Tytułem wstępu, chciałbym załączyć podziękowania i ukłony dla Kruku jako motywatora postępu i praojca rozciągania modelarskiej gumy poza majciochy zwykłych hangarów. Właśnie Kruku w pewnym momencie uświadomił mi bezsens marnowania przestrzeni oraz nadmiernego cackania się z kawałkiem polakierowanej blachy
Nie wdając się już w dalsze, przydługie i poetyckie wstępy opisujące początki wykluwającego się pomysłu, przechodząc do konkretów, oto mamy tutaj proszę szanownej wycieczki, mechanizm dźwigni zmiany biegów od jakiegoś rzęcha...
Jak na kogoś kto jeździ automatem, prawdopodobnie nieco przydługie oglądanie takich sprośnych obrazków doprowadziło do niebezpiecznych skojarzeń, od których nie ma już odwrotu...
Zalążek pomysłu został rzucony na priva w ogień krytyki kilku znajomych, z cichą nadzieją że wybiją mi to z głowy jako obarczonemu jakimś błędem logicznym, dzięki czemu auto zachowa pełną przestrzeń bagażową i homologację. Dobrzy koledzy litościwie poklepali po ramieniu, po czym całkiem entuzjastycznie wyrazili chęć śledzenia dalszych losów bagażnika. To są mistrzowie łagodnej perswazji i nakierowania marzycieli na właściwe tory. Oto panowie Aikus i Lin3e, wśród licznych problemów kinematycznych wyłuskali natychmiast niewątpliwe zalety trzymania drążka jednorącz, i wyrazili chęć potrzymania tegoż. Kolejnym krokiem było zwrócenie się do fachowca w drobnych kwestiach mechanicznych. Tutaj również nie doznałem zawodu. Mistrz Kowal nie obcyndalając się zbytnio, swoim zwyczajem oszczędnie w słowach, uraczył mnie pdfem manuala któregoś z Boeingów. To był bardzo pomocny materiał w zakresie rozkminki sterowania awioniką spoza kokpitu, wyjaśniło się wszelkie kwestie związane z powrotem drążków do neutrum, oraz ujawniło bezsasadność i głupotę pytania - czy leci z nami pilot. Szczerze polecam również gdyby ktoś szukał sposobu na zgrabne okablowanie modelu
Tak więc, podbudowany już nieco opiniami i uzbrojony w mgliste wyobrażenie, co jeszcze będzie mi potrzebne, owocnie udałem się na szrot do zaprzyjaźnionego mechanika. To było chyba jakoś w piątek, bo już w niedzielę tłumaczyłem się przed kobietą, gdzie byłem tyle czasu, co to jest i co robi w naszym salonie...
U podstaw całej imprezy leży ogromna niechęć do samodzielnej budowy dwuosiowego gimbala ze skalibrowanymi potencjometrami, zdolnego wytrzymać emocje pilota i potencjalne manipulacje wykonywane przez osoby postronne. Po licznych próbach i analizach kinematyki ruchu tulejek oraz przegubów kulowych z różnych materiałów, mających za zadanie odtworzyć ruch palca na czubku sutka, uznałem że nie ma co poprawiać matki natury. Przełożenie musi być miękkie i sprężyste, a zarazem wyczuwalnie twarde, tak aby było precyzyjne i jedwabiście gładkie. Zaręczam, że to autorski opis i nie pochodzi z żadnego Harlequina. W rezultacie raz jeszcze udałem się do miłej mojemu sercu skrzynki narzędziowej spalinek, zmodowałem nieco dzyndzelek pod wajchą, i tak powstało sprzęgło które przynajmniej na monitorze kanałów działa jak trzeba.
Pomny uwag kolegów i własnych doświadczeń odnośnie komfortu obsługi czegokolwiek jednorącz, z czeluści piwnicznych szaprgałów wydłubało się kolejny gadżet, który po latach doczekał się drugiego życia. Ja tu bardzo przepraszam w tym miejscu, że to wszystko wygląda jak ukręcone z gówna, na sznurek, taśme i snopowiązałke, ale uznałem, że dla prototypu odpalanie laserowych wycinarek i 3Deceencatych obrabiarek jest jeszcze za wcześnie.
Zauważyłem, że dotychczas wszystko odbywało się w tym stanie świadomości, przy którym wykluczone jest podłączanie prądu pod jakąkolwiek elektronikę, a chciałbym już rozplanować i okablować przełączniki oraz jakoś równie sprytnie rozwiązać przepustnicę gazu... Innymi słowy, bez miodowego ani rusz. O pedały ruddera akurat nie martwię się, ale o tem będzie potem
Na zakończenie dzisiejszego odcinka, może jeszcze dwa słowa wyjaśnienia po co to wszystko i czemu ma służyć. Otóż z historycznego punktu widzenia jest to wersja rozwojowa pewnego planu, który zakładał przemieszczanie się pilota fpv równocześnie z modelem. Z czasem rzecz trochę spuchła, i obecnie oprócz namiastki symulatora realnego pilotażu chciałbym mieć dodatkowo wygodną bazę - stacjonarną lub ruchomą z kierowcą, obsługującą tryb "follow me". Całość planuję podłączyć do modułu nadawczego jednym złączem, tak żeby nie patroszyć całego auta do tradycyjnego polatania. Jednocześnie zabudowę w pojeździe planuję w formie kontenera, który w ciepły letni dzień można będzie wystawić na świeże powietrze