Postautor: aikus » 18 lut 2020, o 10:05
Niebezpieczne, ale ma w sobie coś, czego dziś już podróżowaniu nie ma i chyba jest to właśnie to coś, czemu mi w dzisiejszym podróżowaniu brakuje, żebym je lubił.
To żadna frajda przelecieć przez atlantyk samolotem czymś w czym ryzyko, że coś pójdzie nie tak jest mniejsze niż 1/100000000.
Żadna. Ot zajęcie takie samo jak moja codzienna praca w biurze i droga do niego. Tam i z powrotem do domu.
Jak swego czasu (chyba trzy czy cztery lata temu) wybierałem się w wycieczkę wakacyjną samochodem po Europie to ...
... no nie pojechałem moim starym zardzewiałkiem, o którym wiedziałem, że prawie na pewno tej podróży nie wytrzyma. Nie, aż tak to nie.
Ale też nie skorzystałem z rozwiązania które jak najbardziej było w zasięgu a byłoby pewne w 100%, czyli wynajem samochodu (bo to zawsze jest prawie nówka, ubezpieczenie fullwypas i tak dalej).
Po prostu kupiłem trochę nowszego zardzewiałka i nim ruszyłem w trasę.
Ten element ryzyka, to jest coś, bez czego dla mnie podróżowanie traci sens.
Nie wiem czy będąc pilotem miałbym dostatecznie twarde jaja, żeby przeprawiać się przez Atlantyk w skorupce typu Cessna 172 albo coś takiego - raczej wątpię.
Ale w dalszym ciągu to jest własnie to, dlaczego obejrzałem ten filmik z zapartym tchem i ...
... chcę jeszcze.
Wyprawa za Atlantyk Dreamlinerem rajcuje mnie mniej niż wyruszenie w nocny rejs kutrem rybackim w czasie sztormu.