Piotr_67 pisze:ale to już inne pieniądze kosztuje

jakieś 2razy, poza tym już zyx zaraz dotrze do mnie więc po ptokach
a Ty miruu z tego co zaobserwowałem to jakieś 2 roki śmigasz helikami, czy tak ?
i jak się czujesz z tymi wszystkimi odwrotnymi kierunkami i horyzontami ?

Helikami latam od zeszłej wiosny (jakoś rok niedługo minie).
Na początku miałem obawy o przestawienie się z samolotów, gdzie sterowanie jest zupełnie inne, ale w moim odczuciu sporo mi pomogły. Niby jest zupełnie inaczej, ale człowiek juz wie jak łapać za drąga

U mnie głównym (i chyba jedynym skutecznym) źródłem nauki był v977. Nadal baaaaaaaaaardzo wiele nie potrafię, ale dzięki niemu sporo udało mi się ogarnąć właściwie bezkosztowo. Zasadę miałem jedną: to co robię na v977 na miniaku robie w 50%. I to mi się bardzo fajnie sprawdzało.
Wiele osób stwierdzi, że podstawa do symek. Zgadzam się z tym. Bez symka ciężko o postępy (tym bardziej tanie

), ale ja do tego nie mam zdrowia. Nie cieszy mnie, a jak nie cieszy to nie ruszam, bo i parcia jakiegoś na postępy nie mam.
W każdym razie, w moim odczuciu, przynajmniej na początek dobrze mieć dwa heliki:
- jeden do bicia, najlepiej dobry mikrus, bo można nim rąbać trawę
- drugi "normalny" do przenoszenia tego co się człowiek nauczy na normalną skalę no i oswajania się z rozmiarem.
Ja pierwszy raz poczułem luzik w dupie przy miniaku gdy przeleciałem się nim po kilku miesiącach latania ceglastym G380. Tak, zawsze był respekt (i pewnie dobrze...).