Strona 2 z 2

Re: eLeReS+ AP

: 27 wrz 2018, o 18:45
autor: aikus
Z dwumetrowym już widziałeś - zdaje się, że ten kabel, którym łączyłem Kasi apkę z moją miał jakoś pod 2 metry. Tak, żeby w miarę wygodnie koło siebie stać.
No dooobra tam... jak tam kto woli.

Tylko dlaczego ja mam wrażenie że nie niektórych przypadkach to wcale nie o latanie głownie chodzi. Latanie sie realizuje czasami... jakoś tak ... przy okazji i wcale nie koniecznie.
Ważne, żeby było ustrojstwo. Żeby było milion kabli pakietów pakiecików i dwa miliony linków bezkablowych.
Ma być i koniec.
Jak jest i się uruchamia to dobrze.
Jak zadziała to już w ogóle wypas.
A czy poleci - eee to tam... Poleci to fajnie, nie poleci - drugie fajnie.
;)

Re: eLeReS+ AP

: 27 wrz 2018, o 21:27
autor: Artja
Oj tam, na 2m to można kopa z laczka oberwać, a ja bym chciał tak po bożemu. Schować się w krzakach, podpiąć się na linię PPM z laptopem i PPM expanderem, rozczytać kanały i rewersy podpuszczając pilota żeby wykonał określone manewry, ustawić swoją apkę pod ten model... A potem porwać samolot tuż przed przyziemieniem, albo jeszcze lepiej podczas kołowania po wylądowaniu :grin2:

Re: eLeReS+ AP

: 27 wrz 2018, o 22:17
autor: aikus
Aaa... kużwa...
Chytre!
A ten LRS to nie jest kodowany?
To jest tak jak drzewiej? Na polu jeden model na częstotliwości @ a time?
Byłoby kijowo.
Zwłaszcza, że to LRS.
Jakby wyszło, że jeden model na częstotliwości może latać w promieniu kilkunastu km to ...
... byłoby kijowo.

Re: eLeReS+ AP

: 27 wrz 2018, o 22:22
autor: Artja
Jest sygnatura bindowania tak samo jak na 2,4GHz. Może być losowa z automatu, a w przypadku eleresa można ją ustawić ręcznie dzięki czemu można mieć kilka (dowolną ilość) odbiorników zbindowanych do jednego nadajnika

Re: eLeReS+ AP

: 28 wrz 2018, o 06:50
autor: aikus
Aaaa, no to dobrze.

Re: eLeReS+ AP

: 28 wrz 2018, o 13:36
autor: omcKrecik
Artja pisze:Jest sygnatura bindowania tak samo jak na 2,4GHz. Może być losowa z automatu, a w przypadku eleresa można ją ustawić ręcznie dzięki czemu można mieć kilka (dowolną ilość) odbiorników zbindowanych do jednego nadajnika

A dwa nadajniki do jednego odbiornika to się nie da ? ;)
Mimo, żem podobno elektronik z zawodu, to mam podobnie mieszane odczucia co Aikus. Nie mam przekonania, że komplikowanie systemu podnosi rzeczywiście jego niezawodność, bo że podnosi przynajmniej iluzorycznie to pewne.
Kilka ostatnich miesięcy wałkuję temat przykrych niespodzianek w spotkaniach człowieka z techniką, także tych w grze o najwyższą stawkę. No i sami wiecie co z tego wynika... :masakra:
A odwrotu nie ma :?

Re: eLeReS+ AP

: 28 wrz 2018, o 16:08
autor: Artja
omcKrecik pisze:A dwa nadajniki do jednego odbiornika to się nie da ?


Da się, ale nie sprawdzałem z jakim efektem ;)

Re: eLeReS+ AP

: 28 wrz 2018, o 17:47
autor: omcKrecik
Artja pisze:Oj tam [...] Schować się w krzakach, podpiąć się na linię PPM z laptopem i PPM expanderem, rozczytać kanały i rewersy podpuszczając pilota żeby wykonał określone manewry, ustawić swoją apkę pod ten model... A potem porwać samolot tuż przed przyziemieniem, albo jeszcze lepiej podczas kołowania po wylądowaniu :grin2:

Artja pisze:
omcKrecik pisze:A dwa nadajniki do jednego odbiornika to się nie da ?


Da się, ale nie sprawdzałem z jakim efektem ;)

To sprawdż, może będzie prościej niż z niewygodnym lapkiem w krzaczorach :lol:

Łamię ci ja sobie głowę od dawna, jak by tu prościej od zdrady i ucieczki modelu się obstawić...
@Artja, Bocian miał full wypas ? (sorry, już trochę czasu minęło :glaszcz: ). Czytałem kilka razy, ale nie pamiętam :oops:

Re: eLeReS+ AP

: 1 paź 2018, o 09:34
autor: Artja
omcKrecik pisze:To sprawdż, może będzie prościej niż z niewygodnym lapkiem w krzaczorach :lol:


To by wymagało przechwycenia oryginalnego nadajnika lub odbiornika celem podpięcia go do kompa i odczytania sygnatury bindowania. Wykonalne w każdym razie... ;)

Łamię ci ja sobie głowę od dawna, jak by tu prościej od zdrady i ucieczki modelu się obstawić...
@Artja, Bocian miał full wypas ? (sorry, już trochę czasu minęło :glaszcz: ). Czytałem kilka razy, ale nie pamiętam :oops:


Bocian miał system na Zbigu. W chwili zaginięcia nie leciał na autopilocie, lot był na zwykłej stabilizacji, ale istotnie objuczony był wszystkim co możliwe. Na APM ani na Pixhawku jeszcze nic mi nie uciekło ani nie zaginęło. To oczywiście nie implikuje wniosku że Zbig jest zły, po prostu jest za drogi żebym kupił drugi zestaw do jego dalszej rozkminy i kontynuowania zabawy. Bardzo mi się podoba jego graficzne OSD oraz możliwości buddy flight, może kiedyś jeszcze do niego wrócę.

Re: eLeReS+ AP

: 1 paź 2018, o 11:50
autor: omcKrecik
Artja pisze:To by wymagało przechwycenia oryginalnego nadajnika lub odbiornika celem podpięcia go do kompa i odczytania sygnatury bindowania. Wykonalne w każdym razie...

Jeżeli potrafisz tę sygnaturę odczytać i zarejestrować, to już 99% sukcesu.
Od kogo pożyczamy nadajnik na początek ? ;)
Artja pisze:Bocian miał system na Zbigu. W chwili zaginięcia nie leciał na autopilocie, lot był na zwykłej stabilizacji, ale istotnie objuczony był wszystkim co możliwe.

I tu, podobnie jak Aikus, mam mieszane uczucia i myśli. Nawet najprostszy stabi, gdy jest wyłączony (off), musi przepuścić przez siebie prawidłowy i niezakłócony/niezniekształcony sygnał PPM. Przełączanie on/off jest realizowane kluczami analogowymi bądż cyfrowymi zawartymi w scalaczku. Już tutaj jest kilka możliwości skaszanienia tego sygnału. Zwłaszcza wtedy, gdy scalaczek jest żółtawy taki i ma skośne napisy...
Nie wiadomo, gdzie jest kompromis pomiędzy "im prostsze tym lepsze" a rzeczywistymi potrzebami. Jedyne, co wydumałem na tę chwilę, to wyłapanie słabych miejsc urządzenia na zasadzie "a co będzie, jeżeli..." i ich neutralizacja w miarę możliwości.
Prawdopodobnie będę próbował dwóch linków na jeden model - 2,4 i 35 z półautomatycznym przełączeniem, ale na miniaturowych przekażnikach mechanicznych.
Jak na razie nadal najbardziej krytycznym i chyba najtrudniejszym do obstawki podzespołem jest... serwo.

Re: eLeReS+ AP

: 1 paź 2018, o 13:13
autor: aikus
Myślę, że to kwestia też wymagań co do samego lotu.
Ja przed pierwszym lotem FPV na jaki sie odważyłem, byłem BARDZO bogaty w doświadczenia teoretyczne. Ileż to ja się naczytałem i nasłuchałem co to może się zdarzyć... ze źródeł różnych, w tym jednak najwięcej z pierwszej ręki, czyli od Artji.
Znałem też wymagania i oczekiwania Artji.
Wiedziałem na co mnie stać i stwierdziłem, że moje założenia są takie:
1. latam w zasięgu wzroku, czyli maksymalnie w promieniu 500metrów, w praktyce nie dalej niż jakieś 300.
2. Nie przelatuję ani nawet nie zbliżam się do budynków, dróg, drutów, torów itp.
3. Jedyna automatyka na jaką się skusiłem to failsafe w odbiorniku, który ustawiony jest tak, że, zaciąga drążek na jaja i gasi silnik. To powoduje, że samolot spada z grubsza pionowo w pięknym korkociągu nie czyniąc żadnych większych szkód nawet sobie, jest prawie nie możliwe, żeby spadł na dom/samochód/człowieka, a gdyby nawet to prawdopodobnie przy swojej masie też dużych szkód nie wyrządzi.


To były założenia które przyjąłem na samym początku, jeszcze długo zanim pierwszy raz dotknąłem się do pierwszego FPV.
Przyjąłem je mając w głowie wszystkie doświadczenia, próby i błędy, sukcesy i porażki Artji, którego np. pierwsza wycieczka FPV odbyła się ... tak jak moja w sumie, na totalnego partyzanta, tyle, że Artja dostał takiego zacieszu, że leciał leciał leciał przed siebie aż się wszystko urwało.
:)

W tym momencie poszliśmy dwiema drogami.
Ja przyjąłem politykę: nie latam daleko i koniec.
Artja przyjął politykę: Latam daleko, więc potrzebuję: Autopilota, RTH i tak dalej.

To po prostu zupełnie inne latanie.
Nie wyobrażam sobie realizowania takiego latania jak Artja może bez tych wszystkich urządzeń, bez dobrze działającego RTH, GPSa, kompasu i w ogóle całego tego ustrojstwa podpierdolonego z jakiegoś airbusa chyba:)
Ja nie mam nawet OSD.
Przydało by się może... no ale nie mam.

A jeśli przepowiednie Artji się sprawdzą i zapragnę LongRange, to z dużym prawdopodobieństwem pójdę na łatwiznę (chociaż niestety drożyznę) i wybiorę DJI.

To już inna bajka, ale latałem trochę ostatnio Artjowym Mavickiem i jedno co trzeba przyznać to to, że lata się bajkowo.
Trzeba tylko nauczyć się latać tak, żeby było ładnie, bo latanie ... TFU!!! Przemieszczanie i obracanie tego dronga w przestrzeni ma się nijak do latanie czy to helikopterem czy samolotem.
A to co dla mnie jest ważne, to lot musi wyglądać ładnie, naturalnie.
A żeby tak wyglądał - trzeba się nauczyć odpowiednio manipulować.
Ale to się da zrobić i nie jest to trudne.

A druga bezapelacyjna rzecz jest taka, że do poszukiwania zaginionych modeli czy strzelania filmów / fotek z powietrza nie ma szans na cokolwiek lepszego niż dronek DJI.
Kwestia tylko który i za ile kasy.
No bo jak zacząłem patrzyć na możliwości tego MAVICa to na dzień dobry widzę jedno ograniczenie, które mi by przeszkadzało, a jest nim brak jakiegokolwiek ZOOMa w kamerce.
Mogę podlecieć bliżej - OK, mogę, ale czasami mogę z dowolnego powodu nie chcieć tego zrobić.
No ale - wiadomo - to już jest tylko kwestia wielkości wiadra z pieniędzmi które na ten sprzęt poświęcę, bo zabawki te do tanich nie należą.

Ale teraz wracając do meritum: Zobacz, taki Mavic. Jest to dosłownie szał chuja pod względem złożoności i skompolikowaności w porównaniu nawet do najbardziej zaawansowanego Artjowego samolotu.
Kosmos!
Przepaść.
A nikt mu niezawodności nie odmówi i myślę, że wszyscy łącznie z Artja, gdybyśmy mieli obstawiać co jest bardziej niezawodne mając do wyboru moje skrzydełko, Artjowego Pingwina alias AWACSa, Mavica by DJI, to wyszłoby to mniej więcej tak:

1. Mavic by DJI
2. przepaść wielka jak trzysta milionów USD
3. mniej więcej ex aequo moje skrzydełko i Artjowy AWACS (które skąd innąd między sobą, swoją skomplikowalnością i złożonością też różnią sie przecież diametralnie).


Teraz wracając jeszcze tylko na chwilę do mojego skrzydełka. Bo cała ta moja "polityka" wszystkie te założenia wynikają z tego, że ja jestem zwolennikiem rozwiązań prostych, wręcz ascetycznych czasami.
Oczywiście wcale nie jest tak, że to jest tak proste, że już nic mnie zaskakuje i niczego się przy tym nie uczę.
Nie nie, uczę się jak najbardziej i zaskakuje mnie wiele rzeczy, szczęśliwie jak do tej pory bez żadnych poważnych wpadek.
1. Mój failsafe - działa. Dowiedziałem się tego latając do granicy zasięgu RC jeszcze na starym odbiorniku, gdzie zasięg rc był dużo mniejszy niż zasięg video (odbiornik parkflyerowy, więc nic dziwnego). Model na granicy zasięgu zachowywał się dokładnie tak jak się zachowywać powinien, a jego zachowanie stanowiło RED ALERT: "blać WRACAJ!!!!"
Wróciłem.
Udało się.
2. Latając w sobotę za Żyrardowem i będąc daleko od jakiegokolwiek lotniska pozwoliłem sobie polatać wysoko. Nauczyłem się kolejnej rzeczy: Koniczynka ma kiepskie pokrycie w dól.
Latając pionowo nad swoją głową traciłem obraz już na wysokości jakichś 100 - 150 metrów (na oko).
Wystarczyło odlecieć kawałek dalej i obraz wracał.
Wystarczyło też obrócić kamerkę (zamontowałem ją na serwie), żeby patrzyła w dół i obraz miałem jak żyleta jeszcze duuużo dużo wyżej.
(bo antenka obraca się razem z kamerką).


No i ... tak oto... to wszystko wygląda.

Re: eLeReS+ AP

: 1 paź 2018, o 15:51
autor: Artja
"Inne latanie" to bardzo dobre określenie. Bazgrolimy tutaj Wojtkowi w wątku o eleresie, który z założenia umożliwia long range, ale przecież nic nie stoi na przeszkodzie żeby latać koło nogi. Podobnie jak nic nie stoi na przeszkodzie, żeby do latania koło nogi mieć pełne wyposażenie z GPS, kompasem, OSD i autopilotem. Ot po prostu żeby sprawdzić jak to jest, oczywiście jeśli ktoś czuje taką potrzebę, bo przymusu nie ma. Z doświadczenia wiem jednak, jaką panikę potrafi wywołać nawet chwilowa utrata orientacji w terenie, pomoc przyrządów nawigacyjnych jest wówczas jak znalazł. Stresik mniejszy, banan szerszy i te sprawy. Generalnie rozumiem podejście Aikusa i nie ma tu co porównywać.
Na marginesie tylko dodam, że miałem świetną zabawę świadomie latając na przyrządach zimą we mgle, w prawie 100% mleku. Była wtedy wielka satysfakcja, że to jest możliwe i wszytsko świetnie działało. Innym razem przyrządy uratowały mi dupsko kiedy przegapiłem zachód słońca i lądowałem w nocnych ciemnościach na pasie oświetlonym reflektorami samochodu. To są akurat jakieś takie dwie wybrane ekstremalne przygody, nie licząc pozostałych pomniejszych i większych, kiedy trud włożony w budowę, naukę i rozkminę tego ustrojstwa opłacił się. Spektakularne porażki na tym tle wyglądają groźnie, lecz nie aż tak zniechęcająco żeby się poddać :thumb:
Ale do czego ta rozmowa ma zmierzać? Do znalezienia złotego środka i podania recepty na nieustanne sukcesy? Nie ma nic takiego! Każdy start i każdy lot to zupełnie różne wydarzenia choćby ze względu na warunki - inny wiatr, ciśnienie, inna trasa, pora dnia itd. Każdy z czynników zmusza do pracy elektronikę pokładową i na każdym etapie coś może zawieść. W podejściu Aikusa jest sama radość z lotu, spokój zwieracza i totalna wyjebka na burze na słońu, ale też nie widzę żeby się przed lotem szczypał czy mu jakieś serwo nie zdechnie. Tak że, trzeba zachować jakąś wewnętrzną równowagę, w miarę równomiernie rozdzielić zaufanie do siebie i do sprzętu. Albo zacząć układać bierki ;)

Re: eLeReS+ AP

: 1 paź 2018, o 18:13
autor: aikus
Artja pisze:"Inne latanie" to bardzo dobre określenie. [...]Generalnie rozumiem podejście Aikusa i nie ma tu co porównywać.


Nie ma.
Ja tylko mogę dodać, że dopóki nie spróbowałem polecieć raz na totalnego partyzanta, to pomny Twoich przygód, mimo całej wiedzy teoretycznej jaką miałem bałem się, że to jest jednak zły pomysł, że oto właśnie widzę bixlera po raz ostatni, albo że w najlepszym razie znajdę go gdzieś w dalekich chaszczach po kilku godzinach poszukiwań. Że mimo iż wiem o wielu zagrożeniach to nie doceniam ich wagi...
Oczywiście okazało się, że było wszystko zupełnie inaczej niż się spodziewałem. Zagrożenia których się najbardziej obawiałem nie były takie złe, za to była cała masa innych, których kompletnie się nie spodziewałem.
I tu dochodzę do takiej konkluzji, że tak naprawdę to chyba właśnie to jest tym co mnie tak pociąga w tej branży;)

Artja pisze:Na marginesie tylko dodam, że miałem świetną zabawę świadomie latając na przyrządach zimą we mgle, w prawie 100% mleku. Była wtedy wielka satysfakcja, że to jest możliwe i wszytsko świetnie działało. Innym razem przyrządy uratowały mi dupsko kiedy przegapiłem zachód słońca i lądowałem w nocnych ciemnościach na pasie oświetlonym reflektorami samochodu. To są akurat jakieś takie dwie wybrane ekstremalne przygody, nie licząc pozostałych pomniejszych i większych, kiedy trud włożony w budowę, naukę i rozkminę tego ustrojstwa opłacił się. Spektakularne porażki na tym tle wyglądają groźnie, lecz nie aż tak zniechęcająco żeby się poddać :thumb:


Pamiętam to. Nie było mnie przy tym, ale pamiętam to z Twoich opowiadań, to chyba jeszcze Beta, nie?

Artja pisze:Ale do czego ta rozmowa ma zmierzać? Do znalezienia złotego środka i podania recepty na nieustanne sukcesy?


Absolutnie nie!!
Po prostu pokazanie różnych podejść do tematu FPV.
Ja nie uważam, że moje podejście jest złe, nie uważam, że Twoje jest złe.
Po prostu są różne, są kwestią naszego wyboru, preferencji i tak dalej.
Nie zapieram się też, że swojego podejścia nigdy nie zmienię. Na chwilę obecną nie planuję, ale latać FPV też nie kiedyś planowałem;)

Artja pisze:Nie ma nic takiego! Każdy start i każdy lot to zupełnie różne wydarzenia choćby ze względu na warunki - inny wiatr, ciśnienie, inna trasa, pora dnia itd. Każdy z czynników zmusza do pracy elektronikę pokładową i na każdym etapie coś może zawieść. W podejściu Aikusa jest sama radość z lotu, spokój zwieracza i totalna wyjebka na burze na słońu, ale też nie widzę żeby się przed lotem szczypał czy mu jakieś serwo nie zdechnie. Tak że, trzeba zachować jakąś wewnętrzną równowagę, w miarę równomiernie rozdzielić zaufanie do siebie i do sprzętu. Albo zacząć układać bierki ;)


Otóż to!!

:piwo2: