MacGyverek pisze:Sorki za zwłokę, ale czytałem to przed snem
Poczytałem i zgadzam się z Tobą i nie zgadzam
Jak to mówią kij ma zawsze dwa końce. Nie zupełnie widziałem co Ci odpisać.
No czyli moja konkluzja z końcówki maila
Ale spoko odniosę się, chociaż wyrywkowo i na wstępnie zaznaczę, że absolutnie nie mam poczucia, że się spieramy albo usiłujemy do czegoś przekonać. Po prostu od początku mamy trochę różne punkty widzenia ale co do większości spraw jesteśmy zgodni.
MacGyverek pisze:Może jak chce być tak obsługiwany jak ja obsługuje klientów firmy w której pracuje.
Baaa no panie, blać skąd ja to znam...
MacGyverek pisze:Urządzenie jest naprawiane często tego samego dnia w którym przyszło i odsyłane w tym samym lub dniu następnym (wszystko zależy czy kurier już u nas był czy nie). W małych firemkach jak jest problem to można porozmawiać technicznie a nie najpierw przeprawiać się przez osoby które nic nie widzą. Przykład Centrum Serwisowe Xiaomi w PL. Pani stwierdziła, że ten odkurzacz sam sobie mogłem uruchomić wtykając kabelek w urządzeniu. Ja jej mówie, że nie ma zwisającego nigdzie kabelka i jak już to on jest w środku. Ja nie mam prawa grzebać w urządzeniu które jest na gwarancji. Stwierdziłem, że ma mi wskazać gdzie ten kabelek. Odpowiedziała mi, żebym zajrzał do instrukcji obsługi, że tam jest opisany kabelek do włożenia od czujnika koła. I gadaj z kobitą!!!
No nie! Z betonem się nie gada.
Beton się olewa, a sprawę załatwia proceduralnie metodycznie i koniec.
MacGyverek pisze:Kolejny przykład męczarni z TP.SA później Orange. Co tydzień zgłaszałem awarię braku synchronizacji z ADSLem. Przyjeżdżał technik sprawdzał i mówił, że u mnie wszystko w porządku i centrala się zaś zawiesiła. Co chwila telefon do konsultanta i ta sama gadka, a oni mi za każdym razem gadają, że mam router restartować. Po pół roku przepychanek odwiedził mnie technik i stwierdził: "niestety ale będe miał takie problemy bo jest stara centrala, ale nie wiadomo kiedy będzie nowa" i że to tak nieoficjalnie mówi bo Orange się będzie od tej diagnozy uchylać. Pewnego dnia zadzwoniłem, że napraw jest już tak dużo, że chcę rozwiązać umowę przed końcem umowy. Gość stwierdził, że nie mogę rozwiązać umowy bo to by było niekorzystne i ze stratą dla firmy Orange. I mogę rozwiązać ale będzie kara umowna. Oczywiście, że za każdym zgłoszeniem uzyskiwałem "straszenie" kwotą 80 zł za przybycie technika jeśli wina będzie po mojej stronie. W teorii ja bym mógł tej firmie również wystawić rachunek za technika jeśli wina jest po ich stronie. Chodzi mi o to, że klient musi a korporacja może. Oni mogą wszystko a ty płać i związaniu się z umową jesteś już mało znaczącym klientem. Już cię złapali i na 2 lata mają cię w dupie. A na nowego polują. To są takie wielkie molochy, że 10 klientów mniej na nich wrażenia nie robi.
Zaczynam rozumieć Twój punkt widzenia.
Jesteś przedstawicielem małej firmy (ale większej niż jednoosobowa) i zderzasz się z wielkimi korpo typu tepsa.
Powiem krótko: masz przejebane.
Ale na pocieszenie powiem Ci, że to dotyczy nie tylko małych firm (manie przejebane w zetknięciu z tepsą).
Nigdy, ale to blać nigdy nie zapomnę scen z przeprowadzki jednej z poprzednich firm w których pracowałem (a była to firma około 500 osób, czyli ... no taka już nie mała).
Nigdy nie zapomnę tego co przeżywał i odczyniał mój kolega, który był odpowiedzialny za uruchomienie zasadniczego łącza internetowego (a był to jakoś rok 2005 czy coś takiego, a więc już nie czasy przedpotopowe gdzie łącze internetowe było nie wiadomo jakim luksusem).
I sytuacja była kuriozalna, bo łącze backupowe o małej przepustowości z firmy Exatel (wtedy jeszcze mniejszej niż teraz, teraz nie małej, ale nadal dużo mniejszej od tepsy) zostało załatwione praktycznie od ręki.
A tepsa.... wstępnie mówiła coś, ostatecznie obiecała zestawić łącze do końca jakiegoś miesiąca (powiedzmy, że był to luty).
Nie pamiętam już ile pampersów zostało przemoczonych kiedy pod koniec kwietnia co chwila ludzie przychodzili do mojego kolegi i wypytywali kiedy ruszy zasadnicze łącze, a on ze stoickim spokojem odpowiadał "do końca lutego bieżącego roku".
Wszyscy się śmiali, ale tak naprawdę nikomu do śmiechu nie było, bo firma ostatecznie informatyczna była w zasadzie pozbawiona zasadniczego narzędzia pracy jakim jest sieć (jak dobrze pamiętam mieliśmy 20 na tym Exatelu zamiast zasadniczych 100Mbps które miały być na tepsie).
W sprawę ostatecznie został zaangażowany najwyzszy management i chuja ugrał.
Bo tepsa miała w dupie nawet 500 osobową firmę.
...
Anyway: ja na to patrzę trochę inaczej. Bo ja sobie znalazłem sposób na funkcjonowanie w tym pojebanym świecie. Tyle, że ja jestem zasadniczo konsumentem (jednoosobowa działalność to tak naprawdę żadna firma).
I wyobraź sobie, że ja nie mam ABSOLUTNIE ŻADNEJ UMOWY z żadnym dostawcą mediów (dobra poza prądem i wodą i gazem, aczkolwiek tu umowy ma właściciel mieszkania, no ale to tak czy siak inna bajka).
Wszystkie telefony internety - wszystko mam na kartę.
Płacę oczywiście trochę więcej, ale i tak de facto dziś są to grosze, a wiesz co?
Ciekawostka: wszystko mi działa!
A jako konsument przerabiałem i umowy abonamentowe - owszem.
Ale wszystkie porozwiązywałem.
I jest to już tylko moja uknuta w głowie teoria, ale dostawcy dobrze wiedzą, że dla mnie odejść do konkurencji to jest just like that: wyrzucam kartę do kosza, idę do innego, kupuję nową i jedziemy.
I może dlatego nie dbają o mnie tylko wtedy kiedy kończy się umowa, tylko starają się zapewnić akceptowalną jakość usługi cały czas ...?
Nie wiem, naprawdę nie wiem - generalnie mam lżejszą głowę odkąd nie mam żadnych umów i cześć.
Co innego łącza obsługiwane przeze mnie w firmach - klientach.
No różnie z tym bywa, co tu dużo gadać.
MacGyverek pisze:To samo mamy w sklepach Euro RTV. Najgorsze jest to, że fajnie prosperujące sklepiki zostały zmiecione przez te duże. Mam kolegę który prowadzi mały sklepik z AGD i RTV. Zawsze u niego kupowałem sprzęt. Duże sklepy go wykończyły bo kupowal na hurtowniach w tej samej cenie co klient w sklepie. Musiał "wejść" pod markę "My Center", żeby dalej kupować w "dobrej" cenie. Czy to jest dobre?? Myślę, że nie. Czy mamy jakieś wyjście?? Też nie. Zostaje nam jedynie walka u prawników, żeby każda sprawa ujrzała światło. Najgorzej jak ktos macha ręka. Jeden machnie, drugi a sprzedawca się cieszy.
Prawda. Dlatego mówię, że generalnie wstydzę się mojej postawy...
Ale mi naprawdę zdrowie już na to nie pozwala.
Lekarz zabronił się denerwować...
MacGyverek pisze:Może Warszawa to świat korporacji i wielkich sklepów i już wszyscy tym nasiąknęli. Ja wolę jednak iśc do zakładu Miecia i Zdzisia, pomacać pogadać i załatwić sprawę.
Ja też bym wolał!!! Szczerze i serio.
Ale małych firemek w których jest z kim sensownie pogadać i załatwić sprawę jest jak na lekarstwo... Nie znaczy to oczywiście, że nie ma w ogóle, ale jest ciężko.
MacGyverek pisze:Idziesz do sklepu małego pomogą bo im zależy.
No właśnie ... jak mi się zdarzy na coś takiego trafić to jestem przeszczęśliwy, ale przeważnie trafiam na marazm i zniechęcenie, doprawione wkurwem, że oto przyszedł klient i dupę zawraca, a przecież to i tak bez sensu wszystko.
MacGyverek pisze:Idziesz do castoramy i pytasz o coś a oni posyłają cię od jednego boxu do drugiego i słyszysz, że to kolega się tym zajmuje. Pół godziny czekasz, aż ktoś z łaski 5m kabla utnie albo z łaski płytę OSB potnie. Wolę na tartak i mam to w 2 min.
Może tu dochodzimy do sedna, bo jeszcze kilka lat temu rzeczywiście tak było.
Ale ostatnimi czasy czy to w Casto czy to w Leroy... obsługa jakoś tak jakby się poprawiła.
STATYSTYCZNIE.
Bo oczywiście, że wszędzie trafiają się porządni ludzie i chuje... a wcale też nie powiedziane czy rzeczywiście chuje czy tylko mają zły dzień - co się zdarza każdemu, ... wiadomo...
Ale statystycznie - ja chyba widzę w ostatnich latach taką tendencję ku dobremu.
Pytanie czy Ty też widzisz tendencję poprawy?
Ja wiem, że jest ch****o - OK, nie polemizuję z tym, ale czy ... powiedzmy taka ogólnie pojęta jakość obsługi klienta w tym Twoim Casto... 5 lat temu i dziś... Jakbyś tak porównał najlepiej jak się da... to jest różnica na plus, czy nie?
Czemu pytam?
A no bo: Takie sklepy z branży elektrotechniczno - budowlanej Majster (jest tych firm kilka, chodzi mi o te:
https://www.marketymajster.pl/nasze-markety/ ).
Wypisz wymaluj krajowa konkurencja dla Leroy / Casto.
Dopóki nie zacząłem jeździć do Stalowej Woli - nie znałem ich. Bo w naszych stronach ich nie ma.
Ale ogólnie - jest ich sporo, więc firma - można przyjąć, że jest duża.
Poznałem ... chyba dwa lata temu Stalowowolski przy okazji robienia reformy oświetleniowej w domu rodzinnym mojej TŻ i byłem bardzo miło zaskoczony podejściem do klienta, który bądź co bądź nie przychodzi ze standardowym pytaniem o żarówki LED, tylko kombinuje. Mniejsza o szczegóły - sprawa nie była szablonowa w każdym razie.
Sklep co prawda mi nie pomógł (nie miał potrzebnych żarówek w ofercie) ale pracownik sklepu bardzo porządnie podszedł do sprawy, przegadał ze mną problem, zrozumiał go, starał się znaleźć alternatywne rozwiązania i w ogóle wszystko super hiper.
Pomyślałem wtedy "No i gdzie ja bym takiego podejścia do klienta doświadczył na przykład w Warszawie w Leroy...? Heh ... popatrzą jak na idiotę, jeszcze wyśmiać gotowi" - takie miałem przekonanie.
Potrzebne żarówki kupiłem w sklepie internetowym, ale przy okazji, będąc w Leroy, podszedłem na dział z oświetleniem i zacząłem trolować sprzedawcę prowadząc mój eksperyment z jakości obsługi.
Nie dość, że spotkałem się z zaskakującym mnie podejściem do sprawy równie profesjonalnym jak w Majstrze to jeszcze okazało się, że Leroy - owszem - ma dokładnie takie żarówki jakich potrzebuję.
Więc chyba nie zmyślam - skądś się moje przekonanie odnośnie tego jak to w Leroy zostanę potraktowany wzięło.
Po prostu kiedyś tak było...
A może też dobrobyt się skończył... konkurencja się zwiększyła...
Jak był jeden supermarket to pracownicy mieli klienta w dupie bo byt mieli zagwarantowany.
A jak czasy eldorado dla supermarketów się skończyły, kilka upadło, tu i ówdzie jakieś centurm handlowe zostało zamknięte i do dziś świeci pustkami - zmieniło się i podejście do klienta... ??
MacGyverek pisze:Podam przykład jeszcze Media Expertu. W święta zakupiłem tablet i za każde wydane 500 zł dostało się w kuponie 60 zł. Nie widziałem co za to kupić więc stwierdziłem, że biorę kartę SD. Zawsze się przyda. Jako, że na stanie nie mieli zamówiłem przez internet z odbiorem w sklepie. Rezerwacja towaru to była. Przychodze odebrać daje kupon a Pani nie wie co z nim zrobić bo system go nie wczytał. Pytała koleżanki i nikt nie widział jak użyć kuponu. A nad nimi wielka reklama " za każde 500 zł 60 zł w bonie". Po 20 minutach czytania regulaminu wyczytała, że tylko zakupy w sklepach stacjonarnych. A ja na to: A gdzie ja niby jestem?? Stacjonarnie przed ladą czy w internecie. Usłyszałem, że mogę iśc i to zabrać z pułki i wtedy mi to sprzeda z rabatem. No ja mówię: "Ok, ale tej karty nie ma na stanie!! Dlatego ją zamówiłem i zarezerwowałem w sklepie". Po 30 minutach gadki jakaś Pani zza lady stwierdziła, że może do wrzucić przez sklep ale będzie dopłata 2 zł. Zgodziłem się. Byłem w sklepie ok 40 minut. A miałem tylko WEJŚĆ I WYJŚĆ.
Idzie się wkurwić - bezsprzecznie.
Najcierpliwszemu człowiekowi na świecie zrobi się czerwono przed oczami.
No i widzisz, a tyle co media expert chwaliłem....
...
heh, natomiast... no nie wiem... pewnie to też od dnia zależy, ale jakby na mnie trafiło - nie zgodziłbym się na żadne pierdolone 2 złote żadnej pierdolonej dopłaty.
A taki członek męski jak Batorego komin - w dupie mam waszego tableta i w dupie mam wasze 60 złotych w bonie.
Ide do ździska, a ponieważ jest to swój człowiek, wporzo chłopak, kolega z podwórka, to z miłą chęcią zapłace mu 550 i nie dostanę od niego żadnego bonusa.
(to zakładając,że rzeczywiście mam takiego kolege ździśka).
Albo po prostu w ogóle w dupie mam tableta ide do domu i koniec - nie jest to artykuł pierwszej potrzeby.
Miał być na prezent - no to członek męski, nie będzie, będzie jakiś inny prezent.
...
No chyba, że już bym zapłacił za tego tableta a teraz tylko się wykłócał o te należne 60 złotych bonusa...
Wtedy - ze tak powiem - mają mnie.
Zupełnie jak ten heniek i ździsiek - handlarzyna ledami na zderzaki.
Zrobili mnie w chuja - sprawa przegrana, cześć pieśni, 50 złotych nie jest warte zdrowia które stracę na walkę z nie w 100% pewną szansą na wygraną.