Tak tak... Miałem to szczęście i spędziłem cały dzień na lotnisku 23 PLT w Mińsku. Ludzie tam pracujący są niezwykle sympatyczni i przyjaźni. Poniżej zdjęcia - zobaczcie, ile "smakowitości" na mnie czekało...
Najpierw przyleciała Bryza... Jak pilot zauważył, że na lotnisku odbywają się "jasełka", postanowił trochę pohałasować...




A potem chłopcy zaczęli wyciągać swoje zabawki. I tak na pierwszy ogień poszedł...:


A potem zobaczyłem pierwszego "Latającego Stara" w Układzie Warszawskim...:

Jednak to nie on latał, tylko to, co miał na holu:

A kolejny "266" wytargał "żywą historię", chociaż pozbawioną silnika. Żołnierze mówili na niego "wydmuszka"

Potem usłyszeliśmy szum, który powoli przeradzał się w huk. To "nasi" wracający do Mińska z Malborka. I znowu: jak tylko zobaczyli, że na lotnisku jest niemała widownia, zaczął się mały "prywatny pokaz"... Kosiak tuż nad głową w wykonaniu 29-go robi wrażenie. Niestety, zdjęć z kosiaka nie mam, bo wolałem się rozkoszować widokiem niż kręcić obiektywem...





I lądowanie kilkadziesiąt metrów ode mnie:

Powrót do hangaru:

I kolejna atrakcja: próba silników. Huk niemiłosierny. A technicy stoją tuż koło samolotu...

Kiedy myślałem, że to już koniec wrażeń na dziś, okazało się, że byłem w błędzie:


Na takie dictum nie mogłem dłużej pozostać obojętny

A potem zrobił się piękny zachód słońca, więc mogłem się do woli wyżywać na aparacie. Całość sprzętu wystawionego do oglądania w pięknym, wrześniowym słońcu prezentowała się wybornie:









A na koniec stało się coś, czego długo nie zapomnę. Chciało mi się wrzeszczeć z radości..

Siłownik pneumatyczny powoli opuścił owiewkę, zaskoczył rygiel. Zapadła cisza. Ech, gdyby tylko akumulatory były na miejscu...


I ostatnie wskazówki przed startem...

Na koniec powtórzę: FANTASTYCZNI ludzie tam pracują! Mili, ciepli i otwarci.
Wrażenia niezapomniane. Tego się nie da opisać!
Zdrówka!
Luke