Mam na imię Krzysiek i mieszkam pod nosem lotniska w Regułach.
Przygodę z helikami zacząłem od zabawki dla mojego chrześniaka trochę ponad rok temu. Przy okazji zakupów w Lidlu trafiło się takie małe latadło, w sam raz dla niego. Z 10 cm długości, 3 kanałowy dwuwirnikowiec. Chrześniak miał wtedy z 6 lat i nie grzeszył w moim mniemaniu sprawnością, a to miał być fajny prezent na święta Bożego Narodzenia. Jako dobry wujek stwierdziłem, że najpierw sprawdzę, czy sobie z tym młodzian poradzi, no i wyszło, że sobie nie poradzi, bo połamałem podwozie. A skoro ja połamałem, to w moim mniemaniu, on jako młody chłopak nie polatał by tym długo. Finalnie dostał coś innego.
Lidlowy helik został u mnie. Szybko zaczął się nudzić, bo z wiatrem sobie nie radził. Zacząłem szukać czegoś dla początkujących i przeglądając fora i różne opinie na nich, trafiłem na Lamę V4 Esky. Wtedy była to dla mnie ogromna maszyna. Zaczęła się zabawa na poważnie. Helikopter przeszedł liczne tuningi (co połamałem, zmieniałem na części xtreme które faktycznie były zrobione lepiej). Latałem lewo prawo, tył i przód jak prawdziwy mistrz pilotażu aż któregoś dnia wiatr o sile 1m/s porwał mój helik i nie pozwolił wrócić. Gdy moja Lama zniknęła mi za drzewami, puściłem drążki w nadziej, że bezpiecznie wyląduje na którejś brzozie. Pech chciał, że Lama wylądowała niebezpiecznie, na jakiejś betonowej płycie. Sprzątnąłem to co zostało do torebki i podjąłem decyzję o zakupie 6 kanałówki, która z wiatrem ma sobie radzić.
Trafił się na aledrogo jakiś klon trexa 450 V2 z prętem po taniości. Miałem już wymarzone heli 6ch ale nie miałem aparatury i tu powód do mojej dumy, bo stwierdziłem, że nie kupię aparatury, jak nie rzucę palenia. Aparatura była potrzebna, wiec z wielkim trudem pożegnałem się z dymiącym nałogiem i przeszedłem na nowy, napędzany lipo.
Trex zweryfikował moja umiejętności jako pilota RC. Okazało się, że potrafię tylko wisieć i latać ogonem do siebie. Jak tylko zobaczyłem przód helikoptera, automatycznie było łapanie kreta. Szlak mnie trafiał i zdecydował się na coś mniej stresującego, czyli V977. To zupełnie inna zabawa, bo przez pół roku, zmieniłem tylko zębatkę, serwo, belkę i kabinkę a robię nawet pierwsze nieśmiałe plecki.
Na lotnisku w Regułach byłem tylko raz i spotkałem Artję, który kulturalnie mnie przywitał i zachwycił przelotem spaliny.
Często czytam Wasze forum i w końcu przyszła pora na przywitanie

A więc witam i pozdrawiam
Krzysiek