Dzisiaj był piękny dzionek. Słońce, zero wiatru... Co robi typowy modelarz? Bierze w pole model pod pachę zamiast żony/dziewczyny

Po pierwszym locie niefortunnie złamałem podwozie. I co tu do cholery zrobić? Tyle pakietów jeszcze naładowanych? Może jakoś sklecić to złamane? Heh, ale w torbie nie ma niczego, żadnej taśmy, linki trytki... No to pomyślałem, że może bez podwozia? Po odłamaniu drugiej strony okazało się, że model nie da rady rozkręcić wirnika bo jest niestabilny.
Po kolejnych pięciu minutach zdecydowałem się na inne rozwiązanie:

Jedną z płóz przyczepiłem rzepą od górnego pakietu, który siedział od teraz na przyklejonym do niego rzepie, co okazało się wystarczające do polatania i pofikania.

Sam start to pikuś, jedynie lądowanie trzeba było robić "na paluszkach"
A poniżej próbka rozkręcania z komórki - stąd szalony rozmiar i jakość:
I tym sposobem wylatałem kolejne 7 lotów. Trochę głupio model wyglądał w locie, miałem wrażenie że latam jakimś kolorowym Airwolfem
