Dzisiaj na Regułach był taki dzień, że w sumie to nawet nie wiem jak go określić.
Nie był ani zły ani dobry... raczej dobry niż zły, choć nie do końca.... na pewno ciekawy... No nie wiem...
Tak sobie myślę, że nie wiem.
Jakbym powiedział tak ogólnie, że pokurw!@ły to by z grubsza pasowało.
Ale po kolei.
Na dzień dobry przyjechałem, jako pierwszy... Z Kasią.
Zaczęliśmy się rozkładać i ... no i właśnie na dzień dobry zorientowałem się nie mam smyczy.
Abstrahując od faktu, że w sumie to nie wiem po grzyba się do niej przyzwyczajałem, bo dawno dawno temu, jak zaczynałem w ogóle tą całą imprezkę z RCFM to latałem bez smyczy...
... ale potem zobaczyłem, że wszyscy mają i jakby tego było mało, wiele osób mi mówiło, że to dobre jest i fajne jest i żebym spróbował.
IMHO, jest to wyłącznie kwestia przyzwyczajenia od którego trudno się odzwyczaić, a do tego dwie kolejne wady:
- smyczy można zapomnieć
- nie wiem gdzie mają mózgi wszyscy jak jeden mąż producenci apek, że robią te posrane ekraniki dokładnie tak, że jak mam smycz to ona mi idealnie ten ekranik zasłania. No banda młotów po prostu...
... no ale mniejsza o to - ja noszę melonik... jestem przyzwyczajony, więc jak nie mam smyczy to ... mam trzy opcje:
- będę latał na wkurw!3 - co nie najlepiej
- wrócę do domu po smycz - co nie warto
- coś wykombinuję.
PIerwszy pakiet wylatałem bez smyczy, ale potem zdecydowałam się na opcję nr trzy, czyli wyciągnąłem z jakiegoś podręcznego worka na podręczne narzędzia, podręczny bardzo gruby sznurek i związałem na mniej więcej długość smyczy i przywiązałem do apki, żeby ten...
No i dobra.
Miałem robić drugi lot, ale z tego całego zaaferowania aferą ze smyczą chyba zapomniałem sprawdzić wychylenia serw przed startem... Helikopter rozpędził wirnik i przeorał łopatami trochę ziemi. (prawdopodobnie nie zauważyłem, że przy uruchamianiu jedno z serw było w pozycji za martwym punktem i nie mogło wrócić do położenia neutralnego - czasami się to zdarza - taka pułapka).
Pękł jeden orczyk.
Dobra.
Finito. Od początku czułem, że ten dzień jest pokurw!@ły, więc j3bać go, wylatam to co mam do samolotu i wracamy do domu.
W międzyczasie błysnęła mi myśl... A może by do kogoś zadzwonić...? Chłopaki mieli przyjeżdżać... może by któryś miał orczyki...
Dzwonie do Dawa - na urlopie.
Dzwonie do Kamila - już dojeżdża do lotniska.
Dzwonie do Majka - już dojeżdża do lotniska.
Dzwonie do Bizona... właśnie wyjeżdża. Ma orczyk, przywiezie.
Uff.... gut. Bedziem latać.
No to ... jak już ze mnie wkurw zaczął schodzić, to Kasia przyszła ... się przytulić... ostudzić wkurwa do reszty i wtedy oczom moim ukazała się ... smycz. Od początku wisiała na mojej szyi.
Wkurw ustąpił miejsca ręcoopadaniu.. i stwierdzeniu, że ja chyba dziś w ogóle nie powinienem latać.
Ale,.... Że nie powinienem, to nie znaczy, że nie polatam. Kulminacja i tak cały czas dopiero się zbliżała.
W międzyczasie dojechał Majki, Bizon, Kamil, Bartek, Wiktor... Każdy coś tam latał, Majki więcej marudził niż latał, bo miał jakieś dwie małe awarie... Ale tak poza tym to żadnej dużej awarii, żadnego kretobicia przynajmniej do pewnego momentu, który...
... ale dobra, jeszcze moment! Najpierw trzeba powiedzieć, że Wiktor podjął drugą próbę oblatania kombata i tym razem pełny sukces!!! Latał jak stary zawodowiec, wszystkie lądowania dokładnie na środku Xa... Płasko, równo, też bez awarii żadnej... Pięknie.
I oto... pojawiają się oni.
Cali na biało.
Na motorkach.
Z Rangerem Volantexa 1600 na bagażniku (fajny model, nigdy nie widziałem z tak daleka

... Ekhem, no już, już).
Jakoś tak... interpersonalnie nie bardzo.
Poza "dzień dobry" i ponoć jakimś pytaniem o składkę - zero pogadania.
Zdążyły się natomiast wysączyć jakieś informację z międzywierszy, że oto doświadczenie, na symolatorze... żę wykształcenie coś tam w kierunku lotnictwa... , że instruktor (że chyba tak jakby jedno z nich, ale słowo - nie wiem które) ...
No dobra. Dobra.
Gut.
Składanie modelu - jakoś poszło.
Potem wyważenie - no full profeska.
Co prawda dopiero jak model był całkowicie złożony i w zasadzie gotowy do lotu, z pokrowca w postaci bąbelkowej folii została wyjęta ... aparatura.
Ale xuj z tym.
Kontrola wychylenia serw, ciągu silnika - wszystko OK, no bo przecież wykształcenie...
No to fru - na środek Xa.. Nie ważne, że X zajęty, że lata dwóch pilotów... OK, można latać we trzech... można i w dwudziestu, ale ... wypadałoby choćby spytać, nie??
Jebał to pies.
No to lecimy.
I polecieli.
Model ...
Dzizas... to było .... tak bardzo spektakularne i niespektakularne jednocześnie, że w sumie to nie wiem jak to określić...
Wyglądało to jak sprawdzenie zasięgu... a że zasięg radia okazał się - zgodnie z wszelkimi możliwymi przypuszczeniami - większy niż wzroku, no to postanowiono sprawdzić zasięg tego drugiego.
Czyli model został rzucony, poleciał, sprawdzono reakcję na stery... i tak sobie leciał... prosto... i leciał ... i leciał i leciał.... i był coraz mniejszy i mniejszy... Wykonał kilka mniejszych skrętów w lewo i w prawo, ale ostatecznie zamiast zawrócić wrócił na pierwotny kurs i leciał dalej na Pruszków.
Różne rzeczy już widziałem... czegoś takiego - jeszcze nie.
Ostatnie co zarejestrowały moje neurony, to że parka się zebrała, za namową nadzwyczaj życzliwego (zważywszy sytuację) Majka na jeden motocykl i pojechała w poszukiwania.
A na wszelki wypadek, zaczęli ponoć od jakichś chaszczy tuż za drugim polem.
Tak na oko, gdyby zaczęli od Pruszkowa - mieliby mniej terenu do przeszukiwania.
Zobaczyłem co chciałem zobaczyć, więc mogłem spokojnie zapakować się do samochodu i pojechać do domu.
Tak jest, złośliwość wysącza się z każdego mojego słowa.
Czemu?
Bo ... tak właściwie to mam w dupie... ich i ich model. Jak chcą to mogą sobie kupić jeszcze pięć takich i od razu rozjebać o ziemię. I jeszcze dziesięć szkół skończyć - buja mnie to.
Ale ten samolot mógł spaść na samochód, albo na dom, albo na kogoś i choć to tylko plastikowo-piankowy model, mógł wyrządzić całkiem poważną szkodę.
A lotnisko Reguły cały czas istnieje i póki co wśród autochtonów nie dorobiło się żadnego incydentu, który rzuciłby na nie choćby cień złej sławy.
I chcę, żeby tak zostało.
W tej sytuacji modlę się do Regulskiego Duszka, żeby model się nie znalazł, albo znalazł tak roztrzaskany, żeby nie było z niego co ratować.
Nie wiem czy to przeczytają, czy nie, ale jeśli tak, to niech wiedzą, że jeśli przyjadą następnym razem, a tak się złoży, że akurat będę na lotnisku, to NIE POWTÓRZĄ TEGO NUMERU.
Nawet jeśli będą bardzo chcieli.
Już moja w tym głowa, żeby do tego nie doszło.
Oczywiście ... będziemy mogli porozmawiać.
Szkoda, że tak późno, ale lepiej późno, niż za późno.
zdjęcia... z tego wszystkiego jakoś tak cyknąłem tylko dwa... I tak nic by nie oddało klimatu.
20220724_182358res.jpg
20220724_182442res.jpg
Aha! Na koniec jeszcze przyjechał ten sam koleżka co to parę dni temu latał FunJetem.
Tym razem przyjechał z Kwarcińskim. Zarzekał się, że go nie lubi i że na pewno rozbije.
Jak odjeżdżałem - latał bardzo dobrze i nic nie zapowiadało katastrofy, choć co prawda, jak sam mówił, tym modelem się trudno ląduje...
...
Parę osób zostało jeszcze dłużej, może ktoś napisze co się działo później.
P.S. @Bizon - dzięki za uratowanie modelarskiego dnia!! Dzięki za rozliczenie w chmielowej walucie. Zostawiłeś siatkę - oddam przy okazji (wrzucę zaraz do plecaka, zaraz obok smyczy.
I przepraszam za resztkę wkurwa którą Ci się dostało przez telefon... Nie przeprosiłem na polu - przepraszam podwójnie. Oberwałeś rykoszetem... Wybacz
@Dawo - ... mam dla Ciebie ten jakiś taki pakunek. W sumie to nei wiem czy nie lepiej by było, żeby Mike go wziął, no ale jakoś tak wyszło, że wziąłem go ja. Tak, że jak już skończysz wytapiać tłuszcz za parawanem, to tego.
@Wszyscy: zrobiliśmy test. Nie mamy już koronawirusa. Następnym razem możemy się całować i przytulać.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.