Naczy z tą orbitą to u mnie był ... była przenośnia oczywiście...
Chodziło mi o to, żeby zbudować ... coś w rodzaju wahadłowca, narazie jeszcze bez nawet trochę wiernego odwzorowywania takiego makietowego.
Czyli po prostu skrzydełko z odbiornikiem i serwami (bez silnika), z doczepionym silnikiem rakietowym.
Start
Leci to sobie na powiedzmy jakieś 119 metrów
separacja
silnik ląduje na spadochronie, a ja sobie szybuję tym skrzydełkiem i ląduję tam gdzie chcę - jak szybowcem.
W pierwszej wersji ma powstać wersja z silnikiem elektrycznym - najprostsze i w moim zasięgu do zbudowania.
W drugiej, która teraz mi przyszła do głowy, z prawdziwym silnikiem rakietowym.
Kurde no fajne są takie projekty... dużo ich jest - pewnie życia nie starczy, żeby wszystkie choćby spróbować zrobić, ale fajnie nawet tylko sobie o nich pomyśleć
... i powyimaginowywać, jakby to było...
:D