tak było na Regułach w niedziele:

A tak dziś:


Udało się! Dożyłem kolejnej wiosny, kolejnego pięknego wieczora, kolejnego śpiewu ptaków, hałasu samolotów... I może to wcale nie ostatni!!

Trochę to brzmi jak biadolenie, ale ... wiadomo?
Kiedykolwiek, a zwłaszcza these days ...?
Nie wiem... czasem do mnie przychodzi taka myśl, że chyba za rzadko zdaję sobie sprawę z tego jak wielkim darem jest każdy kolejny dzień.
Od Boga, od losu - jak tam kto woli, w co kto wierzy, albo nie wierzy - luz, ale jest darem. Opcją. Bonusem.
Jak nie ma tej świadomości to jest bieda. Nędza emocjonalna i roszczeniowo - należymisiowa postawa rozwydrzonego gówniarza.
...
Cudownie było, naprawde cudownie!
Nawet pierwsze komary które się oczywiście pojawiły jakoś mnie nie wkurwiły.
A, no tak.
rozjebałem gauke.
Błąd pilota.
Bogiem a prawdą to byłem w takiej kondycji, że nie powinienem w ogóle latać, ale ... pewnie i nic by się nie stało, gdybym jeszcze nie zaczął pajacować, robić nisko nad ziemią rzeczy których nie koniecznie dobrze umiem.
Strat w ludziach i zwierzętach - brak.
Straty w modelu - raczej standardowe i dość lightowe:
- pierwsze oględziny na lotnisku: belka, zębatka, łopaty i łopatki.
- w hangarze pewnie wyjdzie jeszcze wał, i/lub szpindel... Więcej się nie spodziewam.
Głupstwo.
Nic nie jest w stanie zepsuć tego wrażenia... wspomienia tego wieczoru
