Czas na apdejt.
Przez poprzedni sezon i początek tego sprzęt wk***aił mnie do tego stopnia, że byłem gotowy wywalić go na śmietnik.
Na początku działał spoko, choć zauważyłem że dość szybko koła napędowe zaczęły mieć luzy. Nie jakieś wielkie, ale na tyle duże że zaczęło boleć moją inżynierską duszyczkę. NIE WYKLUCZAŁEM że to miało związek z dzieciakami które czasem skakały po robocie (nie tylko moje, głownie znajomych/sąsiadów).
Ok, wziąłem to na klatę. Oczywiście rozebrałem, obejrzałem i dowiedziałem się że Bosch postanowił ułożyskować osie kół na tulejkach spiekanych (mosiądz+grafit)

Rozwiązanie proste, tanie, odporne na korozję, ale niezbyt precyzujne. Długo mnie to męczyło, ale w końcu olałem temat.
Aż pewnego dnia kosiarce totalnie odwaliło. Potrafiła w zupełnie randomowych momentach oszaleć. Po resecie wracała do normy, na zupełnie losowy czas. Czasem na tydzień, czasem na 30 sekund.
Wysłałem sprzęt do serwisu Boscha, bo
teoretycznie miałem gwarancję przedłużoną do 3 lat, czyli do czerwca 2023.
Bosch od razu przysłał diagnozę (mam wrażenie że jeszcze zanim odebrali paczkę) - wymiana obu napędów, jakiegoś plastiku od dołu, robocizna. 1500PLN brutto.
Przepychałem się z nimi 2 tygodnie, ale ostatecznie oznajmili że mogę sobie przedłużoną gwarancję wsadzić w dupę i mam decydować - płacę 1.5k, utylizują albo odsyłają sprzęt do mnie (odpłatnie oczywiście).
Ponieważ wiedziałem że ich diagnoza jest bez sensu, wybrałem wysyłkę powrotną. Zacząłem badać napędy, rozebrałem, wyczyściłem, nasmarowałem. Wszystko wydawało się być w porządku. Napęd to tak na prawdę silnik DC z 3-stopniową przekładnią planetarną, oraz "enkoderem" złożonym z pierścienia magnetycznego na osi silnika i dwóch czujników halla przesuniętych o 90stopni. To zachowanie pasowało mi do braku feedbacku z prędkości obrotowej napędu, czyli problemu z którymś z tych halli, ale sprawdziłem je wszystkie i elegancko wysyłały impulsy. Na wszelki wypadek przysunąłem lekko pierścień magnetyczny bliżej płytki z czujnikami.
Nic się nie zmieniło.
Potem zamieniłem napędy miejscami żeby wykluczyć awarię napędu. Bez zmian.
W końcu postanowiłem kupić nowy napęd i podmieniłem raz za lewy a raz za prawy. Bez zmian.
W tym momencie zaczęło mnie już ostro trafiać i zacząłem mocniej się przyglądać płycie głównej. Zauważyłem że piny sygnałowe są wlutowane jakoś głebiej i mniej wystają, więc przelutowałem je tak żeby wystawały mocniej. Przy okazji zabezpieczyłem całą płytę dodatkowo lakierem PVB.
I tu pojawiła się poprawa, bo kosiara wpadała w szał zdecydowanie rzadziej. No ale wpadała.
Rozebrałem ją po raz kolejny i W KOŃCU znalazłem takie coś:

Fabrycznie źle zaciśnięte złącze na jednym z przewodów sygnałowych z czujnika halla. Sprawdzanie miernikiem nic nie dawało, bo dociskałem tę złączkę do pinu. Testy na stole nic nie pokazywały, bo naprężony kabelek przewodził prąd. Przez większość czasu złączka przewodziła, aż kosiara wpadła w jakąś pechową dziurę i przestawała. Po "resecie" podnosiłem kosiarkę więc kabelek układał się inaczej i przewodził.
Niestety wyszła umiarkowana jakość Boscha, który przy tych kosiarkach za miliony $ jest po prostu zabawką.
Rozebrałem przewody łączące napędy z płytą, pozaciskałem wszystkie złączki, przeczyściłem, zabezpieczyłem i DZIAŁA bez najmniejszych problemów.
Na sam koniec pozostało mi wyeliminowanie problemu mechanicznego. Nowy napęd tez miał luzy. Nie mogłem tego znieść więc z pomocą tokarza w robocie przerobiłem flansze w których osadzone były tuleje w taki sposób żeby w każdej zmieścić po 2 łożyska kulkowe 8x16x5.

Efekt jest taki że koła siedzą sztywno i obracają się lekko.
Wychodzi na to że to jednak nie jest bez znaczenia, bo tak jak wcześniej kosiarka oblatywała trawnik na 4-5 ładowań, tak teraz robi to na 3-4.
nieładnie, bosch.
Po tej ingerencji sprzęt zapierdziela bez żadnych problemów. W zasadzie zapomniałem o tym że biedrona istnieje i przypomina mi tylko o sobie jak wysyła na telefon powiadomienia że chce żeby ją wyczyścić.

Zobaczymy jak długo to potrwa...