Do tych co skręca już sama myśl o symku, jak i mnie skręcała jeszcze jakiś czas temu...
Ostatnio helikiem (jakby nie było

) - Waspem - latałem na wiosnę. Zrobiłem z 20-30 pakiecików i w sumie w dużej mierze był to zawis (walka z nim), latanie ogonkiem do siebie i troche zawisu boczkami (ale już z dużym poczuciem ryzyka). Potem sprzedałem i nic, zero heli. Przez ostatnie pół roku pomęczyłem Phoenixa. Nie żeby jakoś dużo, średnio po 2h miesięcznie (z reguły po kilkanaście minut co niektórymi wieczorkami), czyli z 10h łącznie, a na pewno nie więcej.
Teraz przyszedł ten v977. Nie żebym nagle potrafił latać, ale w sumie odpaliłem go, przewisiałem 2 pakiety i jakoś tak naturalnie zacząłem nim latać, troche od lewej do prawej, troche do siebie, troche baaaardzo koślawych ósemek... Ale bez kretów. Jest postęp? Jak na moje koślawe paluchy to mega skok do przodu biorąc pod uwagę, że jeszcze na wiosnę ciężko mi było wyobrazić sobie heli latanie w różnych kierunkach.
Na 450tce z pewnością będzie przekładało sie to znacznie wolniej, ale myślę że głównie przez własne hamulce - musze sie rozruszać i poznać model, natomiast w mikrusie ryzyko kreta po mnie spływa. I jak sobie pomyślę ile musiałbym jeszcze przewisieć pakietów, żeby stopniowo oswajać kierunki, to mogę z czystym sumieniem powiedzieć, ze czy się lubi czy nie, warto czasem symka odpalić...
O ile wcześniej latałem (a głównie wygłupiałem) się różnymi modelami dość chaotycznie, widząc realne efekty symulowania podchodzę do tematu bardziej serio. Trenuje modelem tym samym, którym chce latać w realu. Ustawiłem sobie trexa 450 na 100% trudnosci, z nieco większą czułością niż mój heli i powoli ogarniam temat. Ostatnio nawet doszedłem do wniosku, że nawet mi jakoś na symku idzie. Wczoraj zweryfikowałem swoje umiejętnosci latając na symkowej hali. W ograniczonej przestrzeni pięknie wychodzą wszystkie niekontrolowane loty i ucieczki modelu. I tak wgryzając się w temat nawet udało mi się symka "jakoś" polubić

Obecnie ćwiczę sobie w dwojaki sposób:
- troche wygłupów, testowania i robienia rzeczy, których w realu jeszcze z 2 lata nie spróbuję
- troche lotów w niby realu - czyli latam tak jakbym latał na lotnisku, włączam timer i sprawdzam po jakim czasie się rozbiłem co daje mi jakiś pogląd na to z jaką częstotliwością biłbym model w realu latając w taki sposób.
Oczywiście wiadomo, w realu i tak nie zrobię nawet 30% tego co robię bezkretowo na symku - emocje robia swoje

ale... no właśnie... zapomniałem co miałem napisać

Ide sobie...
