Co w sumie sprowadza się do jakże mądrych słów:
pkali pisze:Różne są drogi Jedi do mocy. Jedna daje bezpieczeństwo i pewność mechaniki, inna uczy cierpliwości i lepienia w gównie. Obie są dobre i coś w nas zostawiają.
Fajnie było by mieć w pierwszysm zestawie załóżmy HCP-100S, X3, MAXa z MSH i jeszcze ze dwa gobliny dla szpanu. A jakby jeszcze zdublować wszystkie... Ech... można by latać bez zastojów serwisowych. I przydał by się zestaw zasilający do wszystkich pakietów Tylko jaki?.
Ale wystarczy HCP100, Tarot, albo chyba jednak lepiej Align z fajnym setupem i zabawa może być nawet znacznie bardziej zajebista bo według WOG (współczynnika obsrania gaci) wychodzi korzystniej już na samym początku. W sensie tanich jak barszcz (w porównaniu do innych modeli) podzespołów, dostępności materiałów na temat konstrukcji itp. To na początek wystarczy z nadmiarem biorąc pod uwagę umiejętności przeciętnego początkującego latacza.

Jeśli by nie brać pod uwagę konstrukcji, które rozpadają się od samych prób regulacji (Na przykład moja Walkera 36 vel Nielot

), to należało by rozpatrzyć jakiegoś samolota, więcejkoptera (najlepiej Phantoma z wypasionym gimbalem i szybkiego racerka do śmigania po krzakach), mniejkanałówkę (a co? Tak masochistycznie Jakiś MJX albo Double Horse żeby wiedzieć co w trawie piszczy) no i jeszcze jakiegoś Traksasa czy jak mu tam... co by nim tłuc w krawężniki. Szybowiec i makieta Bella na później...
No ale jeszcze radio by się przydało...

No ale z telemetrią czy bez?

A ile kanałów?

A każde z wymienionych powyżej ma jakąś konstrukcję, składa się z jakiejś ilości jakichś podzespołów, jakichś firm o jakichś możliwościach. I fajnie wszystkich zasmakować. Niestety - Timingi, PIDy, wykłony, natarcia, subtrimy, a nawet bindowania to na początku odprawianie czarnej magii. A jak dojdzie do ustawiania krzywych, rewersów, GOVów, bailoutów, czy choćby zwykłego ustawienia kompasu w Phantomie... Kupa wiedzy, którą trzeba skądś wytrzasnąć.
Fajnie, że można zmienić model, ale fajniej jak go można zmienić na taki, który da nam więcej satysfakcji niż testować coś co było wcześniej niż nasza wypasiona fura. A na początek wypasiona fura... no fajna jest... A najlepiej dwie.
Przy okazji nie sposób nie wspomnieć, że jak pilot po raz pierwszy spotka się z wątkiem You Tube'a, których można znaleźć na pęczki wpisując w pole wyszukiwania "RC kret w człowieka" to kiełkuje u niego lekko paniczna "dublezja" (pociąg do dublowania różnorakich części w heliku celem dążenia do maksymalnego bezpieczeństwa konstrukcji zapominając o innych warunkach fajnego lotu takich jak waga, objętość, umiejętności itp.).
O symulatorze myślę, że jest mimo tej swojej "bezduszności" zarówno nieocenionym jak i niedocenianym (oczywiście do czasu) w kręgach świeżych pilotów narzędziem do obniżenia kosztów, mania więcej frajdy i poczyniania postępów w tej jakże niełatwej dziedzinie machania gałami.
No i jaki helikopter na początek?
- Może coś do speeda?
Dawo - na prawdę musiałeś walczyć z Alignem/Tarotem/ALZRC?

Czy był dobrze wyregulowany? A w zasadzie w dobie FBLi i dość rozgarniętych systemów stabilizacji powinienem zapytać czy był znośnie wyregulowany?

Uważam, że jak Rex puszcza w delikatnych lejkach to trzeba go poprawić, a jak puszcza w jakichś szalonych (tu trzeba trochę czasu żeby je wyćwiczyć)... no to sory - to model, który da się kupić za 650zł. Puszcza w speedach ogonem do przodu? W pirofigurach?

Te ewolucje to już raczej grubszy skill i do tego trzeba lepszego sprzętu. Chociaż jakby się zastanowić to You Tube jest pełen lotów Reksiami i wiele z nich pokazuje, że da się nimi bawić już niejako "na serio". Nawet jak się lata na 3S.

P.S.
W zasadzie im bardziej czytam tego posta w celu zniweczenia błędów ortograficznych, tym bardziej dochodzę do wniosku, że pierniczę bez sensu. Ale może w tym szaleństwie jest jakaś metoda?
