Bedzie dlugawe. Od razu uprzedzam, bo jak ktos nie ma ochoty przeczytac wszystkiego to niech w ogole nie zaczyna:P
Jednak czytasz... No! To spoko.
Bedzie Ci sie dobrze spalo.

Ja dzis zrobilem z moja maszyna latajaca, cos w jakims sensie przelomowego... Moze w sumie nic takiego, ale dla mnie to jednak duza sprawa, ... ale zaczac trzeba od poczatku, a skoro tak, to trzeba sie cofnac co nieco w czasie.
Jest zatem rok... no juz nie wiem 2011 czy 2012, w kazdym razie na rynku pojawia sie Goblin.
A ja ucze sie latac 450tka z HK. Ta taka aluiminiowo-plastikowa, z pretem.. Fajowsko to lata - nie ma co. W porownaniu z Beltem ktorego mialem wczesniej i ktory nauczyl mnie najwiecej (bo od zera do osemek) ... to byla bajka.
A Goblin heh... no coz - abstrakcja. Totalna abstrakcja.
Gdzies w wielkim swiecie ludzie podobno takie modele maja i nimi nawet lataja...
Wielkosciowo - jako takie pojecie o tym mialem, bo widzialem kiedys w modelarni 700tke i bylem przekonany ze nigdy, przenigdy nie bede mial ani nie bede latal takim modelem.
Finansowo - no dajcie spokoj, tyle kasy na model? A jak spadnie i sie rozbije? Przeciez modele spadaja srednio raz na trzy loty...
Ale popatrzec na zdjecia bylo milo.
Przykro bylo popatrzec jak ktos gdzies kiedys Goblina rozbijal...
Milo bylo posluchac jego dzwieku...
I jakos tak ... zupelnie nieswiadomie, niechcacy zaczalem odkladac kase.
Czas sobie mijal... w moim hangarze pojawialy sie i znikaly coraz to rozne modele, mniejsze, wieksze, najdluzej bez watpienia goscily wszelkiej masci T-rexy 450, ktorych mialem chyba z 10. roznych.
Skila cos tam przybywalo - bez napinki, ale zawsze...
Kasy na subkoncie stopniowo przybywalo.
W sumie to nigdy sobie nawet nie powiedzialem, ze ta kasa to na Goblina.
Ale z czasem zaczalem sie z ta mysla oswajac.
W zeszlym roku bylem juz prawie pewien, ze kiedys bede mial Goblina.
Tylko jakiego.. .Bo ich sie w miedzyczasie zrobilo wiecej...
Przymierzalem sie do 500tki... myslalem o 570tce...
...
Wiosna tego roku pozbylem sie Krowki (T-Rexa 600) i rozbilem Raptora, ktory nota bene do tej pory lezy nie poskladany do kupy.
Od tego czasu nie latalem duzymi modelami.
W moim hangarze pojawil sie Protos 500.
LAtajac nim odczulem jak wielka psychologicznie dla mnie jest przepasc pomiedzy klasa 450 (Protos Mini) a klasa 500, ktore optycznie nie duzo sie roznia.
Klasa 450 to totalny luz w dupie - prawie jak symulator.
Tyle tego natluklem przez te wszystkie lata, ze kret 450tka robil na mnie nie wiele wieksze wrazenie niz kret na symulatorze.
A ta 500tka... uhuhuuu... spina jak przy Krowce. No szkoda by bylo rozwalic. I nie czulem sie swobodnie latajac tym - bynajmniej.
To utwierdzalo mnie w przekonaniu, ze duze modele sa nie dla mnie.
Chodzilo tu oczywiscie TYLKO o moj mozg. O psychologie, bo Protos 500 kosztuje mniej wiecej tyle samo co Protos mini, wiec nie chodzilo o straty finansowe.
I tak sobie latalem tymi Protosami... rozmyslajac o moim jednorozcu.
Tych Goblinow w miedzyczasie tez zaczelo sie pojawiac do diabla i nazad. Malych srednich, duzych, kwadratowych i podluznych...
Byloby z czego wybierac.
Ktoregos razu ktos mi przemycil na polu jakas ploteczke, ze Jazz sprzedaje swojego G700C. Model, ktory znalem bardzo dobrze, wiedzialem co ma w srodku i widzialem jak lata.
Przy najblizszej okazji zapytalem niezobowiazujaco o to i owo... Czegos tam sie dowiedzialem... i temat umarl.
Na jakis miesiac.
A w glowie Goblin juz zagoscil praktycznie na stale.
Pewnego dnia, jadac sobie jakos tak wieczorem spokojnie samochodem do domu... tak sobie pomyslalem...
POmyslalem, sobie, ze kiedys na pewno umre. No bo to w koncu jedna z niewielu rzeczy ktore sa pewne, right?
A co bedzie jak mi wtedy Sw. Piotr zada pytanie "No a tego Goblina to czemu zes sobie wtedy nie kupil??"
No i co bym Mu odpowiedzial?
Glupio by mi bylo... i wstyd...
Tak pomyslalem i stwierdzilem, ze nie ma co ryzykowac.
To byla niedziela popoludnie.
Zamiast jechac do domu, zadzwonilem tylko i upewnilem sie ze JAzz jest na polu po czym pojechalem na Palacowa.
Tego samego wieczora Goblin byl u mnie.
Tu nalezy na chwile przerwac moją grafomanską masturbacje i oddac sie prawdziwej chwili rozkoszy czytajac, nazwijmy to "komentarz" jednego z moich niedoscignionych autorytetow w tej dziedzinie, czyli Artji.
Z powodow subiektywnych, nie wklejam, tylko zamieszczam linka.
Zaznaczam, jednoczesnie, ze tekst absolutnie nie ma na celu obrazania niczyich uczuc religijnych, wrecz przeciwnie.
Jednakowoz uprzedzam, ze nie jest religijnie neutralny wiec czytasz na wlasna odpowiedzialnosc.
https://drive.google.com/file/d/0BxVoZM ... J6YU0/viewTak to bylo, bo oczywiscie wybrancy wiedzieli wczesniej, ale nie chcialem sie tym chwalic, bo ...
... nie bylem pewien kiedy odwaze sie go oblatac.
Mialem dobra wymowke zeby zwlekac - dobra pogoda prawie non stop... Lato bylo piekne, wiec skoro mam czym to latam a nie dlubie w hangarze, ale Bogiem a Prawda, gdybym chcial to juz nastepnego dnia bym nim latal.
No ale nie latalem.
Latalem innym talatajstwem, a Goblin stal i cieszyl oko.
Ale w koncu przyszedl, przyszedl i taki czas kiedy stwierdzilem, ze skoro boje sie latac Protosem 500 (bo troche sie balem) to moze czas zrobic cos co mnie naprawde przeraza... Bo przeciez to wszystko siedzi tylko w mojej glowie.
Tego dnia byly moje imieniny.
Oblatywanie Goblina bylo takim moim samemu sobie danym prezentem.
Juz sie mialem z tego wycofac, bo przypomnialem sobie, ze imieniny obchodze 13 wrzesnia, ale zaraz potem przypomnialem sobie cos jeszcze, a mianowicie, ze ja przeciez nie jestem przesądny.
I udalo sie.
Dzieki Adamowi zostalo to nawet uwiecznione, zarowno moje latanie jak i niewybredny komentarz, ktory na upartego da sie zrozumiec, hehehe...
[youtu_be]http://youtu.be/XcUTinadEpU[/youtu_be]
Obsrany bylem potwornie.
Chociaz jesli mam byc szczery to ta legendarna wielkosc 700tki jest troche przereklamowana - nie robi na mnie jakiegos kolosalnego wrazenia w porownaniu z 600tka.
Moze ciutek ...
... natomiast strach pokonalem i model polecial.
Za drugim razem nawet troche swobodniej (dolatalem pakiet po pierwszym locie)...
Drugi pakiet to juz byla czysta rozkosz i radosc z latania, tak, ze nawet bylem troche rozczarownay ze to juz, jak timer zaczal pikac...
Z reszta nawet troche go przelatalem, ale pakiety po locie mialy 3,85V/s wiec luzik na zyłce, wrecz moglem jeszcze z pol minutki pociagnac.
Co do samego modelu i wrazen o ktore wszyscy pytaja.
Mega grzeczny, mega przewidywalny, mega precyzyjny, mocny, szybki i CHOLERNIE zwinny.
Flip modelem klasy 700 robiony z taka sama szybkoscia jak miniakiem - o tak, to jest cos co robi wrazenie.
Tyle na chwile obecna.
Ciezko powiedziec cokolwiek wiecej po dwoch lotach.
Trzebaby sie w ten model wlatac, a na to potrzeba... no tak co najmniej ze 20 pakietow i nie latac w miedzyczasie niczym innym - dopiero wtedy sie model naprawde czuje, przynajmniej ja tak mam.
A poniewaz do tego modelu mam tylko dwa pakiety (w sensie dwa komplety) to ...
... w przewidywalnej przyszlosci taki stan u mnie nie nastapi.
Ale ... lata sie poprostu bajkowo.
Model nie jest przereklamowany, ABSOLUTNIE.
I sądze, ze zagosci u mnie na dluzej.
No i ... jest jeszcze wartosc dodana.
Zostawilem sobie na koniec jeden pakiet do Protosa 500.
To byl ostatni lot tego dnia i ... nagle latanie Protosem 500 stalo sie taka sama fraszka jak latanie miniakiem.
Zero spiny, totalny luz w dupie.
No! To teraz, mozna z czystym sumieniem napic sie soczku i w wolnych chwilach zabrac sie za reszte floty, ktora czeka na serwis.
Zostal Raptor i Skipper. Reszte jakos tam w miedzyczasie ogarnalem...
Kilka dni temu zaczela sie meteorologiczna jesien. Oznacza to jeszcze sporo czasu na latanie ale juz tez sporo czasu na dlubanie w hangarze...
Wszystko jak trzeba.
Hehehe... pospieszylem sie z tym filmikiem o sezonie 2015...

No trudno.
YYyyeeeeaaaaaaaaaaaaaaaaa..... śśśślup... ziew... mlask mlask...
Eee, no qrwa...
HALO!!!!!!
CO JEST?!?!?! 
No!
Helikopterowych snow!!
