dawo pisze:Dzięki Wszystkim za kolejną niespodziankę normalnie mnie zamórowało

Tylko niech Ci się w dupie do tego nie poprzewraca!!
dawo pisze:Aikus coś popsuł choć wie że nie ma czasu na serwis... gdzie tu logika

Jakoś tak niespodziankowo Gauka zakończyła lot wirnikiem w glebie.
Nie miałem żadnych problemów z zasięgiem, więc mimo, że zasadniczo byłem pewien, że ciągnąłem drążek w dobrą stronę - była to moja wina. Byłem nisko nad ziemią - może ciągnąłem go za słabo...
Generalnie w trakcie lotu za moimi plecami pojawił się samochód jakiegoś psiarza co postanowił sobie zaparkować na środku drogi.
Droga nie była mi akurat potrzebna, więc tym bardziej mnie wkurwił, bo nie miałem go za co opierdolić.
... echh...
Potem kolejne jakieś dwa .... goście ... przyjechały.
Ojciec z synem.
Niby kontaktowi, niby sympatyczni jak się jakoś tak później zaczęło okazywać...
... ale zaczęli od tego, że zastawili tamtego psiarza parkując jeszcze bardziej po kutasiarsku.
Na parking wleźli jak do lasu - ani cześć ani dzień dobry, ani pocałuj mnie w dupeńkę - przynajmniej do mnie, a byłem na samym brzegu, przechodzili metr obok mnie i w oczy sobie jak najbardziej zajrzeliśmy.
Latali Esiakiem Spitfire, zdaje się z NPN.
Całkiem to ich latanie wyglądało na takich to co wiedzą co robią, więc tym bardziej mnie dziwiło ich zachowanie, bo ESA to raczej sport grupowy.
Mniejsza o to - generalnie to był jeden z tych dni, kiedy w sumie od początku wiedziałem, że powinienem zostać w domu, a jak już przyjechałem na lotnisko to zostać na ziemi.
Poleciałem i rozjebałem helikopter.
Dobrze, że chociaż DogFighter został w całości.