Dobry wieczór, Panie Doktorze, latać mi się zachciewa...
: 11 gru 2016, o 22:25
Witajcie
!
Jestem starym piernikiem, który rok temu zaczął próbować wrócić do tych zabaw po ćwierćwiekowej przerwie.
Prawie nie umiem latać i mam lęki.
Bardzo mało wiem o lataniu
i jestem zacofany : używam jeszcze 35 MHz.
Przez rok przeczytałem prawie wszystko na jednym takim Forum i lekarze są już bezradni.
Mieszkam w środku lasu, kilkanaście km od prowincjonalnego mazowieckiego miasteczka, którego najdłuższy rynek w Europie nie nadaje się na lądowisko.
Daaawno temu uczyłem się latać spalinką Kyosho Concept 30 z obręczą od hula-hop (to taki pierścień ze sztywnego pręta fi jakieś 180 cm) na podwoziu, bo symulatorów do helików ani niczego wtedy nie było. Jakoś tam się naumiałem,
... pojęcie względne, z płaczem i zgrzytem zębów wizytując często wiadome sklepy w W-wce. Znałem tylko dwa dla desperatów... Został mi z tamtych lat jeden cały kompletny taki Kyosho, już ponad ćwierć wieku czeka na unboxing.
Postanowiłem, że wkrótce się doczeka.
Miałem chyba ze 4 albo 5 latek, gdy nisko nade mną przeleciał powoli SM-1 (albo coś w tym guście), infekcja okazała się nieuleczalna i z nawrotnymi atakami co i raz.
Mam symka i ćwiczę sobie na zimno, tzn. bez adrenaliny. Nie rozpaczam. Żeby jakoś łagodnie się wdrożyć w śmigłowce, polatuję tymczasem samolotami nad niedaleką łączką wybitnie podstępną , pełną zasadzek i kretowisk. A także niecodziennych i niezbadanych zjawisk meteo, nieprzyjaznych pilotom. W koronach wysokich drzew dookoła łączki czai się złe, które dybie na przelatujące samoloty i pożera je. Lub przynajmniej nadkąsza.
Ogólnie z upodobaniem dłubię w elektroniczno-elektromechanicznym sprzęcie, co szczęśliwie jest także zawodem chlebowym. Tego Kioszaka ubzdurałem sobie przerobić na elektryka, mając w pamięci tłuste latanie ze spalinką 5ccm OS MAXa. Tak tylko, żeby jakoś tam latał i służył jako przyjazny trenerek, nie musi wywijać wygibasów - i tak nie dałby rady.
Dumam sobie, że taki uroczysty unboxing to przynajmniej ofotkować by trzeba ...

Jestem starym piernikiem, który rok temu zaczął próbować wrócić do tych zabaw po ćwierćwiekowej przerwie.
Prawie nie umiem latać i mam lęki.
Bardzo mało wiem o lataniu

Przez rok przeczytałem prawie wszystko na jednym takim Forum i lekarze są już bezradni.
Mieszkam w środku lasu, kilkanaście km od prowincjonalnego mazowieckiego miasteczka, którego najdłuższy rynek w Europie nie nadaje się na lądowisko.
Daaawno temu uczyłem się latać spalinką Kyosho Concept 30 z obręczą od hula-hop (to taki pierścień ze sztywnego pręta fi jakieś 180 cm) na podwoziu, bo symulatorów do helików ani niczego wtedy nie było. Jakoś tam się naumiałem,

Postanowiłem, że wkrótce się doczeka.
Miałem chyba ze 4 albo 5 latek, gdy nisko nade mną przeleciał powoli SM-1 (albo coś w tym guście), infekcja okazała się nieuleczalna i z nawrotnymi atakami co i raz.
Mam symka i ćwiczę sobie na zimno, tzn. bez adrenaliny. Nie rozpaczam. Żeby jakoś łagodnie się wdrożyć w śmigłowce, polatuję tymczasem samolotami nad niedaleką łączką wybitnie podstępną , pełną zasadzek i kretowisk. A także niecodziennych i niezbadanych zjawisk meteo, nieprzyjaznych pilotom. W koronach wysokich drzew dookoła łączki czai się złe, które dybie na przelatujące samoloty i pożera je. Lub przynajmniej nadkąsza.
Ogólnie z upodobaniem dłubię w elektroniczno-elektromechanicznym sprzęcie, co szczęśliwie jest także zawodem chlebowym. Tego Kioszaka ubzdurałem sobie przerobić na elektryka, mając w pamięci tłuste latanie ze spalinką 5ccm OS MAXa. Tak tylko, żeby jakoś tam latał i służył jako przyjazny trenerek, nie musi wywijać wygibasów - i tak nie dałby rady.
Dumam sobie, że taki uroczysty unboxing to przynajmniej ofotkować by trzeba ...
