No i jak Ci poszło?
Ja pamiętam jak zabrałem się za Gemini (nieprodukowany już od lat już dwupłat Multiplexa - bardzo fajnym samolotem był) to też mi średnio szło. Zaczęło iść lepiej, jak dobrze, naprawdę dobrze wlatałem sie w Betę. Tak, że nie miałem problemów z ogarnianiem kierunków i tak dalej, a przede wszystkim, z tym o czym każdy pilot każdego statku powietrznego powinien pamiętać, a co zwłaszcza na początku jest mega trudne.
Jest taka zasada, powtarzana przez starych lotników, że samolot nigdy nie powinien znaleźć się w sytuacji w której umysł pilota nie był przynajmniej chwilę wcześniej.
I jak to umiesz, to już jesteś gość, ale na początku - przynajmniej u mnie - za cholerę tak nie było. Samolot robił co chciał, a ja starałem się w miarę jako tako nad tym panować.
Potem już co do zasady latałem wszystkim co popadło, ale to mi tak dobrze ponad rok zajęło. ... albo i ze dwa lata, już nie pamiętam...
No niestety wolno mi szła nauka, bo zdolny pilot ze mnie jest raczej wręcz przeciwnie.
Wszystko co umiem zawdzięczam długim godzinom spędzonym w powietrzu i dziesiątkom wylatanych pakietów ...
Teraz to już się nic nie uczę... Znaczy czasem coś się uczę.... Jedno się uczę, drugie zapominam... na jesieni latanie idzie mi całkiem fajnie, a na wiosne - jakbym drugi albo trzeci raz w ręku apkę trzymał...
Zwłaszcza helikopterami.
Już tak któryś rok z rzędu.
No co zrobić...
... latać tyle co kiedyś już mi się nie chce, a młodszy już się nie zrobię
tak, że tego.... wracając do pytania: jak Ci poszło?
Jak dobrze - to dobrze!
A jak kiepsko - TO NIC!!! Nie poddawaj się!!
TO się da! Tylko nie umiesz

Nauczysz się, spoko!!
