Postautor: aikus » 6 paź 2014, o 19:50
To trzeba miec jednak pewna scisle okreslona konstrukcje psychiczna zeby sie nadawac do takiej roboty.
Podobnie jak kazda pierwsza linia... nie wazne telefoniczna, IRL...
...
Kiedys w dawnych czasach, kiedy firmy kurierskie byly jeszcze firmami bardziej skurielskimi (bo ostatnio konkurencja, kryzys czy ich wzajemna kombinacja dobrze zmotywowaly je do dzialania, moze tez fakt, ze kilka firm poprostu wypadlo z rynku - wiadomo - szanuje sie to, co sie czuje ze mozna stracic i dotyczy to rowniez a moze nawet przede wszystkim pracy), korzystalem z uslug jednej firmy ktorej nazwa to jedna tylko cyferka. Konkretnie miala do mnie przyjsc przesylka tą firma. Przesylka kupiona od kogos na alledrogo. Mniejsza juz o szczegoly.
Zdarzylo sie tak, ze kurier zastal zamkniete drzwi i nie odpowiadajacy domofon, co jest dosc czeste, a wrecz oczywiste jesli dostawa jest do domu w godzinach roboczych. To czym rozni sie dzisiejsza potencjalna dostawa od "wtedejszej" to to, ze kurier nie zadal sobie trudu zeby zadzownic na numer telefonu z listu przewozowego, tylko zabral paczke na rozdzielnie i trzeba bylo po nia jechac, bo kolejnej proby doreczenia firma nie zamierzala podjac.
Pojechalem wiec.
Obrazka ktorego tam zobaczylem nie zapomne chyba nigdy.
Jakies kilkanascie osob w kolejce. WSZYSCY WPIENIENI DO CZERWONOSCI.
I jeden, slownie jeden biedny zuczek, chlopaczek, ktory ma tych wszystkich wnerwow obsluzyc.
Kiedy tam dojechalem oczywiscie bylem jednym z wnerwow... ale stanie w kolejce i obserwacja tej calej sytuacji, oraz tego jak ten chlopak sie w tym odnajdywal byla .... tak relaksujaca jak co najmniej wizyta w salonie masażu.
Ludzie na niego kleli, rzucali mu bluzgi, wyklinali na firme, pytali jak on sie czuje pracujac dla takich badziewiarzy no i przerozne takie... wszystko co mozna sobie tylko wyobrazic z obrazaniem jego włącznie...
... a on ze stoickim spokojem robil swoje. Grzecznie i raczej zdawkowo odpowiadal na pytania... raczej na zasadzie ze co on moze, ze on tu tylko robi swoje... i ze on przeprasza ale juz nic nie poradzi...
Mialem wrazenie, ze gdyby ktos o slabszych nerwal a silniekjszych piesciach mu przywalil i przewrocil biurko z tymi wszystkimi papierami, to on tez by nic nie zrobil, tylko grzecznie biurko postawil, pozbieral papiery na kupke i zajal sie dalej swoja praca.
Moje wspolczucie dla niego mieszalo sie z podziwem i do dzis ... jak to wspominam to tak wlasnie jest.
Ja bym minuty w czyms takim nie wytrzymal...