MacGyverek, ja Cie naprawdę rozumiem i się z Tobą zgadam i jestem z Tobą całym sercem, serio, ale jak popatrzysz na wszystko z szerszej perspektywy to wychodzi, że ... w sumie to dokładnie tak jest jak mówisz... tylko, że nie do końca

Bo np. jakbym teraz w Warszawie chciał brać net od jakiejś małej firemki to się okaże, że nie ma od kogo.
I można płakać, że to źle, że te złe wielkie silne bezduszne korpo wygryzły z rynku wszystkie małe firemki, ale to też nie tak.
Bo ja pamiętam bardzo dobrze czasy, kiedy można było brać net od firemek "Heniek & Ździsiek korporejszyn lymyted" to się okazuje, że zwyczajnie nie ma czego żałować.
Całkiem niedawno z resztą (dopiero) przedawniła się sprawa mojego długu wobec jednej z takich firemek. Firemki która dawno już nie istnieje, przestała działać kilka miesięcy po tym jak podpisałem z nią umowę, (w sensie łącze przestało działać), przestali odbierać telefony, odpisywać na maile, korespondencja wysyłana poleconym - wracała...
... umowy nie dało się zatem rozwiązać i po prostu przestałem płacić rachunki, a ktoś po drugiej stronie za jakiś czas chciał być cwany i sprzedał dług do Kruka.
... I pewnie w wielu przypadkach coś tam ugrał...
Ale ja od początku całą sprawę dokumentowałem. trzymałem logi z firewalla, całą korespondencję, dokumentowałem próby połączeń telefonicznych i tak dalej.
Więc jak przyszło pierwsze wezwanie od Kruka, od razu powiedziałem "tu się zgina mandolina - chcecie kasy - idziemy do sądu".
I podobnych doświadczeń z małymi firemkami mam niestety więcej, nie tylko z ISP.
Podobny Stachu i Ździchu sprzedał mi kiedyś światełka do jazdy dziennej (takie ledy na zderzak).
To było w czasach kiedy jeszcze zdarzało mi się kupować coś na allegro.
No i po chyba trzech miesiącach od zakupu jedna z lampke zaczęła migotać, a po kilku dniach migotać zaczęła druga.
W tej jednej efekt występował zawsze i często, a w drugiej żadko i czasami, ale generalnie w czasie to się nasilało.
Zgłosiłem to, nagrywając efekt usterki na wideo, złożyłem reklamacje pokazując usterkę tylko na jednej lampie (ale zaznaczyłem, że efekt występuje w obydwu).
StachuZdzichu napisał, że reklamację uznają i nie muszę odsyłać starej lampy, tylko, żebym przysłał zdjęcie, ze uciąłem od niej kable, tak, żeby nie dało się jej już podłączyć.
Zrobiłem jak kazali, przypomniałem o tym, że w drugiej dzieje się to samo, tylko że rzadziej - nie odnieśli się do tej kwestii.
Faktycznie po kilku dniach przysłali mi drugą lampę.
No więc spokojnie podszedłem do sprawy, bo wiedziałem, firma porządna, i jak w drugiej lampie efekt zaczął występować na tyle mocno, żę mogłem to udokumentować - złozyłem drugą reklamację.
I już dupeńka.
Zero odzewu. Cisza. Ściana, Studnia.
Wtedy zrozumiałem co się stało: minęło pół roku w czasie którego mogłem na allegro napisać im negatywa.
I członek męski - sprawa niejako przedawniona, więc mogłem im skoczyć.
Oczywiście nadal była do wygrania na drodze prawnej, ale kasa o którą chodziło była tak niewielka, że po prostu temat olałem, uznałem, że jestem łoś, frajer, dałem się wydymać i tyle.
I kupiłem nowe ledy u kogoś innego, a tamtą firemke zapisałem sobie na czarnej liście, żeby nic więcej od nich nie kupować... i członek męski.
I takich przykładów mógłbym mnożyć.
I nie zrozum mnie źle, ja nie stoje w opozycji do Ciebie, nie twierdzę czegoś przeciwnego co Ty, to znaczy, że duże firmy są OK, a małe to gówno - NIE NIE NIE i jeszcze raz nie!
Generalnie, jestem raczej bliższy Twojej postawie niż mojej, zwłaszcza w Polsce, gdzie ustawodawstwo zdaje się promować dużych i silnych (choć teoretycznie nie i teoretycznie to się trochę zmienia na korzyść małych i nowych), i nie tylko ustawodawstwo, bo ogólne warunki rynkowe i ... gospodarcze są takie, że duży ma łatwiej.
Przykład?
Umowy kontraktowe B2B dla nie-pracowników.
Istnieją takie zapisy w kontraktach, które w małych firmach po prostu nie przejdą, bo US się dopierdoli, że współpraca ma charakter zatrudnienia i nie powinno to być B2B tylko umowa o pracę. Nie dość, że każą zmienić to jeszcze dopierdolą karę.
Ale w dużej firmie, która płacić milionowe podatki takie kontrakty to standard i US problemu nie widzi... No bo to przecież taka porządna firma, tyle kapusty od niej miesiąc w miesiąc do budżetu wpada...
Gdzie tu sprawiedliwość??

A jednak uważam, że to nie jest tak, że duża firma z definicji jest zła, a mała z definicji dobra.
Po prostu nie ma to związku ani korelacji.
W dużej firmie rządzą procedury, bo musi tak być - powyżej jakiejś wielkości firma bez sensownych procedur zaczyna zjadać własny ogon i upada.
W małej - przepływ informacji może być błyskawiczny nawet między końcowym klientem a właścicielem firmy.
To niekwestionowana zaleta na korzyść małych firemek.
Ale też duże firmy nie stały się duże dlatego, że tak po prostu stały się duże, z dnia na dzień, bo ktoś je stworzył, z niczego, zdobył kasę, postawił firmę i zaczął rządzić na rynku.
NIE!
One kiedyś były po prostu najlepsze a to pozwoliło im stopniowo przejmować albo eliminować mniejsze, słabsze gorsze firemki.
Owszem, zdarza się tak, że jak już firma poczuje się duża i mocna, zaczyna mieć klienta w dupie i przez jakiś czas uchodzi jej to na sucho, a czas trwania takiego stanu rzeczy, z racji bezwładności powodowanej w prostej linii wielkością tej firmy - może być długi (w małej firemce, jeden wkurwiony klient jak się uprze to firmę wypieprzy), ale nie trwa to w nieskończoność i w zależności od natężenia zjawiska skutkuje albo tym, że wygrywa konkurencja, albo firma zmienia podejście, bo masowe roszczenia klientów zaczynają doskwierać firmie finansowo.
Tu dochodzimy też do miejsca w którym widać dlaczego tak zły jest monopol w jakiejś tam dziedzinie. Tu nie chodzi tylko o ceny i o kontrolę rynku oddaną w ręce pojedynczej osoby, lecz o to, że jak jakaś firma jest monopolistą, to w zasadzie nie ma na nią żadnego bata pod względem jakości usług, czyli może sprzedawać gówno luzem drogo i nawet nie musi się starać, żeby klient był z tego faktu zadowolony, bo i tak nie ma gdzie iść.
ALE: po pierwsze nic nie trwa wiecznie, po drugie, to znowu nie dotyczy wyłącznie dużych mocnych firm. Czasami może dotyczyć małych firemek, których zasięg z definicji jest mocno terytorialny.
Przykład: Piekarnia produkująca chujowy chleb. Miasteczko 20 tyś mieszkańców, jedna jedyna piekarnia, w promieniu najbliższych 20km, tylko małe wioski.
Wiadomo, że żaden sklepikarz nie będzie jeździł codziennie 30km po świeży chleb... i tak to się turla, wszyscy jedzą chujowy niesmaczny chleb i coraz bardziej nienawidzą piekarza...
... no ale nie będą do niego strzelać, bo to jedyny piekarz jakiego mają.

Dopiero jak duża i rozrastająca się piekarnia z gminy oddalonej o 30 km zwiększy swój zasięg na tyle, że zaoferuje lokalnym sklepikarzom swoje wypieki w dobrych cenach i co najważniejsze w rozsądnej jakości - ludzie zaczną mieć wybór.
Z tego powodu na początku tej dyskusji wspomniałem o Media Expert.
W zestawieniu z Euro to jest naprawdę dzień do nocy, a wielkościowa obie firmy są mniej więcej na tym samym poziomie (obie zaliczają się do tych dużych, mocnych), tyle, że Euro istnieje na rynku jakieś 25 lat, a Media Expert - jakieś 5.
Więc.... generalnie nadchodzi moment, kiedy ktoś musi temu euru dać psztyczka w nos.
Tak to wygląda z mojej, jako końcowego klienta, strony.
Kupowałem już rzeczy w MediaExpert, kupowałem w Euro i mam porównaniu pod każdym względem, a najważniejsze jest dla mnie podejście do klienta.
I znowu przykład:
Historię pralki kupowanej w Euro kilka lat temu już kiedyś opisywałem. W skrócie pralka miała być na pojutrze, a z powodu burdelu logistycznego była na za cztery dni, z czego raz była pod moim blokiem, ale odjechała, bo ... ktoś kurierowi załadował na samo dno i "przecież nie będzie teraz wyładowywał wszystkiego z samochodu, żeby mi pralkę dać.
Oczywiste i zrozumiałe i kurier bogu ducha winien - jak powiedziałeś mięso armatnie, więc nie miałem do chłopiny pretensji.
Liczyłem, żę pralka w końcu dojedzie jako, że sterta brudnych ciuchów rosła w oczach.
Maszyna do szycia: specjalnie dopłaciłem ileś tam (chyba 15 złotych) za ekspresową dostawę. Bo miałem coś do uszycia i urlop.
Efekt był taki, że maszyna przyjechała w momencie kiedy zdążyłem już naprawić starą maszynę i uszyć wszystko na niej.
Po 15 złotych - mogłem i powinienem złożyć reklamację... ale olałem sprawę, choć cała sprawa złożenia i opłacenia tego zamówienia od samego początku wyglądała tak jakby Euro po prostu chciało mnie wydymać na kasę i to nie tylko na te 15 złotych, ale na całą kwotę zakupu.
Więc ... tu z kolei rozgrzany pręt mi w otwór, za psucie rynku - bo pozwalam skurwysyństwu i cwaniactwu na bezkarne istnienie i opłacalność.
Z kolei w Media Expert kupowałem np. mojego wzmaka.
Oczywiście też chciałem go mieć jak najszybciej, ale dopiero dzień po złożeniu zamówienia dotarło do mnie, że codziennie przejeżdzam w drodze do pracy obok jednego ze stacjonarnych sklepów.
Zadzwoniłem, opisałem sytuację, babeczka bardzo miło powiedziała, że jeśli zależy mi na czasie, to najlepiej będzie zostawić to tak jak jest, bo nie ma możliwości zmiany zamówienia, mogę tylko tamto anulować i składać nowe, a to z powodów oczywistych nie ma sensu.
Niby znowu zderzenie z twardymi procedurami, ale - jak mówiłem - ich istnienie w dużej firmie jest oczywiste, a kwestia podejścia do klienta w tym wszystkim - całkowicie różna.
Często też kupuję w ME jakieś pojedyncze drobne, graty (kable, złączki przejściówki itp) do firmy.
Wszystko zawsze na czas, jak zegareczku, zero problemów.
No pff

tak po prostu jest.
A jak sobie pomyślę, że miałbym kupować jakikolwiek zwłaszcza drogi sprzęt od jakiejś małej firemki to aż mnie odrzuca, bo za pół roku ta firemka może już nie istnieć, a ja z reklamacją nie będę miał gdzie uderzyć, bo producent mi powie (tak jak i Tobie), że tylko za pośrednictwem sprzedawcy...
...
Więc... no sam widzisz, mało jest rzeczy ewidentnie czarnych i ewidentnie białych...