Mroczek09 pisze:
Tommy Emmanuel, taki ziomal z Australii. Czasem bywa w Polsce, polecam się wybrać na koncert. Arcymistrz gitary akustycznej.
@Mroku, poprawiłem Ci wklejenie jutuba, to tak na marginesie.
Pana Tonniego Emmanuela nie znałem, albo jakoś zignorowałem jeśli sie na niego kiedyś natknąłem... No bo nie ukrywajmy, w świecie jest ... ich kilku takich przedstawicieli tego gatunku, którzy skill gitarowy mają opanowany powyżej poziomu mojej i większości z nas percepcji, a graniem jakoś szczególnie mnie nie ujął... tak od strzała (teraz to się może zmienić, bo jako, ze Ty go linkujesz - poświęcę mu trochę więcej uwagi).
Nasuneło mi to natomiast inne przemyślenie.
Jakieś 25 lat temu, mój ojciec zapoznał mnie z gitarowym trio: Al di Meola, Paco de Lucia, John McLaughlin. KOnktrenie to płyta Passion Grace and Fire. Cudowna płyta, którą cały czas mam w płytotece, w wersji winyowej, w całkiem dobrym stanie mimo wielokrotnego odtwarzania, ale w przeciwieństwie do innych płyt które za jeszcze bardziej młodu katowałem na piezo-tokarce, ta była odtwarzana tylko na w miarę porządnym gramofonie dynamicznym więc zachowała się naprawdę nieźle.
Do brzegu.
Razem z tą płytą, pokazał mi też kilka płyt indywidualnych tych trzech twórców.
Z jakiegoś powodu w pamięc zapadły mi tylko dwie płyty Ala di Meoli: "Casino" i "Land of the midnight sun"
kilka lat poźniej, od dziewczyny, która mnie rozdziewiczyła dostałem w prezencie płyte "Friday night in San Francisco", płytę na której znowu grają wszyscy trzej - fenomenalny koncert, jeden z najlepszych koncertów wszechczasów, koncert do którego często wracam.
Potem robiłem jeszcze kilka podejść do każdego z nich i zawsze mi wychodziło, że Al di Meola gra ładnie i ma ładne utwory. Paco de Lucia gra zaje**scie, ale na dobrą sprawę dla mnie totalnie niestrawialnie, a John McLaughlin jest ... totalnie bezpłciowy.
Charakterystyczne jest tylko to, że jak graja razem, to jakims cudem tego miodu muzycznego, Al di Meola produkuje tyle, że starcza za ich trzech.
I teraz bardzo istotna uwaga: W zasadzie trochę wynika to już z tego co piszę, a później wyniknie jeszcze bardziej (bo - owszem - mam plan

), w żadnym razie nie oceniam skila żadnego z tych panów. Co to, to nie. Nie mam nawet ułamka procenta kompetencji, które pozwalałyby mi to robić. To o czym piszę, to tylko mój subiektywny odbiór, a więcej tylko tyle, że wiem, że nie jestem w tym osamotniony.
Mija ileś tam lat.
Jest rok 2009 i zaczynam się interesować helikopterami RC.
Niepostrzeżenie, spośród wszystkich wielkich wspaniałych tego światka zacyznaja mi sie wyłaniać postacie helikopterowego Ala di Meoli, helikopterowego Paco de Lucii i helikopterowego Johna McLaughlina.
Domyślacie się już do czego zmierzam ..

Oczywiście, do dla mnie wprost uderzającej analogii w rożnicy i rozbieżności pomiędzy stylem i skilem.
Mój helikopterowy Al di Meola, to bezapelacyjnie Dunkan Bossion.
Paco de Lucia - heh... no oczywiście Tareq Alsaadi.
A John McLaughlin.... No nie wiem... nie wiem... Bert Kammerer?
No i tu dochodzimy do meritum.
No bo jest sobie rudy James... Czyli ... James Bartolomev no i jest Mrokowy Pan Australijczyk - Tommy Emmanuel.
I znowu: absolutnie nie oceniam skila żadnego z nich. Ocena Mroczka, pozwala domniemywać, że James jest mniej więcej w którejś z wyższej klasie spośród uczniów Pana Tommyego.
Natomiast ... Mnie rudzieleć poprostu porwał i rozkochał w swoim graniu. Ot tak. Od raz. Od strzała.
Usłyszałem, klik i siedzi.
Nie ważna jest moja orientacja seksualna ani jego wątpliwa aparycja - gdybyśmy byli w jednym pokoju - mógłby ze mną zrobić co by chciał.
No a wujek Tommy?
... Nooo... Trochę musi jeszcze popracować, żeby mnie do swojej twórczości przekonać.
No blać, przepraszam, ale tak to jest.

P.S. Jest oczywiście bynajmniej niepomijalne jeszcze jedno gitarowe trio. G3, czyli Joe Satriani, Steve Vai i Eric Johnson.
Z tych trzech moim Alem di Meolą jest ...
... wiadomo, nie? Eric Johnson... Oczywiście że tak.
On jedyny zdaje się wiedzieć, że w dotykaniu strun jest coś więcej do zrobienia niż tylko ciągłe zwiększanie tempa w którym się ono odbywa.
Tak samo jak Dunkan Bossion wie, że helikopter nie tylko po to lata, żeby coraz szybciej w kontrolowany sposób zmieniać położenie.
...
blać, albo mam dejavu, albo już kiedyś o tej analogii do latania helikopterami pisałem...