Wczoraj był naprawdę fajny dzień na lotnisku. Chyba na osłodę, przed późniejszym meczem Polaków
Udało mi się naprawić nadajnik wideo w racerze i trochę sobie poganiałem po niebie za Dawową Kataną. Albo Dawowi albo Katanie się to nie podobało, bo przypuścili atak na mojego racera. Bałem się, że racer pociął folię na Katanie a wyszło, że to Katana uszkodziła silnik w racerze.
Bixler wziął odwet za racera i przypuścił atak na Fun Cuba, na szczęście bez uszczerbku dla obu modeli
Kończyliśmy ostatnie pakiety uciekając przed deszczem.
Tak się śpieszyłem z pakowaniem, że zgubiłem element mocujący skrzydło od Bixlerka i musiałem wracać się na lotnisko.
Tu z pomocą przyszła panująca susza, bo trwa ledwo co żyje i element mimo, że mały był widoczny z daleka.
Muszę przyznać, że latanie samolotem to naprawdę fajna sprawa, szczególnie jak lata się w kilku na raz