miruuu pisze:Dzisiaj bylo chlodno ale fajnie. Czas mi szczególnie umilil Pan Buchaj.
Napierw przeleciał przez brzoze i wyladowal miedzy naszymi autami a pozniej uczyl sie robil tic ticki na G500. Poczatkowo szlo bardzo slabo bo helik ciagle mu opadal. Pozniej wlaczyl idla i nie wiedziec czemu zaczely wychodzic ladniejsze...
Oby sie pogoda nie spaprala do jutro bo balsiaczek juz schnie...
[ciach zdjęcia!]
Ten... Kurde, muszę się wziąć za siebie. Nie mogłeś mi powiedzieć, że jak tak będę stał, to mi drugą brodę widać? Inaczej bym się do tych zdjęć ustawił. Fak.
Ja wcale nie jestem taki brzydki. To 3 warstwy ubrań i gruba czapka...
Co do przygód - nie fajnie dziś było. Już abstrahując od przyciągania wywołanego przez "brzozę", to naprawdę nie fajnie. Naładowałem 12 pakietów, wylatałem 3. A mało brakło i Goblin stałby się ofiarą owej brzozy przy trzecim, dlatego kolejny już sobie odpuściłem. Niby słoneczko, fajna aura, ale nieprzyjemny wiaterek i nawet rękaw z "miśkiem" nie dawał rady. Palce grabieją i ruchy drągami robią się bardzo nieprecyzyjne. Poza tym presja "mistrzów" też swoje robi. No i własna głupota, nie ukrywajmy. Dobrze, że nie uderzyłem w Agnieszki samochód... bo nie miałbym po co wracać. Było tak zimno że Panowie odstawiali taniec pingiwna, przestępując z nogi na nogę i robiąc jeszcze większe dziury. Weź tam grilla równo postaw. Choć jako miejsce na ognisko może się sprawdzić.

To Wam powinno dać pewien obraz jak było zimno. A i Jazz zużył mi wszystkie chusteczki, to sobie wyobraźcie jak pizgało strasznie

. No dobra, było ich 2 szt, ale używał każdej 5 razy.
Jutro polatam, ale u siebie. Robić 50 km dla 1 lotu nie ma sensu

. Jak odbuduję Gaukę po nocno-zmianowej pobudce, oczywiście.
Poza zauważalnymi, na pierwszy rzut oka, uszkodzeniami;
- orczyk elev,
- zgięta belka ogonowa,
- statecznik pionowy
doszło:
koło zębate, snap popychacza ogonowego i podejrzanie kręci mi się zębatka atakująca na wałku. Mam nadzieję, że wystarczy ją dokręcić

Sie lata.
Pan Buhaj
RC addicted