No... Panowie...
Ja dziś ... przeżyłem coś niesamowitego.
Przeżyłem spełnienie Artjowej przepowiedni, w której spełnienie nie wierzyłem, a może i wierzyłem, ale lekceważyłem jej wartość.
Obejrzałem zachód słońca o kilka minut później niż typowi ziemianie.
Było to ... coś niesamowitego. Myślę, że nawet niewrażliwego jest to poruszyć bardzo głęboko.
Tego nie można przeżyć i pozostać niezmienionym.
Kiedy startowałem - słonce właśnie schowało się za horyzontem.
Kiedy wylądowałem i zdjąłem mordewkubeł było już tak:

Zmobilizowało mnie to do rozczajenia nagrywarki DVR w iczajnowej mordzie w kubeł.
Jej uruchomienie nie jest intuicyjne, ale jak już się uda to działa bardzo dobrze.
Nie wiem kiedy będę miał okazję doświadczenie powtórzyć, ale powtórzę na pewno i tym razem nagram film...
... dla siebie, bo to w końcu nic nadzwyczajnego - od zachód Słońca, poniżej Ziemia już we własnym cieniu i wszystko to widoczne z pokładu nie zbyt wysoko lecącego samolotu w dodatku w chujowej jakości...
... więc nie ma się czym chwalić za bardzo tak naprawdę, ale.
A ponad to... Przetestowałem klatkę kapotażową wystruganą wczoraj dla anteny - działa bardzo dobrze.
No i ... zatroszczyłem się, aby w najbliższy weekend na Regułach móc pojeździć samochodami z chłopakami jak równy z równym.
