Postautor: aikus » 1 sie 2022, o 22:10
W tej urban legend coś musiało być... ja znam trzy takie historie i ta o której mówisz jest ostatnia.
Pierwsza była taka, że ktoś założył sobie nakrętkę. No i jak ze wszystkim co jest nie otwieralne - wiadomo co się dzieje. Pozamiatane.
Szpital, lekarz... Lekarz rozkłada ręce... a tu czas się kończy, bo już prawie martwica....
No to w te pędy to jakiegoś ślusarza co to miał odpowiedni rozcinak.
Ślusarz dostępny, narzędzie na miejscu - chłop uratowany.
Dobra.
Za jakiś czas, do tego samego lekarza wbija ślusarz... Z torbą z narzędziami i mówi:
- Panie doktorze... sam nie dam rady... Wszystko panu powiem co trzeba zrobić, ale błagam niech Pan nikomu nie mówi i niech mnie pan uratuje...
Dobra udało się.
Lekarz pyta:
- Chłopie, ale po kiego grzyba ty żeś to zrobił?
- Bo nie wierzyłem, że to tak się dzieje...
...
No i ostatnia historia to właśnie koleś z łożyskiem. Tu już żadne podręczne narzędzia nie pomogły, bo to hartowana stal, więc wymyślili, że zawiozą go pod prasę hydrauliczną.
Jak on to zobaczył i że ma tam swoje urządzenie pod to podłożyć, a tam nacisk 100 czy ileś ton... to zemdlał.
No i dobra.
Podnieśli go, jakoś podsuneli gdzie trzeba, odpalają prasę... prasa PIZG - łożysko poszło w drobiazgi...
... coś tam go może i pokaleczyło, ale to nie ważne.. bo facet się ocknął... i od razu znowu zemdlał.
Zawału dostał.
To jest to, a druga historia to o ludziach z żarówką w buzi...
To już Musierowicz w którejś z części swojej Jeżycjady opisywała... Pewnie trochę na faktach może to być.
W sumie tak samo śmieszne jak i to z nakrętkami łożyskami, nie ma tylko aspektu tabu...
Głupota taka sama...