Aa czyli to bena z wtryskiem była... ano widzisz, nie skleiłem.
No kumam, kumam.
Z drugiej strony, teraz w moim stilonie mam właśnie ten jebany komputer.
I co?
I whoyów sto!
Komputer szwankuje i absolutnie NIKT na tym świecie nie umie go naprawić.
Objaw jest niekrytyczny: obroty są czasami niestabilne na jałowym. Czasami falują, bardzo rzadko się zdarza, że sam z siebie zgaśnie. Oraz czasami, przy nie do końca rozgrzanym silniku wciskam pedał gazu do dechy, a on ciągnie tylko połową mocy... drugą połowę "załapuje" po chwili.
Nie dymi, nie kopci, nie bierze oleju (silnik jest po remoncie), nie chleje nie wiadomo ile - raczej z grubsza w normie (o ile go tylko nie pałuję 140 na autostradzie, bo wtedy ósemeczkę wciągnie.)
I działo się to od dłuższego czasu, stopniowo, ale przed awarią rozrządu, zwalałem to na karb tego, że silnik jest stary, ma prawie 300kkm, bierze olej (więc ma przedmuchy) więc - nie ma bata, tak już będzie.
Ale teraz, silnik jest jak żyleta (mechanicznie). A problemy nie ustąpiły.
Więc postanowiłem się z nimi rozprawić.
Whoy, że samochód ma już ponad 20 lat - ma być DOBRZE a nie byłe jak.
I co?
I trzech mechów miało go na warsztacie.
W tym autoryzowany serwis fiata, choć po tym spodziewałem się najmniej, ale tonący chwyta się nawet takiego whoya mechanicznego.
Natomiast spodziewałem się najmniej - słusznie, bo oni powiedzieli, żę po prostu nie zrobią i whoy. Bo to stary samochód, end of life i kurvva wykup subskrybcje na nową wersję.
Spoko - j38@ł was pies j38@ł@ całą wieś.
Mech, który robił silnik - prawdziwy artysta - cudotwórca, dlatego za sprawność mechaniczną tego silnika kładę jaja na gilotynie.
Ale nie znał się na elektronice.
Ale miał jakichś zdolnych komputerkowców.
Polegli.
w końcu z jeszcze innego źródła dostałem namiar na elektryka o którym wszyscy powiedzieli, że jak nie on, to już nikt.
Z pół roku to trwało i wyszło, że nikt.
O detalach wszystkiego co było próbowane nawet nie będę opowiadał.
Wkurvvia mnie to, bo ten samochód, mimo, że stary JEST DOBRY. ale ponieważ zdarzył się w nim jakiś taki właśnie nierozwiązywalny problem, to powoduje to, że zaczynam tracić w ogóle zainteresowanie utrzymaniem go w należytym stanie technicznym. Nie dbam już nawet o zabezpieczenie antykorozyjne blach. Blach, które trzymają się w tym akurat fiacie naprawdę wzorowo - zero rdzy, ale żęby tak było nadal - trzeba przynajmniej zabezpieczyć jakieś przycierki które tu i ówdzie się poprzydarzały.
A ja tego nie robię... bo mi się nie chce... bo w dupie mam.
I w ten sposób całkiem przyzwoity, mimo, że stary samochód prawdopodobnie w niedługim czasie wyląduje na złomowisku, wyłącznie z powodu czego?? No czego?
Kurvva, je8@nego komputera!