na tych 3S 2200 i robiąc beczkę pewnego razu wypadł mi z kadłuba bo nie był zbyt dobrze przymocowany rzepem i nigdy go już nie znalazłem, a samolot i owszem jak najbardziej ;-) ) - i postanowiłem dokupić w jego miejsce dwa kolejne
Już na pierwszy rzut oka jednak pakiety te różnią się znacznie rozmiarami od ich poprzedników:
Kilkanaście razy sprawdzałem, czy na pewno kupiłem to samo i wychodzi na to, że tak.
Nie zakładam jeszcze nic na tym etapie - polatam na tych nowych z 1,5 sezonu i wtedy wrócę i w tym wątku dam znać czy zmiana rozmiaru miała na cokolwiek wpływ.
Ale w międzyczasie pytanie: czy ktoś już może to zauważył wcześniej i latał na tych dwóch różnych "wersjach" i może powiedzieć coś na ten temat?
Czy przez te 3-4 lata technologia wytwarzania cel tak się zmieniła, że już można tak zredukować rozmiary?
Czy to może przez to, że te stare pakiety były nieco krótsze i przez to cele musiały trochę być "wyższe"?
Co ciekawe, te stare "większe" SLS-y wręcz były za duże - sporo większe niż największe znane mi do tej pory 3S/2200 do helików, miałem nawet lekki problem z zakładaniem kabinek.
Te nowe mają już rozmiary "klasyczne" - takie jak znakomita większość pakietów 3S/2200 jakie miałem w rękach.
Na koniec jeszcze 2 główne powody, dla których uważam, że te pakiety są zajebiste:
- dopiero te pakiety nauczyły mnie, że zmiana trybu (normal-idleup1-idleup2) w heliku MOŻE spowodować uszkodzenie zębatek. Niby różnica w obrotach nieduża procentowo - ale te pakiety dopiero mi pokazały, że są w stanie elektronice zapodać tyle C ile ona sobie zażyczyła, nie oglądając się na ograniczenia mechaniki. Podobnie dopiero te pakiety nauczyły mnie, że funkcja "delay" na kanale w aparaturze RC ma jeszcze inne zastosowanie niż opóźnianie wysuwania podwozia w samolotach Dopiero jak ustawiłem sobie delay na kanale gazu na ok. 0.8s to skończył się problem niszczenia zębatek przy zmianie idla (i to mówimy o heliku TAROT 450 na 3S!)
- 3 sezony temu autentycznie zdarzyło mi się lecieć na tym samym pakiecie drugi raz stosuję charge markery, numerowanie etc. ale tym razem ewidentnie musiałem się zagadać/zagapić. Założyłem ten sam pakiet drugi raz do helika i poleciałem. I tak coś w locie czułem, że pod koniec jest "lekko coś nie tak". Mało mocy, ale w taki dziwny sposób - praca ciągła była w miarę normalna, dało się normalnie latać, ale tych "pików" mocy już nie było. Zawsze latam tyle, żeby pakiety po locie miały ok. 3,8V, więc być może to mnie uratowało. Tutaj po drugim locie zeszło do ok. 3,4V na celę. Wychodzi więc na to, że spokojnie mógłbym tymi pakietami latać nie 4 minuty, a 8. I od tamtej pory timer w 450-tce mam ustawiony na 4.5 minuty. Po locie nadal jest ok. 3.8V/celę, ale za to pakiety mam już 3-ci sezon praktycznie w tym samym stanie