gusto pisze:Pamiętajcie tylko że jeżeli stosujecie zeolit w filtrze to też trzeba (chyba ) co trzy miesiące ten zeolit wymienić bo oddaje do wody wszystko co wychwyci . Podobnie jak węgiel. Tylko węgiel wymienia się częściej.
1. To nie do końca tak, że węgiel po prostu odda do wody to co z niej wychwycił. To znaczy, odda, ale nie tak po prostu.
Węgiel działa na zasadzie adsorbcji, czyli np. wyciąga z wody leki, albo nawozy dla roślin i trzyma je w sobie. Nie wyciągnie ich w 100%. Będzie to robił do czasu uzyskania jakiejś równowagi pomiędzy stężeniem w sobie a stężeniem w wodzie.
Oddawać zacznie wtedy, kiedy stężenie w wodzie spadnie, czyli np. po częściowej podmianie wody.
Czyli generalnie węgiel trzeba wymieniać przy podmianach wody - taka ogólna zasada, która wydaje się mieć sens.
Stosowanie węgla - tak po prostu... No czy ja wiem... sens jest dyskusyjny.
Ja nie stosuję, ale nie jestem przekonany, czy to aby na pewno dobrze.
Regeneracja węgla: można próbować go wygotować - w wyższej temperaturze rozpuszczalność w wodzie rośnie, więc jest szansa, że węgiel z siebie wypluje do wody to co pochłonął... ale wypluje nie wszystko, trudno zweryfikować ile... proces jest kosztowny (gotowanie - energia) i raczej nieopłacalny.
2. Zeolit... No i właśnie tu temat jest dużo bardziej skomplikowany... Bo o ile w przypadku węgla filtracja jest ... tak na pograniczu chemii i fizyki tak naprawdę (nie zachodzą żadne reakcje chemiczne, a proces adsorbcji to jednak raczej fizyka) o tyle w zeolicie - owszem, jak najbardziej zachodzą reakcje chemiczne. Zachodzi wymiana jonowa. To po pierwsze.
Po drugie: zeolit =/= zeolit.Zeolity to cała grupa skał, z których każde, w zależności od składu, porowatości, mają rózne właściwości, a po zero - istnieją nawet zeolity wytwarzane syntetycznie (
https://crazycoral.pl/pl/wklady-filtrow ... 00-ml.html) - widać jaka jest ich cena
Dla porównania "nasze zeolity" (np taki Aquaela) kosztuje 15 złotych za litr.
A można kupić i całą ciężarówkę za 100 złotych... bo w końcu to są kurde kamienie
:D
Trzeba wiedzieć czego z wody chcemy się pozbyć i taki zeolit stosować.
Istnieją zeolity, w których kanaliki pozwalają na osadzenie się baterii denitryfikacyjnych, beztlenowych, co powoduje, że mamy w tym zeolicie denitrator. Fajnie - ale to nie jest tak jak zwykły denitrator, bo nie działa w nieskończoność. Kanaliki są bardzo drobniutkie, zapychają się, bakterie przestają być czynne i denitracja nie zachodzi.
To po pierwsze. Po drugie, jak każdy denitrator, żeby działał dobrze - trzeba go karmić, czyli polać mu ... cukru, albo gorzały
:D (serio!)
Trzeba wiedzieć jak, ile... nie są to proste sprawy.
(W słodkowodnych akwariach z roślinami raczej nie ma konieczności stosowania denitratorów - w ogóle denitrator, czyli domowa, akwarystyczna oczyszczalnia ścieków to oddzielny temat.)
Wracając do zeolitów: Procesy wymiany jonowej też nie działają w nieskończoność, bo w pewnym momencie zeolit się wysyca.
Z tego co wiem jednak, raczej nie dzieje się tak, że zeolit odda do wody to co z niej zabrał.
Po prostu zacznie w pewnym momencie nic nie robić.
Osadzą się na nim kolonie zwykłych bakterii nitryfikacyjnych i stanie się, zwykłym, takim raczej kiepskim filtrem biologicznym.
Stosowanie zeolitu, na mojego czuja powinno się ograniczać do:
- sytuacji awaryjnej w nowo założonym zbiorniku, kiedy widzimy, że w wodzie pojawia się NH4, albo NO2- i nie ma za bardzo ochoty z jakiegoś powodu zacząć się przetwarzać w NO3-, ergo biologia w filtrze nie chce zacząć dobrze działać, nie chce się rozbujać.
- sytuacji awaryjnej w starym zbiorniku, kiedy coś zostało spieprzone (podmieniono za dużo wody na raz, źle wyczyszczono filtr i zabito kolonie bakterii nitryfikacyjnych).
Trzeba pamiętać, że ponieważ zeolit wyciąga z wody NH4 i NO2- , to naturalnie, proces "dojrzewania" filtra biologicznego będzie przez zeolit spowolniony.
Natomiast w nowym baniaku, jest to dobry bezpiecznik: Zeolit stopniowo się wysyca, działa coraz słabiej, ilość amoniaku i NO2- rośnie stopniowo i bakterie mają więcej czasu, żeby się namnażać i kolonizować złoże biologiczne.
Zwłaszcza, jeśli szybko i mocno obsadziliśmy zbiornik, a wiadomo, że wiele osób ma taką tendencje, żeby napieprzać byle szybciej
Drugi aspekt, to to co jeszcze zeolit wyciąga z wody, a co do niej oddaje.
Niestety tu bez naprawdę wypasionych testów i dobrze ugruntowanej wiedzy chemicznej, można polegać tylko na tym co mówi producent zeolitu.
Tak czy siak, warto przy filtracji chemicznej stale monitorować pH wody, bo o ile stałe, zarówno wysokie jak i niskie pH jest nie zbyt dobre, ale do przeżycia, o tyle duże i nagłe jego wahania będą przez mieszkańców akwa bardzo źle znoszone.
To tyle, co wiem o zeolitach, ale zaznaczam, że wiem niewiele.
Gdzieś coś jeszcze czytałem o regeneracji zeolitu przy pomocy gotowania w roztworze soli kuchennej ... ale celowość i skuteczność takich zabiegów jest podobna jak w przypadku węgla.
Generalnie na mojego czuja i na to wszystko co wiem, wszystko się sprowadza do tego, że stosowanie czy to węgla czy to zeolitu, w takich normalnych ogólnych zbiornikach i w normalnych warunkach, jest... średnio zasadne.
Nie jest na pewno dużym błędem!! Co to, to nie.
Natomiast nie jest (nie powinno być) potrzebne.
Prawdziwa jazda zaczyna się w akwariach morskich... ale tu poza pochłanianiem szczątkowej wiedzy poprzez czytanie internetów, które jak zawsze i wszędzie sa tak mądre, jak ludzie którzy w nich piszą to....
... mógłbym tylko powielać to co przeczytałem, więc bez sensu.
Akwarystyka morska to coś za co się nie biorę. End of story.
gusto pisze:Media w filtrze to temat rzeka. Tak samo jak każde akwarium jest inne. Każde ma swój unikalny biotop.
Ja mam w kubełku cztery koszyki a w nich gąbka duże oczka,gąbka małe oczka , wata, ceramika .
Prawda!
Ja zawsze daję prefiltr z grubej gąbki na wlot rurki - żeby było coś co mogę czyścić bez rozbierania kubełka (bo wiadomo, że kubełek rozbieramy im rzadziej tym lepiej).
W środku kubła mam obecnie nieco drobniejszą gąbkę (ale nie taką całkiem drobną) i watę.
Tyle jesli chodzi o mechanike.
Dalej, jest po prostu opór ceramiki.
Część nowej, część wygotowanej, część eksperymentalnej - nigdy nie używanej, ale bardzo starej, kupionej gdzieś kiedyś za jakieś grosze i na moje oko o wątpliwej przydatności - za drobna porowatość, pory momentalnie się zapchają i guzik będzie z tej gigantycznej powierzchni którą mają zapewniać.
Ale wrzuciłem kilka koralików... Zobaczę za trzy miesiące jak zmienił sie ich kolor w porównaniu do koralików Aquaela... i zobaczę czy uda mi się na tej podstawie coś wywnioskować.
Myślę też o filtrze fluidyzacyjnym DIY... ale raczej jako bajer, niż żeby był potrzebny, przynajmniej na początek.
CHYBA ŻE, by się okazało, że rzeczywiście filtr fluidyzacyjny będzie taki zaje**sty, że zastąpi mi całą tą ceramikę...
... albo że będzie dla Niej dobrym i niezawodnym buforem...
... ale pod warunkiem też, że będzie tak samo bezobsługowy (w co wątpię).
... więc zobaczymy.
Biorąc pod uwagę, że cały czas w planach takich pewnych do zrealizowania, jest jeszcze potężna hydroponika (to co jest obecnie to tylko malutki począteczek), która też będzie bardzo skuteczną filtracją biologiczną - bardzo możliwe, że filtr fluidyzacyjny nigdy nie powstanie.
Wracając natomiast do filtracji mechanicznej: Wata.
Używam jej drugi raz w życiu.
Pierwszy raz używałem jej bardzo dawno temu, jeszcze w filtrze przelewowym napędzanym pompką powietrza i pamiętam, że wywaliłem przy pierwszym czyszczeniu, bo jakoś mi się nie spodobało co się z nią stało.
Od tamtej pory, za dokładny filtr mechaniczny zawsze robiła u mnie mega drobniutka gąbka.
I tu moje pytanie: co właściwie daje ta wata?
To jest filtr mechaniczny? Taki jak właśnie ta drobna gąbka?
To czemu nie gąbka tylko wata?
Anyway: przyszła z filtrem, więc włożyłem i zobaczę co będzie... po prostu po 25 latach postanowiłem dać temu medium drugą szansę.
gusto pisze:Fajny projekt Aikus.
dzięki...
żeby nie było za różowo, to wczoraj wieczorem miałem pierwszy pogrzeb.
Jednemu gupiczkowi się wzięło i zmarło... Był w beznadziejnej formie, miewał zrywy życia, ale raczej go prąd wody nosił niż on pływał. Jego stan pogarszał się z minuty na minutę... widać było, że się męczy i nie doczeka do rana.
Nie było szans - za dużo widziałem.
Stąd eutanazja.
Normalnie takich procesów się nie zauważa - ot rybka sobie gdzieś tam w krzakach zemrze, ślimaczki i krewetki zrobią co swoje i tyle - w międzyczasie ileś tam się urodzi, część zostanie zjedzona... życie. I prawa natury.
Tak to zwykle później wygląda w moich zbiornikach.
No ale tutaj - świezy baniak, wszystko widać jak na dłoni...
Kasia się popłakała ... echhh... :/
No cóż... najwidoczniej nie przeżył aklimatyzacji.
Nie miał żadnej oznaki żadnej choroby... wszystkie pozostałe rybki czują się raczej OK... Parametry wody - też wszystko OK... nic niepokojącego...
Raczej chyba nie wygląda na to, żeby coś było źle w tym moim baniaku.
Dzisiaj też wszystko OK, woda - kryształek, parametry w normie, rybki działają, jedzą...
Wszystko OK.