Od samego początku nie dawało mi spokoju drżenie paska w ogonie. Uderzał o belkę. Dołożyłem napinacze, ale to niewiele pomogło. Na dodatek przy ostrzejszych szaleństwach ewidentnie gdzieś przeskakuje pasek - ogon potrafi uciec o 360 stopni, na dodatek widać wióry z paska.
Zacząłem się temu przyglądać i zauważyłem że rolka na ramieniu napinacza wachluje o dobre 40stopni gdy kręcę wirnikiem. Na wyższych obrotach tak nawala że odkleja się totalnie od paska - ergo: nie spełnia całkowicie swojej roli a pasek ma pole do popisu w kwestii przeskakiwania.
Początkowo podejrzewałem zwichrowane koło napędowe z przodu, bo ramionko wychyla się ok 3 razy na jeden obrót wirnika, a kółko ma 3 szprychy i 3 śruby. Kombinowałem z tym przednim kółkiem długo, chyba z 2 wieczory, aż w końcu rozlałem piwo na Devila, wkurzyłem się i odwiesiłem go na haczyk.
2 dni później przyszło olśnienie i poszukałem gdzieś indziej:
Otwór w kole pasowym ma za dużą średnicę, siła spowodowana dokręceniem robaczka powoduje przesunięcie osi obrotu o 0,1mm, co skutkuje biciem na poziomie 0,2mm, sprawiającym że wszystko lata jak szalone, bo pasek skraca się i wydłuża o 0,4mm jakieś 200 razy na sekundę.
Zacząłem drapać się po głowie z myślą, że przyjdzie mi czekać na dostawę oryginalnego SABowego kółka, ale tymczasem wykombinowałem takie coś:
Bicie zmalało do 0,06mm, a napinacz prawie stoi w miejscu.
No niestety. Jak mówią Jankesi: you get what you pay for...