Ehhh jak dawno nie pisałem w tym dziale, ale i na mnie przyszła kolej. A taki już ostrożny byłem ostatnio ;-)
Ogólnie to sprawdza się stara prawda: nie lataj na wkurwie. A dzisiaj akurat mocny wkurw miałem bo byłem rano w urzędzie przerejestrować auto i... zapomniałem do niego tablic (a okazuje się, że są potrzebne nawet jak się nie zmienia numerów rej., zresztą do auta chwilowo fizycznie nie mam dostępu, więc i tak nie miałbym ich jak zdemontować i zabrać ze sobą). I tylko mi miła pani okienku powiedziała, żebym zabukował sobie następny termin i wrócił z tablicami. A w międzyczasie jeszcze dotarło do mnie, że przegląd nowo kupionego auta kończy się akurat jak będziemy na urlopie. No i parę jeszcze innych wkurwów z poprzednich paru dni i tak wyszło ;-) No nieważne.
Poniżej trochę się rozpiszę, także jak ktoś chce, to TLDR na końcu z małym podsumowaniem ;-)
Klasyczny błąd pilota - zaraz po ostrym nawrocie chciałem zrobić jeszcze jedno piro, ale byłem za nisko, za krzywo, za wkurwiony. No ewidentnie nie był to czas na podwójne piro na nawrocie. Straciłem na chwilę orientację, ale w porę zdążyłem zapiąć holda i przytrzymać autolevel i w miarę udało się usiąść na prosto, ale jednak trafiłem boomstrike:
56c637da-4de1-4ec5-89ea-46f35da0a2ca.jpg
Na pierwszy rzut oka niby spoko - belka i popychacz ogonowy (który wygląda, jakby był cały - ot, wystarczy naprostować wygięte końcówki ze snapami), oraz wałek ogonowy (oś wirnika) skrzywiona.
Taki kret, że jak się ma parę części w zapasie to można od ręki naprawić i polecieć.
No i powiedzmy, że się udało to zrobić (czyli z jednej strony kret "bezkosztowy"): belkę ogonową i wałek ogonowy mam w zapasach, więc wymieniłem zaraz po powrocie do domu. Wałek był skrzywiony, więc było trochę mocowania żeby wyjąć starą tuleję ślizgacza, ale po założeniu jej na nowy wałek chodzi dość płynnie, więc na razie zostawiłem starą tuleję. Ale mam z tyłu głowy, że dobrze w sumie wymienić od razu jedno i drugie.
Już w domu zauważyłem, że brakuje też statecznika ogonowego
Ale i tu powiedzmy do ogarnięcia - jeszcze jeden miałem w zapasie i wymieniłem.
Ale coś mi nie pasowało: statecznik do belki mocuje się za pomocą takiej jeszcze podkładki (nie wiem do końca czy to ozdoba jest, czy coś tam daje, no ale już takiej nie mam). Szukam na szybko: w tej wersji (czerwona/metalowa) nie do dostania solo (chyba), ale na aliku jakieś tam wersje czarne (czarny metal albo plastik) są do dostania, więc może nie będzie tragedii. Na szybko znalazłem jakieś podkładeczki, musiałem tylko dać dłuższe śrubki bo krótsze nie łapały - i statecznik również naprawiony. Kolejny element: plastikowa czarna obejma belki ogonowej, która też robi za uchwyt popychacza ogonowego - pokiereszowany, ale cały. Śrubkę, która go skręca można wykręcić, ale pogięta cała. Udało się wyprostować ją jakoś i tę obejmę wrzucić z powrotem na belkę - ale już nie ma tego kształtu co oryginalnie. Nie da się jej w 100% dokręcić (aby nie ruszała się na belce) i ustawić popychacza (żeby się w niej nie blokował). Także kolejny element, że "niby można latać", ale lepiej na horyzoncie mieć już w perspektywie nowy ;-).
No i popychacz ogona. W GOOSKY jest to pręt węglowy (chyba 3 albo 4mm), który osadza się na końcach w takich zmyślnych uchwytach, które z boku mają dziurę na małą "pchełkę" i zaciskają się na pręcie, a na końcach mają gwint, w który wkręca się snap. Jeden z tych uchwytów był wyciągnięty z pręta, ale gwint "pchełki" jest OK, po ponownym zamocowaniu siedzi jak siedział, więc zakładam, że normalne przeciążenia jakie są w locie to wytrzyma, przy krecie po prostu się wysunęło bo musiało. No ale z obu stron gwinty snapów wygięte. Jeden wyprostowałem - jest OK, ale drugi przy próbie wyprostowania pękł (w sensie pękł gwint, który wkręca się w snapa, i to przy samym brzegu!). Nie powiem, ku**w trochę poleciało bo nie mam tego w zapasie i nie mam możliwości przewiercenia tak małej śrubki i myślałem, że już będzie trzeba czekać na nowy element, żeby polatać, ale na szczęście jest to fajnie pomyślane: ten gwint to śrubka, którą wkręca się od wewnątrz (od strony, gdzie później osadza się pręt popychacza) i można sobie tę resztkę śrubki wykręcić i dać nową i popychacz jak nowy. Na samym pręcie jeszcze wypatrzyłem małe pęknięcie - ale to zalałem kropelką CA i do czasu kupna nowego pewnie będzie można polatać (przy sprężynowaniu to pęknięcie nie widać żeby pracowało, więc powinno być spoko na jakiś czas).
Szybka kontrola głowicy: niby wszystko OK, ale jedna łopata ma delikatny odprysk na natarciu (ok 2 mm). Na razie zalałem CA, ale przy najbliższej okazji łopata do wymiany. Reszta mechaniki głowicy, paska itp. wygląda na całe. Rama cała. Śliczna różowa kabinka dostała też w paru miejscach - ale akurat kabinek miałem w zapasie kilka, poza tym może da się to jakoś pokleić jeszcze, więc nie wyrzucam.
No i serwa. Już na łące zauważyłem, że większość już nie da się łatwo poruszać "ręcznie" (wiem, że się nie powinno, ale jak się np. układa łopaty w gąbce to zawsze trochę się orczykiem ruszy). Już się bałem, że serwa do wymiany (co najmniej dwa na głowicy się tak zachowują; ogonowe wygląda na całe, chociaż może dostało delikatnego chrobotania, w sumie nie pamiętam jak chodziło przed kretem), ale po odpaleniu na biurku - wszystkie chodzą idealnie, równiutko, cichutko, nic nie chrobocze, nic nie bzyczy, nic nie haczy. Więc postanowiłem na razie je zostawić, ale przy zimowym przeglądzie pewnie na wszelki wypadek je wymienię (ale te stare zostawię jakby któreś kiedyś jeszcze gorzej dostało).
I tutaj taka dygresja: co się z tymi serwami dzieje przy takim krecie, że sie tak zachowują? GOOSKY to jest dokładnie mój drugi helik, w którym mi się to stało. Pierwszym była moja GAUI X7. Tak - jakiś niecały rok po jej zakupie miałem nią lekkiego kreta (też takiego na płozy, ale coś tam jednak przywaliło w coś, bo parę rzeczy też było do wymiany) i pamiętam, że to samo stało się z serwami Hitec, które w niej były (i są do dzisiaj!) - czyli od razu po krecie zauważyłem, że trudniej poruszać nimi "ręcznie", a jak się już nimi porusza, to bardzo delikatnie chroboczą. Ale jak odpalić model i poruszać serwami za pomocą prądu - nie do odróżnienia od "bezkretowych"! Zaryzykowałem parę lotów, ale teraz to już ta Gała ma na tych serwach ze 100 czy 200 kolejnych i nic się nie dzieje. A chroboczą do dzisiaj np. przy zakładaniu gąbki na łopaty. Komplet takich serw do X7 ze 2k, a chyba wszystkie na głowicy mają ten objaw, więc odpuściłem chwilowo zakup, i ta chwila się tak przedłużyła, że ciągle latają ;-) No i zastanawiam się czy te w GOOSKY też tyle wytrzymają ;-)
No i tak kończąc powoli: helika naprawiłem sobie od ręki i jeszcze dzisiaj po południu byłem polatać (nie pytajcie skąd mam teraz tyle czasu, długa historia) - ostrożnie wylatałem dwa pakiety (drugi lot już mniej ostrożnie ;-) ) i wszystko wygląda OK. Helik lata 100% jak przed kretem. Te same odgłosy, to samo zachowanie, wszystko wygląda stabilnie. Torowanie głowicy idealne. No i po tym wszystkim pomyślałem, że może przespaceruję się po łące (dokładnie to po polu, nieużytku takim - z wysoką trawą i muldami) i spróbuję znaleźć ten statecznik. No i wyobraźcie sobie - w tym chu**wym dniu pełnym wkur*ów i dołów - udało się! Leżał sobie spokojnie i akurat narzucił się w oczy jak przez chwilę nie szukałem intensywnie tylko tak się rozglądałem
20240918_151216.jpg
Także jestem do przodu statecznik i to czerwone metalowe mocowowanie-podkładkę ;-)
Przy okazji zachowały się śrubki co mi przywiodło na myśl, że w czasie wyrywania pewnie wyrwały gwint (te śrubki wkręca się w skrzynkę ogonową - która jest okrągła i ma średnicę nieco mniejszą niż belka i wchodzi do niej do wewnątrz - i jest mocowana przez 4 śrubki - dwie po stronie statecznika i dwie po stronie dźwigni popychacza) - więc skrzynkę też byłoby sensownie wymienić - chociaż dałem teraz nieco dłuższe śrubki i obie siedzą w miarę pewnie.
TLDR:
Taki niby mało-poważny kret, po którym udało się szybko naprawić model używając kilku zapasów (czyli prawie "bezkosztowo") żeby model latał:
- belka ogonowa
- statecznik ogonowy
- wałek ogonowy (oś wirnika)
Ale jak się podsumuje wszytko, co powinno być jednak również wymienione aby było bezpiecznie i zgodnie ze sztuką:
- 2 serwa tarczy (co najmniej)
- skrzynka ogonowa
- tuleja ślizgacza
- łopaty główne
- pręt popychacza ogonowego
- obejma belki ogonowej/prowadnica popychacza ogonowego
- kabinka (w sumie to tylko wrażenia estetyczne, ale fakt pozostaje taki, że kabinka też oberwała)
to wychodzi, że wcale to nie był taki mały krecik ;-(
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.