Nie wiem, czy ominąłeś ten etap mojego życia.... tajemnicy z tego nie robię, ale też jakoś głośno wszem i wobec się nie chwalę (bo i nie ma czym, było minęło, a jak trwało - nie było wskazane się chwalić).
Otóż ... swego czasu pracowałem na Lotnisku jako admin FIS.
I nazwa stanowiska, chociaż brzmi wąsko, była tak naprawdę bardzo szeroka. Zajmowałem się praktycznie wszystkim co gdzieś pod spodem ma jakiegoś Linuxa. Wizyty w sortowni bagazu oraz na płycie nie były radkością.
Praca miała dużo wad, ale żadnej w życiu pracy nie kochałem jak właśnie tej.
Kiedy zostałem stamtąd wyciągnięty prawie na siłe, za uszy do banku... płakałem chyba z pół roku.
Zmiany, nie żałuję. Pracy w banku nigdy nie pokochałem choćby w 10% tak jak tej pracy na lotnisku (co innego jeśli chodzi o ludzi z którymi pracuję ... ale mniejsza o to).
Obecnie ... obecnie jestem na etapie poszukiwania pracy. Przeglądając oferty, trafiłem na oferte lotniska. Na moje dawne stanowisko.
Powstrzymuje mnie tylko jedna nie-rzecz: Żona.

Mówi, że te nocki, weekendy, święta .... Ona już nie chce żebym tak pracował.
... i pewnie ma rację...
Ale generalnie - wiem o czym mówię...