Protos 380 jest tym czym Miniak powinien być od samego początku tak naprawdę.
I MSH zrobiło generalnie genialny ruch produkując takiego helika, oraz jednocześnie dało sobie strzały w obydwa kolana na raz ustalając na niego takie ceny.
Bo tak naprawdę to ja tak czuję, że to właśnie te małe heliki to jest coś co utrzymuje na powierzchni każdą firmę.
Duzy się sprzeda raz na rok i musiałby kosztować tyle co prawdziwy, żeby zapewnić firmie wikt i opierunek, nie mówiąc o żarciu.
Małe idą jak świeże bułeczki i to na nich firma zarabia.
Jak ktoś chce duży, to owszem - mamy, proszę bardzo.
Ale też nie może on kosztować przesadnie dużo bo już w ogóle nikt by go nie kupił...
No i powstał sobie ... Protos 380.
Ładny - nie ładny to kwestia gustu, ale mechanicznie - to po prostu w końcu połączenie majstersztyku prostoty, bezbłędności, niezawodności, cichobieżności konstrukcji, jednocześnie pozbawione wszelkich wad.
Bo wszystko to było już w miniaku, tyle, że Miniak miał wadę która w zasadzie uniemożliwiała nim latanie jak prawdziwym helikiem, bo uniemożliwiała (bardzo utrudniała) wykonanie autorotacji.
Oneway na silniku powodował takie opory swobodnego obracania się rotora (które wymuszało obracanie się całej przekładni pasowej), że jedyne autorotacje MUSIAŁY być po prostu specyficznie wykonanymi overspeedami.
Napędzać wirnik po prostu swobodnie opadając? No fakin way - to było NIE MO ŻLI WE.
POmijam zupełnie aspekt zjebanych onewayów w ostatnich seriach miniaków, które w efekcie były zastępowane solidami, co powodowało, że autosy stawały się jeszcze trudniejsze.
Kużwa no źle!! Błąd inżynierski, zrobić helika w którym rotor główny z założenia nie obraca się swobodnie i praktycznie bez żadnych oporów - bo jak przekładania pasowa tak wygląda, to nie ma bata, żeby było inaczej.
Ale ... ten błąd miał swoją genezę i nie był po prostu spowodowany bezmyślnością.
Bo pierwszy był tak naprawdę Protos.
PROTOS - po prostu Protos, nazwany póżniej Protosem 500.
Model o klasę wyższy od miniaka, ale o bliźniaczo do niego podobnej konstrukcji.
I tam ten pojedynczy pasek napędowy już tak bardzo nie przeszkadzał. Protos 500 był OK.
A miniak ... no był jaki był. BYł cudowny, malutki, kochaniutki...
... i miał wadę w postaci nieautorotowania.
Koniec, kropka.
Albo to ktoś akceptował, albo był naprawdę mistrzem i udowadniał, że autos miniakiem jest możliwy, albo ... nie miał miniaka. Trzy opcje.
W protosie 380 jest inaczej.
Przekładnia pasowa która bierze udział w autorotacji jest taka jak w każdym heliku z ogonem napędzanym paskiem - generalnie nie stanowi to żadnego problemu.
T-rexem 450 sportem (z ogonem na pasku) autosy robiło siębez problemu.
Miniakiem ... ? Ehhh...
Z resztą co ja się rozgaduję, wszyscy wiedzą jak jest.
no i ...
... właśnie.
Ekhem...
No!
tak, że tak jak mówię.
Kuźwa... tak patrzę na te zdjęcia i aż się by się chciało coś nowego złożyć...
...
