Ja dzisiaj poszedłem w końcu porządnie oblatać Mini. Wyregulowałem żyro. Ponownie ustawienie gova bez łopat i łopatek dało zamierzony efekt. Jest perdolnięcie
. Doznania z latania nieporównywalne to rexa. Pomimo bardzo mocnego wiatru model radził sobie nieziemsko. I gdy już pojawiła się myśl, że tak bardzo żałuje, żałuje że nie kupiłem go wcześniej tylko przeszedłem tą całą gehennę, gdy sypały się Ochy i Ahy, nagle JEB
. Ogon stoi jak zamurowany. Myślę sobie, dlaczego ja? Kto żuci na mnie tą klątwę, moja żona? No kto? Stanął lecąc do mnie nosem. Udało mi się go zatrzymać i wycelować w trawsko ( bo latam nad wysoką trawą - tak jak podpowiedzieliście ) Hold, przy ziemi kąty w górę i powiedzmy że było to pół lądowanie awaryjne pół kret
. Podchodzę do modelu, no cały, więc zaczynam badać o co chodzi. Zaczynam ruszać ślizgaczem, Beton. W związku z tym że zaczęło padać schowałem wszystko i do domu. W hacie rozebrałem ogon i znalazłem winowajcę . Jedno okucie wysunęło się z Huba blokując układ. Myślę sobie, pewnie śruba się odkręciła
. Byłem w błędzie, o to winowajca :
Śruba wlazła w łożysko
. Chyba było zużyte
Straty z dzisiejszego dnia - Łożysko 3x6x2,5 - już zamówiony komplet do obydwu okuć. Reasumując, właśnie zakochałem się w tym modelu.