Cześć wszystkim
: 30 gru 2023, o 23:07
Witam wszystkich bardzo serdecznie ze Szczecina.
Niedawno postanowiłem wrócić do dawno zapomnianego konika z przed wielu lat...
Kilkanaście lat temu miałem takie cudo 4 CH (zdaje się E-SKY Honey Bee CP2), najtańszy dostępny udawacz heli. Silnik w ogonie, 3 serwa na cyklice. Dużo z tym było frajdy i nie mniej naprawiania
. Co prawda to nie prawdziwe heli, ale jednak podstaw nauczył a i ze względu na rozmiar, w domu można było co nieco poćwiczyć.
Kilka lat później był Copter-X 450 (klon Align'a), z którym to niestety niezbyt się polubiliśmy... Przy podajże 2 czy 3 pakiecie, w trakcie podskoko-zawisów zahaczyłem śmigłem ogonowym o ziemie (brak podwozia treningowego) i powyrywało zęby, więc trzeba było rozmontować. Po naprawie, w trakcie sprawdzania / regulacji na stole, ukąsiła mnie bestia dość dotkliwie w palec (radio nie miało Throttle holda), a kto by tam ustawiał ustawiał krzywe gazu na 0 czy też odłączał silnik przy serwisie. W konsekwencji tego zdarzenia oprócz dość okazałego krwiaka na palcu, wyłamało serwo, potem przez kolejne wiele miesięcy próbowałem dobrać serwo tak tanie jak się tylko dało. Najtańsze serwo w końcu kupić się dało, ale nie dało się za bardzo latać no i zapolowałem na kreta.
W między czasie testowałem różny symulatory, ale kompletnie mi one nie leżały, tam niby robiłem już prawie cuda (czyli zawis do góry płozami), a w realu problem z zawisem płozami do dołu nie wychodząc za okrąg o średnicy 2m.
Potem brak kasy i inne perypetie życiowe, ostatecznie wszystko sprzedałem i zapomniałem o lataniu na ponad dekadę.
Ostatnio coś mnie tkneło i o to znów zakupiłem Heli, znów w moim stylu, budżetowo, używany pradziadek Trex-500 z niezweryfikowanego źródła (na łapu-cuapu przed świętami pod choinkę z Oh-weL-X'a ).
Zanim mnie zasypiecie dobrymi radami: że to stary dziadek, że jakiś dziwny pręt pod wirnikiem głównym, który nie wiadomo do końca po co jest i już nie wielu żyjących pamięta po co go w ogóle kiedyś montowali (przecież żaden nowy heli go nie ma), że nie ma częsci zapasowych, że będąca w komplecie leciwą aparaturą (Turnigy 9x) nadaj się co najwyżej do symulatora, że serw takich już nikt by nie założył nawet do tarczy, a tu wszystkie 4 te same, i że za te pieniądze to mogłem sobie kupić msh brain i serwo (na nowe chyba też by nie wystarczyło) i znów ćwiczyć na symulatorze w między czasie zbierać kasę na kit Protosa 380.
Zanim te wszystkie rady otrzymam, to chciałbym zapytać czy macie jakiś luz w swoich Heli na łączeniu głównego wału z głowicą? Na moje oko u mnie ten luz jest zdecydowanie za duży i za żadne skarby nie mogę wyrotować tudzież ustawić kąta łopat. Co mnie niepokoi jeszcze bardziej to że ten luz w jednej osi jest mały a w drugiej bardzo duży. Czy macie jakieś ensowne sposoby na skasowanie takiego luzu, czy muszę zmienić głowicę (oczywiście już wtedy na FBL / DFC i jakieś 3 osiowe żyro)
Uff, jeszcze nigdy tak długie posta nie napisałem a już prawie 40 lat na tym łez padole
Niedawno postanowiłem wrócić do dawno zapomnianego konika z przed wielu lat...
Kilkanaście lat temu miałem takie cudo 4 CH (zdaje się E-SKY Honey Bee CP2), najtańszy dostępny udawacz heli. Silnik w ogonie, 3 serwa na cyklice. Dużo z tym było frajdy i nie mniej naprawiania

Kilka lat później był Copter-X 450 (klon Align'a), z którym to niestety niezbyt się polubiliśmy... Przy podajże 2 czy 3 pakiecie, w trakcie podskoko-zawisów zahaczyłem śmigłem ogonowym o ziemie (brak podwozia treningowego) i powyrywało zęby, więc trzeba było rozmontować. Po naprawie, w trakcie sprawdzania / regulacji na stole, ukąsiła mnie bestia dość dotkliwie w palec (radio nie miało Throttle holda), a kto by tam ustawiał ustawiał krzywe gazu na 0 czy też odłączał silnik przy serwisie. W konsekwencji tego zdarzenia oprócz dość okazałego krwiaka na palcu, wyłamało serwo, potem przez kolejne wiele miesięcy próbowałem dobrać serwo tak tanie jak się tylko dało. Najtańsze serwo w końcu kupić się dało, ale nie dało się za bardzo latać no i zapolowałem na kreta.

W między czasie testowałem różny symulatory, ale kompletnie mi one nie leżały, tam niby robiłem już prawie cuda (czyli zawis do góry płozami), a w realu problem z zawisem płozami do dołu nie wychodząc za okrąg o średnicy 2m.
Potem brak kasy i inne perypetie życiowe, ostatecznie wszystko sprzedałem i zapomniałem o lataniu na ponad dekadę.
Ostatnio coś mnie tkneło i o to znów zakupiłem Heli, znów w moim stylu, budżetowo, używany pradziadek Trex-500 z niezweryfikowanego źródła (na łapu-cuapu przed świętami pod choinkę z Oh-weL-X'a ).
Zanim mnie zasypiecie dobrymi radami: że to stary dziadek, że jakiś dziwny pręt pod wirnikiem głównym, który nie wiadomo do końca po co jest i już nie wielu żyjących pamięta po co go w ogóle kiedyś montowali (przecież żaden nowy heli go nie ma), że nie ma częsci zapasowych, że będąca w komplecie leciwą aparaturą (Turnigy 9x) nadaj się co najwyżej do symulatora, że serw takich już nikt by nie założył nawet do tarczy, a tu wszystkie 4 te same, i że za te pieniądze to mogłem sobie kupić msh brain i serwo (na nowe chyba też by nie wystarczyło) i znów ćwiczyć na symulatorze w między czasie zbierać kasę na kit Protosa 380.
Zanim te wszystkie rady otrzymam, to chciałbym zapytać czy macie jakiś luz w swoich Heli na łączeniu głównego wału z głowicą? Na moje oko u mnie ten luz jest zdecydowanie za duży i za żadne skarby nie mogę wyrotować tudzież ustawić kąta łopat. Co mnie niepokoi jeszcze bardziej to że ten luz w jednej osi jest mały a w drugiej bardzo duży. Czy macie jakieś ensowne sposoby na skasowanie takiego luzu, czy muszę zmienić głowicę (oczywiście już wtedy na FBL / DFC i jakieś 3 osiowe żyro)
Uff, jeszcze nigdy tak długie posta nie napisałem a już prawie 40 lat na tym łez padole
