... a posty pisane osobiście przez poszkodowanego w tym wypadku leżały na epheli, którego już dziś nie ma, więc moim zdaniem to wręcz należy to przypominać.
Piotr Szmagier pisze:Żeby mi się tylko to kolekcjonowanie nie odbiło czkawką, jak mi przyjcie dokupić jakieś części i trzeba je będzie szukać na drugim końcu świata, albo coś dorabiać i przerabiać.
tak niestety może z tym modelem być...
Piotr Szmagier pisze:Z tymi łopatami drewnianymi to mnie teraz "Dawo" przestraszyłeś.
Bać się, a znać ryzyko to dwie różne rzeczy... To znaczy...
Bać się to brzmi trochę absurdalnie - tak jak bać się burzy.
Natomiast wiedzieć, że np. w czasie burzy nie należy się chować pod drzewami, albo chodzić po łączce z wędką ustawioną na sztorc pionowo w górę, czy pływać w jeziorze ...
... no wypadałoby.
Tak?
Dlatego tutaj jesli zdecydujesz się latać na drewnianych łopatach - rób to. Setki, może nawet tysiące ludzi to robiło, sytuacja w której stracisz oko albo zrobisz sobie jakąś inną, podobnie dotkliwą krzywdę zachowując wszelkie zasady bezpieczeństwa jest ekstremalnie mała.
A jakie są w tym wypadku te tak zwane wszelkie zasady bezpieczeństwa?
Tutaj niech mnie ktoś uzupełni, jeśli coś pominę:
- bezwzględnie NIE LATAĆ na łopatach, których folia jest naruszona.
- bezwzględnie nie przekraczać dopuszczalnej dla łopat prędkości obrotowej (AFAIR dla łopat 325mm było to 2400 rpm).
- unikać za wszelką cenę znajdowania się (zwłaszcza okolic szyi, twarzy, głowy) w płaszczyźnie wirnika, zwłaszcza będąc blisko helikoptera.
- Dmuchaniem na bardzo zimne byłyby okulary, choćby słoneczne - a takie często mamy na nosie, niektórzy mają też korekcyjne więc czemu nie traktować ich też jako tako trochę dodatkową ochronę.
- W żadnym razie nie torować łopat (żadnych łopat, ale drewnianych zwłaszcza) patrząc z boku na płaszczyznę wirnika. Jeśli ktoś już musi torować łopaty w ten sposób - zatrudnić do tego kamerę.
I tu uwaga: tu nie chodzi tylko o rozerwany szpindel, czy wyrwane drzazgi czy pręt wagi. To znaczy o to też, może nawet przede wszystkim, ale to mimo wszystko stosunkowo rzadkie ekstremum.
Bardzo, ale to bardzo chodzi o odrzucane od łopat elementy obce, takie jak pył, brud, piasek, zabite owady przyklejone do łopat i potem się od nich odrywające, szczątki trawy, które nie raz się na tych łopatach zbierają, oraz - w pewnych warunkach atmosferycznych - lód (SIC!!).
Przy czym wszędzie należy zachować przede wszystkim zdrowy rozsądek.
Jeśli stoimy w odległości powiedzmy 5 metrów od startującego helikoptera, to RACZEJ jesteśmy względnie bezpieczni...
... choć może nie w przypadku lodu, którego szpikulce oderwane od krawędzi natarcia z pewnością łatwo przelecą taką odległość i będą miały jeszcze na tyle dużo energii by zrobić krzywdę.
(ale temat oblodzenia to tak naprawdę oddzielne zagadnienie, dość przytoczyć anegdotkę Kowala o tym jak pecyna lodu oderwana od śmigła w prawdziwym samolocie potrafi zrobić dziurę w kadłubie).
Jeśli do tego unikamy naprawdę sumiennie, ograniczamy do minimum czas przebywania w płaszczyznach wirników i w tym czasie latamy na najniższych możliwych obrotach - jest już całkiem dobrze.
To jest oczywiście już moja ocena, ja takie właśnie zasady stosuję i to nie jest nic wielkiego - ot po prostu zestaw dobrych nawyków, które warto sobie wyrobić i w sobie pielęgnować.