POdlaczylem rownlegle pakiety 3s i 6s.
A konkretnie wpinalem do plytki ladowania rownoleglego - z zalozenia - pakiety 6s.
Wpialem trzy.
A potem druga strona plytki.
Pakiet w reke i wpinam, Najpierw zlacze pradowe.
Weszlo i siedzi.
No to balancer.
Probuje wpiac balansera i widze, ze cos nie halo - zaiskrzylo mi i dwie sciezki sie spalily...
Przez chwile nie wiedzialem co sie dzieje... Kolejnych kilka sekund to trwalo, az zobaczylem, ze pakiet 3s jest caly goracy, trzeszczy i puchnie w oczach... i w ulamku sekundy dotarlo do mnie co zrobilem.
Pakiet odlaczylem i na balkon.
Pakiety 6s - lekko cieple - bez dramatu. Mysle ze dostaly wpierdol tak jakby w takim naprawde ostrym locie (rozladowywanie duzym pradem to normalna rzecz dla tych pakietow. Ladowanie - niekoniecznie).
...
Naprawilem plytke, w tym czasie pakiety 6s ostygly wiec wpialem je jeszcze raz i zaczalem ladowac.
PO kilkunastu minutach sprawdzilem co tam u prawie wybuchnietego 3s slychac...
Ano - nic takiego, wszystko w porzadeczku. Opuchlizna zeszla, twardy, sprawny, zwarty i gotowy do walki. Jakby nigdy nic.
Napiecie na celach 3,95.... Skubaniec przez te kilka chwil (dobrych kilka sekund, moze nawet kilkanascie) dzielnie lykal zapodany prad... dlawil sie dusil i krztusil, ale lykal.
Wtyczka sie nieco nadtopila - jak u cioci przy piekarniku...
Heh.... No nic - narazie kwarantanna. Potem zobaczymy.
Tak czy siak lekcja odbyta, nauka przyjeta z pokora i z wdziecznoscia za tak niska cene jak na taka nieostroznosc