Na wstępie - wielkie i serdeczne podziękowania dla sympatycznych znalazców śmiglaka oraz kolegów, którzy nadali bieg sprawie. To jest naprawdę coś wielkiego, gdy doświadcza się tego osobiście. Po prostu niesamowite emocje i dozgonna wdzięczność!
Cała historia zaczęła się wczesną jesienią zeszłego roku. Był piękny, słoneczny wrześniowy dzień. No co, co mogło pójść źle...?

W efekcie entuzjastycznych przelotów po hektarach, szczególnie rajcujących na kierunku "z wiatrem", gauka niestety podczas powrotu opadła z sił za linią drzew na północ od X'a. Nauczony poprzednim doświadczeniem i znając teren, już wiedziałem, że mam przejebane. W pamięci wzrokowej starałem się złapać chociaż kierunek względem punktów terenu i oszacować odległość. Wytypowany obszar był wąski, ale niepewny na odległość. Większość terenu to chaszcze wysokie na ponad 1,5m i gęste bagienne trawsko przecięte przez dwa kanałki melioracyjne z bieżącą wodą. W bonusie otrzymuje się jeszcze potworną ilość kleszczy żerujących tam chyba na każdym badylku. Dla nieletniego Szoguna skończyło się to boreliozą, na szczęście skutecznie wyleczoną

Obszar został przeszukany wspólnie z Aikusem wielokrotnie z powietrza i pieszo, póki życiowe sprawy przerwały poszukiwania. Gdzieś na początku grudnia poddałem się i nastawiłem się już na konieczność rekonstrukcji floty, z tą myślą powitałem też nowy rok :/ Zanim jednak zdążyłem się rozkręcić z zakupami, oto dwie dziewczynki na spacerze z mamą natknęły się na "Kubackiego" plażującego w opadlym trawsku na brzegu kanałku. OMG, przelatywałem tamtędy kilkanaście razy :-O Pieszo przejść się tam nie dało, bo jeszcze w listopadzie trawa była zielono-żółta i gęsta, a brzegi kanału śliskie i strome. Paskudztwo. Teraz trawa trochę opadła i helik rzucił się w oczy dziewczynkom spacerującym drogą wzdłuż brzegu
Tak więc gauka już w domu...

... i po wstępnym przegladzie technicznym. Na pierwszy rzut oka, straty to tylko orczyk serwa...

...zgodnie z przewidywaniami wszystkie elementy stalowe ugryzła rdza. Niektóre z nich zostaną bez oczyszczenia i wymiany jako memento



Panie, które znalazły model kilka dni temu miały prawo nie znać się na modelach, a pakietach w szczególności. Tak więc helik był podłączony cały czas aż do dziś. Pakiet oczywiście wydrenowany do zera, na złączu balansera widać ślady zwarcia. No jakżeby inaczej


Wzystkie serwa i Brain działają, regiel żyje, silnik ma zardzewiałe końcówki osi i raczej na pewno zgniłe łożyska więc nie próbowałem nim kręcić. Łożyska w całym heliku będą 100% do wymiany. Zabawa w respawn dopiero się rozpoczyna, ale już widzę, że dremel będzie tu podstawowym narzędziem, bo wał główny nie da się zdjąć z tarczy, a wałek ogona jest zapieczony w tulei ślizgacza. To wszystko pryszcz, grunt że Duszek zwrócił fanty

Jeszcze raz dzięki!