Tylko mnie nie bijcie...
Kiedyś na pewnym forum napisałem, że rutynowo rozpruwam nową zakupioną elektronikę i sprawdzam co się da, zwłaszcza lutowania i zaprasowania złącz. Robię tak od czasu znalezienia "kwiatków" w tym temacie - i to w sprzętach z wyższej półki! Wyśmiali mnie... "...Jak zapłaciłem, to ma być dobrze i już..." - takie argumenty. Niby tak, ale to w doskonalszym świecie, nie tu i teraz

.
Więc jakoś musimy sobie z tym radzić.
Dawniej odpowiedzialnymi modelami, głównie jetami, latało się z obowiązku tylko w modulacji PCM, która z zasady jest odporna na prawie wszystko. Utrata linku powoduje przewidywalne i zamierzone efekty.
Czasem warto sprawdzić zasięg na polu przed lotem. Niezależnie od tego, że każdy użyty w modelu podzespół też warto sprawdzić przedtem na tyle, na ile się da. Zwłaszcza odbiorniki i ESC. Nie tylko mechanicznie i funkcjonalnie, także wizualnie - tu przydatny sprzęt optyczny, czyli zwykła lupka x5.
Sporo usterek wyłapałem takim sposobem zawczasu, więc już przestałem się dziwić.
Bardzo wiele namieszała dyrektywa ROHS o zakazie stosowania ołowiu do spoiw lutowniczych. Takie bezołowiowe spoiwo degeneruje się dość szybko od dużych gęstości prądów i podwyższonej temperatury. Więc jedyna szansa, to perfekcyjne wykonanie połączeń lutowanych - a to nie w Chinach.
Pewnie niebawem Miruuu będzie miał takie możliwości

Wcale nie żart...
Pozdrowionka od... Andrzeja
Nie umiem latać tak jak Wy, ale się uczę.
W ogóle ciągle się uczę. Wszystkiego, czasem od nowa...