Postautor: aikus » 20 lip 2015, o 01:50
No dobra... to ja wroce do meritum watku... podsumowujac krotko osiagniecia mojej ostatniej wizyty w Lidzbarku.
Bylo duzo startow i ladowan z wody. Skipperem.
Wygladalo to tak:
[youtu_be]http://youtu.be/WygcM-tt9J8[/youtu_be]
Podjarany sukcesami i przesympatycznym lataniem tego dnia (wylatalem w sumie 4 pakiety, filmik to esencja z ostaniego, najfajniejszego lotu) postanowilem nastepnego dnia wylatac 6 pakietow... i o malo co nie utopilem wszystkiego w diably.
Serwo na SW zaczelo mi swirowac.
Przez chwile myslalem, ze SC mi przesuwa, ale dokladniejsze ogledziny wskazuja na nadwralizosc serwa na wibracje (od silnika). Czyli na ziemii w poczynku wszystko jest OK, a w locie jak silnik chodzi - zaczyna sie jazda.
Najbardziej rozwalily mnie okrzyki publicznosci ktorej tego dnia bylo jakos wiecej niz poprzedniego... wszyscy podjarani "Wooow... super!! Bomba!!!" ... a ja sie szarpie z drazkiem i walcze o zycie... :/
Ech... no co zrobic...
To serwo juz wczesniej mialo jakies takie tendencje do wpadania w lekkie drgania w okolicach neutrum, ale ignorowalem to. NIe przeszkadzalo, nie odczuwalem niczego zlego w locie, a serwo niby mialo byc wodoodporne.
Nie wiem czy to przypadek czy jednak zwiazek przyczynowo skutkowy, ze klopoty z serwem ujawnily sie zaraz nastepnego dnia po pierwszym powaznym lataniu z wody.
Tak czy siak Skipper trafil na hangar, gdzie bedzie mial wymienione WSZYSTKIE serwa.
Natomiast to czym jestem MEGA POZYTYWNIE zaskoczony to sam platowiec.
Po sciagncieciu drazka "na jaja", nie wpadl w korkociag, ani nie przepadal tylko bardzo stromo opadal jednoczesnie bedac caly czas sterownym i statecznym w osi wzdluznej, az w koncu klapnąl na wode dosc mocno, i prawie ze plasko.
Zachowanie poprostu cudowne!!!
Niby widzialem juz wczesniej ze on sie tak zachowuje, ale ... teraz w sytuacji kryzysowej okazalo sie, ze rzeczywiscie tak jest i mozna na to liczyc.
Plusk wody spowodowal zalanie Mobiusa ktorego mialem na pokladzie (nie zbyt mocne - trafilo tam tylko kilka bryzg... Mobius zglupial, ale mysle ze po wysuszeniu bedzie dzialal).
Troche wody dostalo sie tez do wnetrza kadluba, ale nie wyrzadzilo tam żadnych szkod.
Tak czy siak latanie z wody to jest cos czego kazdy powinien sprobowac...
Owszem, jest to trudne, upierdliwe... ta woda ... wszedzie sie dostaje, psuje elektronike... no wiadomo - woda z pradem sie nie lubia...
... ale starty i ladowania na wodzie... Echhh...
Szkoda, ze nie bede mial czasu zeby naprawic Skippera przed nastepna wizyta w Lidzbarku (wyjezdzam juz we wtorek).
Plan byl taki ze go tam zostawie, bo tylko tam latam nad woda, no ale niestety w zwiazku z awaria - musial wrocic do DC.
Jak wysusze Mobiusa - sprawdze ile nagralo sie z tego ostatniego pechowo-szczesliwego lotu;)