wojtekr pisze:ok, ale ten jest, gotowy i go mam ale chętnie coś prostego i łatwego w produkcji ogarnę hobbystycznie
Właśnie chciałem Ci coś takiego podpowiedzieć, ale w wersji jeszcze prostszej za 6 złotych. Jednak z pewnymi zastrzeżeniami...
Znam te układy, badałem je, wcześniej (jakieś 12 lat wstecz) coś tam rzeżbiłem na LM 2576 z dobrym skutkiem. To bardzo udane wyroby National Semiconductor, dobrze przemyślane. Dowodem powodzenie i wzięcie do dziś, choć projekt jest z 2003 roku. Do dziś chętnie podrabiane... Nie badałem układu, który podlinkowałeś, ale inny z tym samym scalakiem XL 4015 to i owszem.
Zarówno oryginalne LM 2575...2592, jak i rozmaite klony mają wewnętrznie zintegrowane ograniczniki prądu (nie stabilizatory prądu), ustalane na ok. 3,5A +/- 0,2A. Sprzedawane przez Chińczyków układy z nimi, opisane jako 5-cio czy 8-mio amperowe to zwyczajne oszustwo. Więc sprawdż, czy ten XL 4015 czasem też nie ma tak samo, bo to ma znaczenie.
Przeciętna świeca żarowa modelarskiego silnika pobiera przy rozgrzewaniu 5,6A, a po nagrzaniu (1...2 sekundy) 4,4A przy rzeczywistym, tzn. pod obciążeniem napięciu zasilania 1,5V . Przy wspomnianym prądzie 3,5A jej żarnik świeci niezbyt mocno na ciemnopomarańczowo - to może wystarczyć do rozruchu, ale nie do ciężkiego rozruchu na mrozie lub przy słabszej kompresji. Przy uruchamianiu elektrycznym rozrusznikiem zewnętrznym raczej wystarczy, ale nie wiem tego na pewno, bo sam nie badałem tego.
Nie wiem, czemu opisują (tak domniemam) ten układ jako niestartujący pod obciążeniem - wszystkie LM 25xx zawsze mi startowały bez złych następstw, ale... nie na przeciążeniu, a obciążenie świecą żarową będzie przeciążeniem na pewno. Spróbuj zatem zrobić jeszcze taki myk, że wyjściowy elektrolit 220uF/50V podmień na 1000 albo 2200uF/6,3V i dodaj równolegle ceramiczny SMD 4,7...10uF / 6,3 lub 10V. Czasem wtedy scalaczek inaczej widzi odpowiedż napięcia wyjściowego na pierwsze impulsy po włączeniu zasilania i jest łaskaw zastartować, a czasem nie bardzo - zwłaszcza, jak jest już gorący. A taki się robi już po kilkunastu sekundach obciążenia najwyższym prądem...
Pogadał, pogadał - a teraz do rzeczy : weż dwa takie układy i zepnij równolegle wyjścia przez szeregowe diody schottky'ego mocy, sparowane - tzn. o zbliżonych napięciach Vf (pomiar multimetrem na zakresie oznaczonym symbolem diody, plus do anody, wynik w zakresie 0,180...0,350V w zależności od typu diod), nie różniących się więcej niż 0,003V. Nie dotykaj palcami diod przed pomiarem, ułamki stopnia Celsjusza mają znaczenie i przekłamują wynik. W układzie wmontuj je tak, aby były połączone termicznie, a napięcia wyjściowe przetwornic (czyli tych układów na płytkach) ustaw wstępnie PR-kami na identyczne, a potem zastąp te PR-ki wysokostabilnymi rezystorami SMD 1%, także dokładnie dobranymi wg. wskazań omomierza. Różnica napięć wyjściowych przetwornic po tych zabiegach nie powinna przekraczać 10mV przy równoczesnym zasilaniu z tego samego żródła. Po stronie pierwotnej (zasilania z czegoś tam) obowiązkowo bezpieczniki topikowe zwłoczne - wartość ich zależna jest od napięcia z jakiego będą zasilane przetwornice. Pominę nudne obliczenia - dla np. Li 6S (19,8...25,2V) można wziąć WTA-T 630mA lub 1A , w razie padnięcia LM-a (raczej nie padnie, sam jest dobrze zabezpieczony wewnętrznie od zła wszelkiego) lub klona XL i tak zdąży się przepalić, nim coś wybuchnie.
Jeżeli nie masz pod ręką potrzebnych w/w elementów, to skrobnij PW - temat mam z grubsza przećwiczony, a kilka takich duetów ustawionych na 5...6V testują koledzy w droższych sprzętach latających jako BEC-e o podwyższonej niezawodności. Więc graty czekają, także kompletne już sparowane zestawy jako wzór czy tam przykład. Gratis w imię nauki i postępu
.
A jeżeli lubisz oryginalne i dość niespotykane, ale wygodne i wysoce skuteczne rozwiązania, to daj znać - problem zasilania świec żarowych wałkowałem w 1995 roku. No i wywałkowałem, prawie bez elektroniki, która wówczas troszkę ubożej wyglądała niż dziś.
Pozdrowionka od... Andrzeja
Nie umiem latać tak jak Wy, ale się uczę.
W ogóle ciągle się uczę. Wszystkiego, czasem od nowa...