Dostałem jakiś link-cynk, to se klikłem i wyszłem bo się przeraziłem... Własna wyobraźnia bywa dla mnie tak bezlitosna, że nie pozwala doczytać do końca, a już widziałem paluch Kenobiego nawinięty na orczyk, znaczy się miałem nadzieję, że to tylko palec...

AVE Kenobi!

Od czasu gdy rzeczone serwo trafiło do mistrza, już drugie pokolenie dogorywa na ogonie w reksiu 600N, stąd już sam nie pamiętam czy to było DS650 czy DS620, raczej to pierwsze. Pacjent nigdy nie poleciał, nie sprawdziłem go testerem zaraz po zakupie, jako że kupione było z deklaracją sprzedawcy, że nówka nie śmigana i było w zapieczętowanym pudełku. Na montażu wyszły mi te wszystkie czarodziejskie jajca i serwo trafiło do arcykapłana od spraw niemożliwych.
Tak więc proszę mnie nie posądzać o niecne praktyki i złośliwe zaglądanie między nóżki tranzystorków (trzy razy sprawdziłem, czy dobrze napisałem).
Regulski duszek o serwie też tylko podsłuchiwał w krzakach wśród lotniskowych opowieści. Zresztą, jak go znamy, raczej nie przepuściłby okazji, żeby przypomnieć nam któreś z praw Murphy'ego. Wtedy dużo większa byłaby ilość złomu jaką zawiózłbym do świątyni spraw niemożliwych.
Ostańcie w pokoju i nie lękajcie się! Oto powiadam wam, że na tym serwie raczej latać nie będę.
Może sprzedam jako nówkę sztukę nie śmiganą, ino opakowanie pozostawię rozpieczętowane, a w środku zamiast manuala zamieszczę link do niniejszego oraz błogosławieństwo i życzenia wysokich lotów, pomyślności wszelakiej, czego i Wam życzę

PS
Nie wierzcie w cuda, lecz polegajcie na nich!
