O bezpieczeństwie na naszych lotniskach -
- czyli jak chciałem przelecieć Artję (bynajmniej nie w garażu) -
- czyli publiczne samobiczowanie ku bezpieczenstwie nas wszystkich.
...
Bo było to tak.
Po sobotnim mało radosnym (to temat na oddzielne wypracowanie) lataniu FPV Bixlerem, przyszedł czas na to, żeby powspominać jak to cudownie było na jesieni zeszłego roku polatać sobie FPV Skrzydełkiem, czyli zeta-84.
Tak też zrobiłem.
Abstrahując zupełnie od przejść z mordą w kubeł, bo to temat na kolejną oddzielną rozprawkę, zapakowałem do zetki pakiet, rozłożyłem procę, morda w kubeł i w górę!!
Było cudnie tak jak pół roku temu.
Polatałem sobie po okolicznych chaszczach, żeby zapoznać się z ich wczesno-wiosenną kolorystyką (która nota bene jest tak bardzo różna od jesiennej, że trzeba się tak naprawdę na nowo uczyć terenu, żeby po pierwsze się nie zgubić a po drugie, żeby np. nie wlecieć w ledwo widoczne szczyty koron drzew, które latem i jesienią są widoczne z daleka doskonale).
Po dokonaniu spokojnego oblotu okolicy, postanowiłem sprawdzić z powietrza co też robi Artja na pasie (jak startowałem zabawiał się coś grabiami).
Nie robiłem nic niebezpiecznego.
Ot przelatuję sobie nad nim, lekko z boku, kamerka w dół... coś tam zobaczyłem, ale nie za wiele, więc szybka decyzja (bo w końcu jestem tak wysoko, że jest całkowicie bezpiecznie): błyskawiczny nawrót w postaci "półbeczka, półpętla i" ....
... Nie zdążyłem nawet pomyśleć na tyle klarownie żeby to zwerbalizować, kiedy po prostu zrobiło mi się ciemno przed oczami.
W tym samym momencie usłyszałem głuche "PU" w ziemię i ułamek sekundy później Artję
- Ło!!
...
Kiedy już zdążyłem wyjąć mordę z kubła i szykowałem się do oglądania strat w moim skrzydełku, usłyszałem głos kolegi
- Widzę, że wybrałeś metodę kamikadze...
...
Bez większych refleksji podszedłem do Niego i do modelu, dokonałem wstępnych oględzin strat, uznałem, że nie ma dramatu (w tym wydaniu ergo od strony modelu rzeczywiście nie było), zebrałem graty i poszedłem zwijać swoje stanowisko startowe, które (co oczywiste) tego dnia nie mogło być już potrzebne).
Czas na refleksje przyszedł później.
- Jebnąłem w ziemię 1,5 metra od stojącego na pasie Artji (wg. Jego zeznań i nie mam najmniejszego powodu, żeby poddawać je w wątpliwość).
- Powodem kreta było to, że... hehe... i tu UWAGA IWAGA!!!! Pomyliłem się co do pakietu!!!! Tak jest!!!
Zeta jest przystosowana do latania na lekkich pakietach 3s 1500 lub nawet 3s 1300. A ja z rozpędu załadowałem jej 3s 2200.
Leciała OK, choć może jakoś dziwnie ociężale, ale uznałem, że po zimie to moje błędne wrażenie.
Wszystko było OK do czasu pewnego manewru, który zdecydowałem się wykonać cokolwiek za blisko granicy bezpieczeństwa i który jak sie okazało tę granicę przekroczył. Model był zbyt ciężki i zwyczajnie zabrakło mi sterów, żeby go wykonać z powodzeniem.
- to był tylko jeden błąd który popełniłem i którego nie przewidziałem. Jeden spośród wielu błędów, których nie jestem i nigdy nie będę w stanie przewidzieć.
- miałem ... mieliśmy przy tym w C H U J szczęścia, że to był jedyny błąd i model zarył dziobem w ziemię a nie w człowieka.
Nawet nie chcę pisać o tym jak mogłoby się to skończyć gdyby tego szczęścia było mniej.
Bo gdyby było tylko trochę mniej, mogłoby się skończyć na jakimś jebitnym siniaku, ale gdyby było dużo mniej....
... to jest właśnie coś czego nie chcę werbalizować, zostawiam to wyobraźni czytelnika i że tak powiem "that's not the point".
THE POINT IS... Zawiodłem.
Olałem zasady bezpieczeństwa, do których przestrzegania sam wielokrotnie tak bardzo nawołuję.
WHAT"S DONE IS DONE!
Co się stało to się nie odstanie.
Przepraszam.
Obiecuję poprawę.
Jednocześnie apeluję do wszystkich.
Do wszystkich na dwa sposoby:
1. przestrzegajcie elementarnych zasad bezpieczeństwa, nie zależnie od tego jak pewnie czujecie się w powietrzu i jak wielkim zaufaniem darzycie swoje modele. BEZAPELACYJNIE!!!
2. Zwracajcie uwagę KAŻDEMU kto waszym zdaniem tych zasad nie przestrzega!! REAGUJCIE!!!!
Potem można to przedyskutować, czy rzeczywiście było to niebezpieczne, czy może to tylko takie wrażenie oglądającego - to jest OK.
Ale trzeba to POWIEDZIEĆ!!! Zwrócić uwagę - w dosłownym i dokładnym tego słowa znaczeniu.
Mi nikt od bardzo dawna nie zwrócił uwagi (w naszych realiach - w zasadzie nigdy). A to z dwóch powodów:
- to ja jestem raczej głosicielem zasady "safety first!!"
- w tym konkretnym przypadku ... nikogo poza mną i Artją nie było na lotnisku.
...
TUTAJ NIE MA WYJĄTKÓW!!!
Każdy może się zapomnieć!
Być może, gdyby sytuacja miała miejsce kilkadziesiąt minut później, kiedy na miejscu byli już Mike i Dawo... Być może któryś z nich krzyknąłby za wczasu "K-u-r-w-a aikus co Ty odpierdalasz??" ...
... ale, szczerze?
Wątpię.
Bo któż śmiałby zwracać uwagę Aikusowi, naczelnemu mentorowi zasad bezpieczeństwa na lotniskach...
No nie?
BŁĄD!!!
Tu nie ma wyjątków!!!
Nie ma świętych!!
Każdego należy jebać kiedy widzimy, że robi coś nie tak.
Nie czekajmy aż zdarzy się nieszczęście.
Bo co się stanie, to się nie odstanie.