Ale dobra. Wroce teraz do meritum watku.
Ile mialem farta na Palacowej - pisalem w watku palacowym. Teraz napisze o tym jak rachunki zostaly wyrownane.
W domu okazalo sie ze wirnik ogonowy odlatujac od helika wygial tez wal.
Probowalem go naprostowac, ale pekl... No nic - trzeba wymienic.
Wymienilem.
Wygrzebalem z czesci jakis hub, okucia lopatki (tego aligna zostawiam jednak na jakas specjalniejsza okazje:) )... Zlozylem wszystko wywazylem i postawnowilem dokonac tradycyjnego oblotu w przedpokoju.
To byl blad.
Zahaczylem wirnikiem ogonowym o dywan... Zmielilem zebatki, zgialem walek i hub ogonowy.

No ale nic! Trudno sie mowi - trzeba to jeszcze raz rozebrac i wymienic.
Wymienilem.
Stwierdzilem, ze juz oblotow nie bede robic, sprawdze tylko czy ogon jest dobrze wywazony czy nie ma wibracji.
Sprawdzilem, wibracji nie bylo, chodzil idealnie... przez jakies 5 sekund, bo zaraz potem zrobilem cos nieostroznego i znowu zahaczylem wirnikiem ogonowym o dywan.
I znowu pogialem walek ogonowy i zmienilem zebatki.

Juz mialem wziac cala ta 450tke i jepizgnac o sciane... ale ... na zdrowy rozsadek wytlumaczylem sobie ze przeciez to nie jej wina tylko moja... Czym bym tego nie robil, czy Protosem czy 450tka to tak samo by sie skonczylo...
No i tak sobie tlumaczac rozebralem to wszystko po raz trzeci, wymienilem zebatki, walek...
Sprawdziliem wywazenie, juz tym razem bez awarii zadnej....
W jeden dzien zlikwidowalem prawie cale zapasy walkow ogonowych jakie mialem.

A dopiero co zamawialem gratki z HK... moglem dorzucic kilka walkow - poszloby za jedna przesylka...
No trudno... sie mowi...