W dawnych czasach podawano i było ogólnie wiadomo, że znamionowe napięcie pracy świecy żarowej to 1,5 V.
Ale wredne "chwyty" też miały miejsce : dla zasilania z dostępnych w sklepach modelarskich i głośno reklamowanych do tego celu pojedynczych ogniw żelowych PbS (napięcie ok. 2V) instruowano, że przewody pomiędzy tym ogniwem a świecą muszą mieć co najmniej dwa metry długości. To oczywiście dla wytracenia tego nadmiaru 0,5 V, gdyż napięcie 2V było dla świecy niszczące w ciągu 2...3 sekund. Jednak nigdy i nigdzie nie znalazłem uwagi, jaki ma być przekrój tych przewodów decydujący przecież o ich oporności.
Więc delikwent zwabiony barwnym opisem i etykietkami kupował zachwycony takie wcale nie tanie ogniwko PbS, potem kilka też drogich świec bo nie doczytał o tych przewodach i sfajczył wszystkie, jakie miał pod ręką, potem te przewody, potem już wkurwiony znowu kilka świec, a potem albo sobie odpuszczał zabawę albo pytał jakiegoś życzliwego fachowca co tu jest grane. I zwykle nie wierzył, że został zrobiony w bambuko, bo mu się czytać i dociekać prawdy wcześniej nie chciało...
Więc może warto podrążyć temat...
0,34 V : 0,16 oma = 2,125A >>> wynika z tego, że Twoja świeca ma zupełnie inny żarnik niż te świece starej daty u mnie. Nawiasem : przetwornica solo wyrobi się na spokojnie.
Może trzeba by pokopać w Necie, żeby dociec tego znamionowego napięcia pracy dla różnych (?) świec doby obecnej... Ciekawe, czy ktoś wie i poda wiarygodne żródło, czy trzeba będzie napisać mailika do producenta i czekać do młodych buraków
Pozdrowionka od... Andrzeja
Nie umiem latać tak jak Wy, ale się uczę.
W ogóle ciągle się uczę. Wszystkiego, czasem od nowa...