Potwierdzam, Michałek rośnie na doskonałego pilota. Jego młody wiek jest tutaj tylko atutem, drążki i kierunki ogarnia bez problemu. Wygląda na to, że czasami mam większe kłopoty z parkowaniem niż ten chłopak z lądowaniem

Żółty samolocik lata bardzo przyjemnie, troszkę był niedoważony na dziób, ale to dobrze bo polatał z balastem, a docelowo można mu dać większy pakiecik. Elektronicznie chyba nie da mu się zwiększyć zakresu na lotkach, ale powinno się dać mechanicznie przekładając popychacze bliżej osi obrotu orczyka. To by mu pomogło i żwawiej by się zbierał do beczki

Wspomniane męczarnie ze spaliną to oblot youngowego Diabła. Nastawiłem się psychicznie na dwie opcje, albo samolotek poleci albo rozjebię i zostawię na rozpałkę, Żadnych napraw, żadnego łatania, sztukowania ani klejenia. Mimo obaw start był bezproblemowy. Pierwsze sekundy i minuty lotu to trymowanie i macanko jak tam stery reagują. Polatałem, poświrowałem, było bosko przynajmniej do momentu kiedy zdecydowałem się lądować

Hej @Young! Cho no tu, coś Ty gadał, że te on potrafi wolno latać? Może i potrafi, ale ja nie potrafię

Zrobiłem kilka podejść na pas na najniższych obrotach, a bydle leci jak po autostradzie i ani myśli zwolnić. Oceniłem że zabraknie mi pasa na kołowanie i zdecydowałem się siadać w zieleninę na polu sąsiada.Wylądował mięciutko bez uszkodzeń jakieś 20m ode mnie. Spociłem się jak mysz ale jestem happy
Po drugim kontrolnym odpaleniu silnika zgasiłem i chciałem lecieć jeszcze raz, ale na pasie już silnik przykaprysił i nie chciał kręcić. Przewidując krótką karierę samolotka nie podładowałem żarki i przy próbach odpalenia zalałem silnik. Może dzięki temu wrócił cało do hangaru

Tak czy siak, dzień bardzo udany, przekonałem się ostatecznie, że jednak nie lubię akrobatów, które wyglądają w locie jak zdalnie sterowane szmaty. Szkoda kisić w hangarze akrobata i użwyać go do zwykłego latania, tak więc Diabełek zostaje chłopcem do bicia i dni jego są policzone...
