No, mają poczucie humoru, a że wisielczego... Taki klimat u niech
JENA też nie miała żadnego ogranicznika dopychu przeciwtłoka (@mwx, chyba trafnie to w samej rzeczy nazwałeś). Raz to ustawiliśmy i sobie tak było. Bardzo obawialiśmy się uszkodzenia tych cudeniek, byłby obciach na zasadzie "gówno chamom nie zegarki"
Cały magnetofon nie był wykorzystany, choć niestety obezwładniony wypruciem z niego koła zamachowego. Ono to, po wyciśnięciu zeń wałka (precjozum niesłychane ten wałek) było zakładane na wałek JENY przykręconej do osiedlowej ławeczki ściskami stolarskimi, pożyczonymi na
... dość długo... z osiedlowego ośrodka "Praktyczny Pan". Na tej ławeczce i tak już nikt nie siadał z trzech powodów
Zgadnijcie
, jakich...
Wspomniane koło miało kilka potrzebnych nam cech na raz. Było dostatecznie, ale nie za bardzo ciężkie, idealnie wyważone, miało właściwą średnicę otworu i użyteczne rowki biegu paska gumianego. W obwodowy rowek nawijaliśmy kilkanaście zwojów kordonka (taka grubsza, ozdobna nitka do haftowania, dziewczyny kochane
) i srrrruu !!! Zazwyczaj gadał za pierwszym razem, po umiejętnym szarpnięciu wędką kręciło się dobrych kilka sekund do pierwszych objawów życia. Potem rozpędzało cudnie i tak na malutkim gaziku pyr-pyr-pyr, aż się nagrzał. Potem gorący - koło out, śmigiełko myk, do modeliku hop-siup i ... doopa blada : "Szymek, piiii miałeś wzmocnić tę piiii wręgę, jeb..ła piii znowu, piiii piii piiiiii...
Nie było takich klejów, jak dziś, a modelik dość delikatny i rozruch ręczny silniczka już w nim był ryzykowny
To były czasy...
O ławeczce napiszę, jak nie zgadniecie. Jak ktoś miał do czynienia ze spalinkami RC, to będzie Mu łatwiej
.
Pozdrowionka od... Andrzeja
Nie umiem latać tak jak Wy, ale się uczę.
W ogóle ciągle się uczę. Wszystkiego, czasem od nowa...