Post piszę tak ku przestrodze czy informacji
Od dobrych 6ciu lat korzystam z lipoli, traktowałem je jako dosyć bezpieczny środek do przechowywania energii, a z roku na rok podchodziłem do nich coraz bardziej nonszalancko zostawiając nawet podczas ładowania bez opieki.
Od dziś się to zmieni.
A to dlatego że dziś jeden pakiet zapalił się w locie w Goblinie 550 (chyba ksywa "Frytek" ostanie mu się na stałe).
Lot miał być, i był, bardzo spokojny, przeciętnie takie trwają 5 minut a pakiety wychodzą ledwo ciepłe, stało się to po jakiś 30 sekundach od startu, z modelu zaczął kłebić się biały dym. Do końca była kontrola, silnika pracował, mimo wszystko wrzuciłem holda i lądowałem w pietruszce.
Podejrzenie mogłoby jeszcze paść na przedziurawienie przez pinion ale latam bez kabinki i aby pakiet mi nie wypadł, rzepa zaciągam bardzo mocno a po locie nie był zerwany.
Raczej podejrzewam że mocne zaciśniecie rzepem spowodowało zacieśnienie któryś warstw lipola na krawędzi i doszło do zwarcia wewnętrznego podczas lotu.
Pakiet na którym się to stało to Turnigy 6s5000 kupiony w grudniu, ma za sobą może ze 30 lotów, byłnie spuchnięty, wręcz twardy, cele idealnie zbalansowany. Dodatkowo był owinięty grubym termokurczem więc raczej była mała szansa na jakieś wcześniejsze uszkodzenie zewnętrzne.
Ogólnie modelowi się nic nie stało, potem wykonał jeszcze dwa loty. Dobrze też że nie miał założonej kabinki. Niestety czeka mnie znowu rozebranie i czyszczenie go z osadu dymu
Widzę że są już materiały w internecie, koledzy działają szybciej od jakichkolwiek wiadomości