Ales ujebal ta kamerke hehe:)
To znaczy wiesz, ja Cie rozumiem, dzisiaj nawet sie uparlem zeby troche pasy pokosic mimo, ze za duzo to jeszcze na nich nie uroslo.
Po zimie tak jest.
Ale juz niedlugo.
Paradoksalne jest to, ze chce sie rozpalac ognisko jak jest -20. Wtedy - spoko!
Wyskakuje z wozu caly dziarski i gotowy, podspiewujac sobie radosnie "I got to keep on moooving!!" ide do zagajnika, zbieram chrust, rozpalam ogien, wyciagam kielbaski... przy ogniu juz zaden mroz nie straszny... Super jest!
Wlatem - zupelnie inaczej, ale wiadomo - nic nie nerwowo, na spokojnie, wieczorek sie zbliza to sie idzie po chrust, ognisko sie rozpala, gitarke sie wyciaga, browarka otwiera - fajowo jest. Ogieniek sobie plonie.
Nawet jak jest upal to pod wieczor robi sie troche chlodniej i wtedy ogieniek - idealnie.
A teraz...
Nie ma -20.
Nie ma tez +30... i nie trzeba czekac do wieczora zeby byl sens rozpalac ogien.
Powinno byc idealnie, bo przynajmniej nie trzeba sie spieszyc zeby zdążyć z rozpaleniem ognia przed ustaniem funkcji Zyciowych.
A gdzie tam!!
Mialo byc ognisko. Nawet dzieciak chcial kielbaske, ale jakos wszyscy stwierdzili, ze eee-tam, lepiej poczekac az cieplej bedzie...
blać... za grosz logiki... Cieplej albo zimniej.
Cieplej albo zimniej niz teraz musi byc zeby sie czlowiekowi chcialo rozpalic ognisko.
NIE ROZUMI!!!!
